Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Virenque z miasteczka Zielona Góra. Mam przejechane 87014.77 kilometrów w tym 1170.98 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 30.13 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trzymaj Koło Fajny Weekend :) Warto odwiedzić:
Blog Garenge
Jimmy
Virtualtrener Mój idol: Richard Virenque

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Virenque.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
72.00 km 0.00 km teren
01:56 h 37.24 km/h:
Maks. pr.:75.20 km/h
Kadencja:
HR max:194 ( 97%)
HR avg:174 ( 87%)
Podjazdy:1053 m
Kalorie: 1435 kcal

Tatry Tour 2014

Sobota, 26 lipca 2014 · dodano: 26.07.2014 | Komentarze 1

Tatry Tour to dla mnie jak zwykle prawdziwe kolarskie święto, zawsze połączone z urlopem i fajną atmosferą ścigania na najwyższym poziomie.
W dodatku bardzo odpowiada mi tutejsza trasa, rok temu byłem 5 zarówno w OPEN jak i w kategorii więc apetyt na poprawę i podium był duży, trochę tylko martwiła mnie słabsza forma z uwagi na ostatnie osobiste zawirowania.
Tak czy inaczej w sobotę o 11:00 stawiłem się na starcie Tatry Tour co poprzedziłem krótką rozgrzewką i rozmową z resztą chłopaków z Teamu oraz trenerem – na krótkim dystansie stawiliśmy się licznym, 5-osobowym składem.
Prognozy pogody zapowiadały ulewy zaraz po starcie ale ostatecznie tak się złożyło, że całość przejechaliśmy na sucho, pomimo iż faktycznie padało dobre 15 minut w Starym Smokowcu – fuks :) Chmury były po prostu zawsze gdzieś dookoła nas.

Przejdźmy do samego wyścigu...
Ruszyliśmy i jak zwykle od razu bardzo mocne tempo na zjeździe, bez żadnej kalkulacji jadę zgodnie z chłopakami na czele grupy. Pomimo zjazdu puls mam wysoki – będzie dziś tak przez cały dzień ;)
Jak tylko zrobiła się hopka zapodaję mocniejsze tempo żeby się troszkę przepalić, grupa się naciąga, po jakimś czasie idzie kontra i już na zjeździe odjeżdżają trzy osoby. Przed nami sporo podjazdów więc się tym zbytnio nie martwię.

Po długim zjeździe zaczyna się pierwszy podjazd – długi ale równy, pod Przełęcz Pod Prislopem od strony Zdiar. Początkowo tempo umiarkowane ale szybko zamienia się w mocne, patrzę na pulsometr i nie wierzę – puls waha się między 186, 190. Lekki hardcore ale skoro mogę tak jechać to jadę, w sumie cały podjazd wjechałem z takim właśnie pulsem czyli kilka dobrych minut – jak to możliwe to nie wiem :P

Na szczycie nasza grupka liczy jakieś 9 osób, przed nami cały czas ta trójka którą widzimy ale coś nie możemy dojść, współpraca jest taka sobie.
Po szybkim zjeździe mamy kolejny, tym razem dość lekki podjazd i już zjeżdżamy na Łysą Polanę, gdzie po nawrocie wracamy tą samą drogą na metę. Jest dobrze, cały czas jadę w pierwszej grupce z Rafałem z Teamu, podjazd od granicy idzie bardzo sprawnie.

Ani się obróciłem, a już podjeżdżaliśmy najgorszy podjazd, czyli Przełęcz pod Prislopem z drugiej strony, na szczęście tempo idzie mocne ale równe i nie tak zabójcze jak rok temu (cały czas mam KOMa na Stravie z 2013, gdzie po prostu na szczycie ledwo żyłem i czułem metaliczny posmak w ustach).
Przez Zdiar dłuuuugi zjazd i zaczynamy mocno współpracować aby zlikwidować ucieczkę, udaje się to zrobić już na podjeździe po skręcie na Magistralę Tatrzańską w kierunku Starego Smokovca.

W tym miejscu zaczynam czuć lekkie kurcze w lewej łydce i zaczynam się martwić, jakoś to jednak rozkręcam i jedziemy dalej już w kilkanaście osób w kierunku upragnionej mety. Tempo mocne ale równo i całe szczęście :)

Jedzie się raz gorzej, raz lepiej, czuję że zbliżają się kurcze ale jest OK.
Na 5 kilometrów przed metą jestem zachwycony, jadę w 12-osobowej grupce wiedząc że w Smokovcu jest finisz idealnie pode mnie i już w głowie układam jak to rozegrać. Na mecie moja rodzinka więc bardzo mi zależało na dobrym wyniku, a w zasięgu było nawet zwycięstwo.
Na 3 kilometry do mety skacze Rafał ale ma za sobą całe stad hartów, ja jadę z tyłu i prawie mnie ten atak urywa więc jak się zjechało przechodzę do przodu i czekam na idealny moment dla mnie.

Na 1 km przed metą idzie konkretny atak, tak planowałem że tak będzie i byłem na to gotowy, staję w korbach i dostaję momentalnie dwa kurcze: łydka lewa i dwugłowy prawy, niestety ból nie do wytrzymania, jakby mi ktoś wbijał cyrkiel w nogę. Jest pozamiatane, prawie staję w miejscu i widzę jak odjeżdża mi czołówka, jakoś się zbieram w sobie i pomimo bólu jadę bardzo mocno ostatecznie przekraczając linię mety jako 5 zawodnik w kategorii i 8 OPEN.

Patrząc na moje ostatnie problemy z treningami, regeneracją itp. to jest lepiej jak dobrze ale mam ogromny niedosyt przez te kurcze, czuję w kościach, że można było to wygrać, bo na takich finiszach jestem naprawdę mocny. Mówi się trudno, trzeba się poprawić za rok ;)

Pobiliśmy rekord trasy, średnia ponad 37 km/h na górskiej trasie to już nie przelewki.

Wyniki:
OPEN: 8
Kategoria 18-39: 5

Parę fotek:












http://connect.garmin.com/activity/549881917
Kategoria 70-90, Góry, Zawody



Komentarze
Trollking
| 17:02 niedziela, 27 lipca 2014 | linkuj Kosmiczna ta średnia. Gratulacje!
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa ypomn
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]