Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Virenque z miasteczka Zielona Góra. Mam przejechane 87014.77 kilometrów w tym 1170.98 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 30.13 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trzymaj Koło Fajny Weekend :) Warto odwiedzić:
Blog Garenge
Jimmy
Virtualtrener Mój idol: Richard Virenque

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Virenque.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
122.73 km 0.00 km teren
03:43 h 33.02 km/h:
Maks. pr.:78.90 km/h
Kadencja:83.0
HR max:197 ( 98%)
HR avg:159 ( 79%)
Podjazdy:1390 m
Kalorie: 1972 kcal

Rajcza Tour 2012 MEGA

Sobota, 15 września 2012 · dodano: 15.09.2012 | Komentarze 22

Po wczorajszym wprowadzeniu wiedziałem, że powinno być dobrze ;) Bałem się tylko pogody, ale od początku.

Wstaję przed 8:00 i schodzę na śniadanie, najpierw jednak wychodzę przed pensjonat sprawdzić pogodę – kosmos, 5 stopni i mgła, na szczęście nie pada.

Wraz z Bartkiem i Tomkiem zjadamy śniadanie, pakujemy się w auta i jedziemy na start. Robi się trochę cieplej, ale na rozgrzewce mocno marznę. Na starcie było pewnie coś koło 8-10 stopni. Przez to ubrałem się ciepło: koszulka termoaktywna, bluza i na to zwykła koszulka, do tego nogawki i ochraniacze na buty plus czapeczka.

10:30 i startujemy, ustawiłem się z przodu, bo na początku zawsze jest nerwowo. Ekipa widać dość konkretna, sporo mocnych zawodników, w tym m.in. zwycięzca Pętli Beskidzkiej.
Na starcie trochę zostaję, bo Bartek jadący przede mną nie mógł wpiąć się w pedały :)

Pierwsza część płaska z tendencją w dół i tak przez jakieś 8 km, tak jak myślałem dość nerwowo ale idealnie żeby się rozgrzać. W Milówce skręcamy w lewo i zaczyna się podjazd na Kotelnicę, tutaj wiedziałem, że trzeba być bardziej z przodu, bo z czasem robi się wąsko i stromo.
Tempo idzie konkretne, dwóch zawodników atakuje ale chyba tylko po to żeby to spokojnie wjechać w czubie. Ja jadę swoje, cały czas w czołówce, na największej stromiźnie robi się ostra selekcja. Na górę wjeżdżam w pierwszej grupie ale bynajmniej bardzo łatwe to nie było, tutaj skręt w prawo i zmienioną trasą jedziemy do Lalik. Ostry i kręty zjazd zbiera swoje żniwo w postaci kilku zawodników – na szczęście chyba bez większych ofiar :)

Teraz wąski podjazd już do Lalik i szybki zjazd do Milówki, trochę się go obawiałem ale spokojnie zjechałem z dużą szybkością. W Milówce jedziemy dość spokojnie i grupa się z powrotem scala.
Następny płaski odcinek jedziemy raczej spokojnie, nie licząc kilku zaciągów.
Zaczyna się kolejny podjazd, długo jest płasko i końcówka dość ostra. Ku mojemu zdziwieniu czołowa grupa bardzo się uszczupla i do Korbielowa jedziemy tak w około 20-30 osób – no to mamy „grupę liderów”.

Ja jadę sobie spokojnie z tyłu grupy, zaczyna się podjazd, przez Korbielów tak z 2-3%, tempo konkretne, coś mi noga nie chciała dobrze kręcić ale daję radę się utrzymać. Za Korbielowem zaczyna się właściwa część tego podjazdu i jest stromiej. Z ostatniej pozycji przesuwam się spokojnie do przodu, co chwilę ktoś puszcza koło i muszę gonić, dojeżdżam do Bartka i nagle noga mi się odblokowuje, podkręcam tempo, dojeżdżam do czołówki i w zasadzie to nawet mógłbym pewnie im jeszcze odjechać, ale już był szczyt i bufet. Zaczynamy zjazd ale spokojnie, bo bufet i trzeba postępować fair play.

Na zjeździe nikt za bardzo nie chciał nadawać tempa i praktycznie cały czas jechałem z przodu z Bartkiem rozmawiając – takie było szybkie tempo ;)
Nawet namawialiśmy się na ucieczkę, ale z zeszłego roku pamiętałem że odcinek na Słowacji był bardzo wietrzny więc wolałem jechać spokojnie w grupie.
No ale na tej Słowacji to tempo mieliśmy spacerowe, na tyle że doszła nas kolejna grupka i zrobił się pokaźny peleton.
Trochę mnie to niepokoiło, bo przyznam że szykowałem się na finisz, który był na podjeździe – co prawda lekkim ale zawsze :)

No i tak dojechaliśmy do miasteczka Zakamenne, gdzie był skręt w prawo i już zaczynało się lekko pod górę w kierunku mety. Byłem wręcz pewien, że będą tu ataki, więc jechałem z przodu. Ale tempo nie było zawrotne, kilka prób ataków które od razu były kasowane, raz próbowałem odjechać z 4 kolarzami ale to nie miało sensu. Tempo niby słabe, ale jak ktoś chciał odjechać to zapomnij :)

Dałem się trochę zamknąć co mnie niepokoiło, zjechałem na koniec grupki i potem lewą stroną próbowałem złapać lepszą pozycję. Na asfalcie pojawił się napis „5 km” i nagle w tych wszystkich wolno jadących ludzi pojawiły się znikąd siły i moce. Ostre podkręcanie tempa i ani się obróciłem na asfalcie pojawił się już napis „1 km”, przez te 4 km nikt jednak z grupy nie odpadł więc szykował się finisz z naprawdę dużej grupy.

Sobie myślę, spokojnie Mikołaj, jak na ustawkach, jak w Biedrusku – stać Cię na dobry wynik.
Jak się pojawił ten napis z kilometrem do mety od razu zaczął się finisz, długi, ale co zrobić - nie można odpuszczać. Mocniej zaatakował jeden zawodnik z mojej kategorii i zyskał sporą przewagę, na tyle dużą, że myślałem że w zasadzie walczymy już o kolejne miejsca. Ja jechałem swoje, puls z kosmosu, pełna moc w korby, jak w transie, bałem się że tak długi finisz mnie odetnie przed metą.

No ale tak jedziemy i widzę, że jest dobrze, dochodzę trzech kolarzy którzy byli przede mną, lekkie wypłaszczenie i znowu pod górę już na samą metę. W tym momencie jechałem drugi, z lewej strony widzę, że ostro finiszuje Korzeniowski z Bikeholików, nie mam jak wejść na koło, bo dzieli nas za dużo metrów. W tym momencie byłem trzeci !!

Do mety coraz bliżej, widzę że gościa co prowadził odcięło i bardzo zwolnił, mijam go przed metą, do pierwszego tracę kilka metrów, z koła nikt już nie był wstanie mi wyjść. Jestem drugi OPEN, sprawdzam kategorię pierwszego – C, zajebiście – wygrywam w swojej kategorii :D

Co to był za finisz, długi, strasznie się ciągnął, jak mocno szedłem niech świadczy mój puls maksymalny. Widać, że dobre finisze pod górę na Tatry Tour i innych wyścigach to nie przypadek – to chyba po prostu moja działka :)

Podsumowując:
Cieszę się jak dziecko, pierwsza konkretna wygrana w kategorii, do tego drugi OPEN. No i ten wynik zrobiony na roadmaraton, w dodatku na imprezie Wieśka, gdzie zwycięstwo to duży sukces :)
Po takim sezonie chyba mi się należało ;)

Cieszy mnie bardzo dobra dyspozycja na podjazdach, wszystkie wjechane z czołówką, noga kręciła jak ta lala...

To zwycięstwo dedykuje mojej żonie, która zawsze bardzo mnie wspiera (szkoda, że nie mogła widzieć mojego finiszu) oraz Stasiowi :D

No to jeszcze kilka zdjęć z dekoracji:

Yes Yes Yes:


Gratulacje muszą być:


Piękne trofeum:


Zdobycze z Rajczy:


Początki:






Finisz:




Ostatnie metry - pełna moc:


A to już po:




Z Marcinem:


Podium raz jeszcze:


Na szczycie Kotelnicy:


W Korbielowie:


Przed podjazdem, przyczajony z tyłu grupki - potem było już tylko przechodzenie do przodu :)


Dane są podane wraz z rozjazdem - dojazdem z mety na miejsce startu.
Kategoria 120-130, Góry, Zawody



Komentarze
Robert | 18:54 środa, 19 września 2012 | linkuj Noooo... faktycznie intensywne treningi, praca nad kondycją i wyrozumiałość żony i synka dały efekty, o których inni mogą tylko pomarzyć. Wielki szacun dla mistrza.
wicklowman
| 17:47 wtorek, 18 września 2012 | linkuj Gratki koksie !!! Obym czytał więcej takich relacji !!!
wicklowman
| 17:33 wtorek, 18 września 2012 | linkuj Gratki koksie !!! Obym czytał więcej takich relacji !!!
bloom
| 11:03 wtorek, 18 września 2012 | linkuj Konkret. Cieszył bym się jak dziecko ;P. Gratuluje.
Rodman
| 21:52 poniedziałek, 17 września 2012 | linkuj pięknie pojechane do samego końca !
taka wygrana to już konkrecik, gratki !!
WuJekG
| 17:11 poniedziałek, 17 września 2012 | linkuj Łoooo! GRATKI!!!
miszad
| 08:02 poniedziałek, 17 września 2012 | linkuj No Kolego, wielkie graty!
Gość | 21:36 niedziela, 16 września 2012 | linkuj Gratulacje,ja byłem trochę dalej ale i tak jestem zadowolony z wyniku.Ciekaw jestem Twojej i innych opinii co do zmiany trasy-
1)odbicie w prawo po pierwszym podjezdzie i potem dość karkołomny zjazd w lesie- dla mnie ok ,chociaż miejscami glina i kamienie-przy tej predkosci i adrenalinie-można się uszkodzić...o rowerze nie wspominam:)
2) odcinek na Słowacji (bynajmniej w wersji 110 km) trochę nudny-długo płasko,pod wiatr,ci co odskoczyli w Korbielowie byli doganiani przed ostatnim podjazdem
2)w koncówce przydalby sie podobny podjazd jak w Korbielowie tj. dłuższy odcinek o nachyleniu ponad 6 %( byłaby wieksza selekcja)i wówczas okazaloby się kto najlepiej rozplanowal siły...tylko jak to zaplanować.Drogi mamy takie jakie mamy a nowe góry nie urosną.
Mimo wszystko b. fajny wyscig, dzięki dla Organizatorów. pozdr.
Rafał
PiotrKukla2
| 16:05 niedziela, 16 września 2012 | linkuj Gartulacje. Piękny wynik.
maccacus
| 14:49 niedziela, 16 września 2012 | linkuj Gratulacje! To była kwestia czasu :)
maciej1986poznan
| 14:13 niedziela, 16 września 2012 | linkuj Gratulacje!!! Piękne zwieńczenie sezonu!!!
BorysCh1
| 11:50 niedziela, 16 września 2012 | linkuj Gratulacje!!!
Miguel | 10:46 niedziela, 16 września 2012 | linkuj Wiedziałem, że to kwestia czasu.

Gratulacje, teraz celuj w zawodowy kontrakt. :)
Platon
| 09:38 niedziela, 16 września 2012 | linkuj Super, gratulacje.
daniel3ttt
| 22:01 sobota, 15 września 2012 | linkuj No pięknie. Gratulacje!
wober
| 21:36 sobota, 15 września 2012 | linkuj Ja już gratulowałem, jest moc wujo, jest moc !!
grzzych
| 20:24 sobota, 15 września 2012 | linkuj Graty Mikołaj!
klosiu
| 20:16 sobota, 15 września 2012 | linkuj Gratki! Pierwsze miejsce na pudle to jest coś!
Ładne trofeum :).
krzywy
| 17:55 sobota, 15 września 2012 | linkuj Gracias!:) Jak wspomniałem...ciężką pracą zasłużyłeś na taki wynik. Jeszcze raz gratulacje!
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa piewa
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]