Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Virenque z miasteczka Zielona Góra. Mam przejechane 87014.77 kilometrów w tym 1170.98 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 30.13 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trzymaj Koło Fajny Weekend :) Warto odwiedzić:
Blog Garenge
Jimmy
Virtualtrener Mój idol: Richard Virenque

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Virenque.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
38.80 km 0.00 km teren
01:03 h 36.95 km/h:
Maks. pr.:74.10 km/h
Kadencja:79.0
HR max:188 ( 94%)
HR avg:176 ( 88%)
Podjazdy:867 m
Kalorie: 826 kcal

Tour de Pologne Amatorów 2013

Piątek, 2 sierpnia 2013 · dodano: 02.08.2013 | Komentarze 5

W sumie nie wiedziałem jak mam podejść do tego startu. Z jednej strony fajna impreza, masa kibiców na trasie i bardzo dobra obsada, z drugiej straszna komercja, dużo niedociągnięć i śmieszny dystans.

No ale ostatecznie zdecydowałem się na udział więc trzeba to opisać :)

Żeby złapać dobre miejsce na starcie ustawiam się już godzinę przed planowanym startem, pełne słońce nie pomaga – na szczęście jeden z balonów daje trochę cienia więc nie ma tragedii. Udaje się ustawić w drugim sektorze z takimi mocarzami jak Andrzej Kaiser, czy Piotr Sułek.
W końcu ruszamy, na razie start honorowy do Poronina, gdzie kolejny raz ustawienie w sektorach i start ostry.
Zjazd do Poronina OK, szybko i równo, trzymam bardzo dobrą pozycję.

W Poroninie już start ostry, więc po strzale wszyscy jadą już na maksa – na takim dystansie nie ma czegoś takiego jak oszczędzanie sił :)
Pod Ząb od początku do końca idzie piękny ogień, trzymam się elegancko w czubie, pod koniec trochę tracę dystans i jadę w drugiej grupce, ale czołówka jest bardzo blisko. I jak już widać szczyt słyszę z tylnego koła klasyczne PSSSSSS. W myślach masa przekleństw, oczywiście ryzykowałem z tą szytką z tyłu, bo ma dużą dziurę zaklejoną mleczkiem, no ale nie było wielkiego syfu na asfalcie więc myślałem że da radę.
W każdym bądź razie jakimś cudem mleczko znów zadziałało, trochę powietrza uszło, ale dało się jechać. Niestety, jako że nie wiedziałem jakie mam ciśnienie musiałem na zjazdach bardzo odpuszczać. Na odcinku Ząb-Dunajec straciłem jakieś 20 pozycji :/ Nie chciałem jednak ryzykować rozwalenia koła.

Na dole przekraczam Zakopiankę i już zaczynam podjazd pod Gliczarów, tu mam mały i chwilowy kryzys na samym początku podjazdu, po prostu noga nie chciała kręcić tak jak bym chciał. Znowu mija mnie kilka osób, ale jak zaczyna się stromizna odżywam. Jestem w swoim żywiole i nachylenie ponad 20 procent jadę bardzo dobrze. Na szczycie składamy grupkę czterech osób i zgodnie pracujemy aż do zjazdu przez Rusiński Wierch.
Tutaj powtórka z rozrywki czyli na zjeździe tracę trochę dystans, który potem muszę nadrabiać.

Ostatni podjazd przez Bukowinę jadę pięknie, dochodzę trochę osób, które próbują łapać koło ale nie są w stanie utrzymać mojego tempa. Na wypłaszczeniu wrzucam blat z przodu i brakuje bardzo mało żebym wyprzedził jeszcze grupkę 4 kolarzy przed samą metą.
Przekraczam kreskę i mieszane uczucia.

Pod Ząb było widać, że jest szansa na miejsce w czołówce ale kłopoty sprzętowe i niebezpieczne zjazdy pogrzebały wszystko. Te miejsca które straciłem mam teraz z tyłu głowy, co by było gdyby... Ale nie ma co gdybać – ostatecznie 12 miejsce w kategorii oraz 37 OPEN. Przy tej stawce jest OK.

Po wyścigu zjeżdżam sobie do bufetu, bo chce mi się pić. Proszę o wodę, ale nie dostaję bo zgubiłem żeton, jakaś paranoja – mam numer startowy ale nie - wody nie będzie !! Baaaardzo duży minus.

W przyszłym roku jak się nie wydłuży trasa raczej nie będę startował, w tej formie to nie jest wyścig dla mnie – ludzie jadą jak wariaci na tych zjazdach, ja tu za dużo tracę, a te trzy podjazdy nie starczą żeby odrabiać straty.

Aaaa i oczywiście klasycznie organizator błędnie wyliczył średnie prędkości – dystans jest policzony od Bukowiny, a pomiar czasu od Poronina.
I nie jestem przekonany o sposobie liczenia czasu, jeden zawodnik startował z mojego sektora, wyciąłem go na finiszu, a mam gorszy czas, bo z sektora zapewne startował kilka rzędów dalej – to jest trochę słabe...

No i wreszcie na mecie czekała żona z synkiem, więc wpadło kilka cennych fotek:






Po wyścigu z rodzinką poszliśmy na Termy :)




Udało się też obejrzeć, jak Atapuma porobił na finiszu Riblona, kurde jak oni mocno podjeżdżają tą Bukowinę – kosmos.
Kategoria 0 - 70, Zawody



Komentarze
Virenque
| 16:55 niedziela, 4 sierpnia 2013 | linkuj Krzywy jak się nic nie poprawi to za rok nie wystartuję, w tym roku chodziło o start w Tatry Tour, a TdP było "dodatkowo". Szkoda, że się Liczyrzepa pokryła z moim urlopem rodzinnym w Bukowinie.
A TdP tak mnie zawiodło, że aż opisałem to wszystko na blogu Trzymaj Koło:
http://www.trzymajkolo.blogspot.com/2013/08/7-grzechow-gownych-tdp-amatorow.html
krzywy
| 16:51 niedziela, 4 sierpnia 2013 | linkuj A ja ci gratuluje wyniku bo to bardzo wysoka lokata na tak wielu startujących:) Za rok jednak przyjeżdżaj na Liczyrzepę, to pojeździsz sobie dużo konkretniej po górach.
Gość | 08:28 niedziela, 4 sierpnia 2013 | linkuj Ja musiałem być przy innym stoisku bo też żetonu nie miałem, ale wodę i makaron dostałem. Niby były lekkie pretensje. A czas o niebo gorszy od Twojego w tym mala kraksa na tym wąskim ostrym zakręcie :)
daniel3ttt
| 19:58 piątek, 2 sierpnia 2013 | linkuj Nieźle ci poszło a fotki z synem super
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa ieini
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]