Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Virenque z miasteczka Zielona Góra. Mam przejechane 87014.77 kilometrów w tym 1170.98 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 30.13 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trzymaj Koło Fajny Weekend :) Warto odwiedzić:
Blog Garenge
Jimmy
Virtualtrener Mój idol: Richard Virenque

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Virenque.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2010

Dystans całkowity:1178.88 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:35:19
Średnia prędkość:31.68 km/h
Maksymalna prędkość:72.23 km/h
Suma podjazdów:7940 m
Maks. tętno maksymalne:196 (96 %)
Maks. tętno średnie:167 (82 %)
Liczba aktywności:15
Średnio na aktywność:78.59 km i 2h 43m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
100.00 km 0.00 km teren
02:54 h 34.48 km/h:
Maks. pr.:72.23 km/h
Kadencja:
HR max:186 ( 91%)
HR avg:167 ( 82%)
Podjazdy:1388 m
Kalorie: kcal
Rower:

Tatry Tour 2010

Sobota, 31 lipca 2010 · dodano: 31.07.2010 | Komentarze 2

No i jestem po pierwszym wyścigu z prawdziwego zdarzenia :D
To może od początku :)
Mieszkam w Bukowinie Tatrzańskiej, pobudka o 6:00 rano, patrzę za okno i załamka: mgła, deszcz, a w górach grzmi :/
Gdybym nie wpłacił wpisowego już wcześniej to pewnie bym zrezygnował, wizja zjazdów w deszczu była co najmniej ryzykowna.

Jem śniadanie, pakuje rower na bagażnik i jadę do Popradu, początkowo mgła jak cholera, ale już na Łysej Polanie jest całkiem spoko.
Humor trochę lepszy, ale przed Popradem dorwała nas burza, zrobiło się ciemno a rower na bagażniku przyjął niesamowicie ogromną ilość wody :/
Kolejna załamka tego dnia i wciąż chodzące pytanie, jechać czy nie...

Ostatecznie dojechaliśmy z żoną do Popradu i poszedłem odebrać zestaw startowy, tu pierwsza miła niespodzianka, w siatce banan, masa różnych odżywek, chip, czapeczka i skarpetki oraz numer na plecy.

Po ubraniu się (biorę długi rękaw), przygotowaniu roweru i krótkiej rozgrzewce jadę na start.

Zdejmujemy rower:


Pełna gotowość:


Widać sporo kolarzy ze znanych grup, jak również twarze znane z maratonów, był np. zwycięzca open z Trzebnicy. Wiedziałem że lekko nie będzie.

Start

Gotowy do startu:


Profil i trasa wyścigu:


Pierwsze 15 kilometrów to w zasadzie podjazd do Starego Smokowca, ale jedziemy go za samochodem w różnym tempie, raz szybciej raz mocniej. Niektórzy już strzelają ale dla mnie jest OK, zawsze pierwszy podjazd jedzie mi się kiepsko, więc jest to dobra rozgrzewka.

Potem szybki zjazd, widać że każdy ma ochotę do jazdy, a "słabych ogniw" brak :)
Jedziemy tak sobie całym peletonem, całą szerokością drogi, a kierowcy zjeżdżają na pobocze i czekają aż przejedziemy (pierwszy raz coś takiego widziałem - zajebiste uczucie).

Potem jeszcze krótki podjazd, znów zjazd, a następnie najdłuższy podjazd na Pod Prislopom, do miejscowości Zdiar jadę w peletonie, dopiero gdzieś w połowie podjazdu widzę, że na kilka osób przede mną grupa się dzieli. Nie chciałem robić szalonego skoku do pierwszej grupy, bo źle by się to skończyło więc jadę swoim tempem. Na szczyt wjeżdżam w drugiej lub trzeciej grupie, nie wiem czy w czubie doszło do podziału ale pewnie poszedł jakiś atak.
Potem szybki zjazd po kiepskiej nawierzchni i kolejny podjazd, nachylenie raczej małe ale długie proste zabijają psychicznie.

Teraz zjazd na Łysą Polanę, gdzie robimy nawrót i wracamy tą samą drogą. Kolejne podjazdy jadę dość mocno, a na zjazdach zbiera się liczna grupa. Przed podjazdem do Łomnicy jedziemy chyba w około 30-35 osób, tak więc całkiem liczny peleton.

Kolejne podjazdy nie są mocno nachylone, więc selekcja też nie za wielka, ale do Starego Smokovca wjeżdżamy pewnie około w 25.
Stąd już długi zjazd praktycznie do samego Popradu. Jedziemy z obstawą policji, wszyscy szykują się na finisz.
Na terenie miasta niesamowita prędkość - na liczniku cały czas 55-60 km/h.
Finisz to czysta przyjemność: wszystko odgrodzone barierkami, tablice z inf. ile zostało metrów i super meta.
Z grupy finiszuję gdzieś w środku, więc całkiem nieźle.

Na mecie ogromna satysfakcja, zdecydowanie największa średnia prędkość jaką przejechałem w górach, czas jak dla mnie świetny, a bałem się żeby w takim towarzystwie nie być ostatni.

Banan z bananem (radość na mecie):


Już po wszystkim:


Ogólnie 65 miejsce w OPEN, w kategorii jeszcze nie wiem.
Rower cały brudny bo prawie wszędzie mokro i wilgotno, czyszczenie trochę trwało.
Super organizacja, pierwsza w życiu jazda w peletonie, fajna trasa. Ogólnie aż chce się tu wrócić :D
Polecam każdemu ten wyścig, to takie kolarskie święto dla amatorów.
Trzeba też wspomnieć o posiłku na mecie, normalny smaczny dwudaniowy obiad w restauracji, na prawdę nie ma się do czego doczepić.

... ale się rozpisałem ;)
Kategoria Zawody


Dane wyjazdu:
62.32 km 0.00 km teren
01:56 h 32.23 km/h:
Maks. pr.:50.41 km/h
Kadencja:
HR max:177 ( 87%)
HR avg:156 ( 76%)
Podjazdy:300 m
Kalorie: kcal
Rower:

Konkretnie

Czwartek, 29 lipca 2010 · dodano: 29.07.2010 | Komentarze 1

Dziś ostatni trening przed sobotnim Tatry Tour, tak jak to niby powinno się zrobić, czyli krótszy dystans ale o stosunkowo dużej intensywności.
Fajnie się jechało, ale silny wiatr skutecznie obniżał średnią.
Zobaczymy jak to będzie w górach, jak patrze na listę startową to jestem przerażony, są tam zawodnicy ze znanych grup kolarskich...
A co tam, jak się sprawdzać to z najlepszymi ;)
Oby pogoda dopisała...


Dane wyjazdu:
93.57 km 0.00 km teren
02:57 h 31.72 km/h:
Maks. pr.:50.41 km/h
Kadencja:
HR max:184 ( 90%)
HR avg:156 ( 76%)
Podjazdy:509 m
Kalorie: kcal
Rower:

Mocno po hopkach

Wtorek, 27 lipca 2010 · dodano: 27.07.2010 | Komentarze 0

W sobotę Tatry Tour więc dziś wybrałem się na trening z założeniem żeby pojechać mocno jak najwięcej podjazdów.
Po deszczowym Łobzie miło było pojeździć po suchym asfalcie ;)
Generalnie dużo elementów siłowych i interwałowych i z całej tej wykonanej pracy jestem bardzo zadowolony :)


Dane wyjazdu:
102.77 km 0.00 km teren
03:00 h 34.26 km/h:
Maks. pr.:54.77 km/h
Kadencja:
HR max:185 ( 91%)
HR avg:167 ( 82%)
Podjazdy:539 m
Kalorie: kcal
Rower:

Łobeski Maraton Rowerowy

Sobota, 24 lipca 2010 · dodano: 25.07.2010 | Komentarze 3

Kolejny maraton zaliczony, zdecydowanie najbardziej hardcorowy w mojej karierze.
Już w piątek wiedziałem, że będzie źle - prognoza pogody na ICM nie była optymistyczna, ale kładłem się spać z nadziejami, że może nie będzie aż tak źle...
Sobota rano, pobudka, odsłaniam okno a tam ulewa i bardzo silny wiatr - w dodatku nie zanosiło się na zmianę na lepsze.
Stawiłem się na starcie, bez większej rozgrzewki, start o 9:43.
Widzę, że sporo ludzi rezygnuje ze startu (nie ma się co dziwić), z naszej grupy poddał się kolega Borys - wielka szkoda.
Moja grupa niestety słaba, już po pierwszym zakręcie zostałem tylko ja i kolega WinSho z Mosiny, szliśmy po zmianach na tym wietrze sami aż do 25 kilometra. Nie muszę dodawać, że już wtedy wyglądałem jakbym wjechał rowerem do jeziora i nosiło mnie po całej jezdni na prawo i lewo - MASAKRA.
Potem doszła nas czwórka z kolejnej grupy i się podłączyliśmy. Ja tego dnia przeżywałem ciężkie chwile, nie byłem już wtedy w stanie dawać zmian i wiozłem się na tyle grupy walcząc by nie odpaść. Czułem się jak jakiś pasożyt, ale co zrobić, noga nie podaje to nie wyjdę na zmianę bo zaraz bym został :/
Tak jechaliśmy cały czas dość mocnym tempem aż do 93 kilometra. Na jednym ze zjazdów trochę zostałem i okazało się że wieje tam porywisty wiatr z przodu. Jako że już o nic nie walczyłem to nie chciałem się zajeżdżać żeby ich dojść i z jednym z grupy, który również został dojechaliśmy do mety.
Czas - równe 3 godziny, OPEN: 29, M2: 8

Wnioski:
- sam w życiu nie wyjechałbym w taką pogodę na rower
- jechaliśmy po wielkich kałużach i strasznym syfie na jezdni, w ogóle ciężko było dostrzec oznakowanie trasy
- muszę kupić kurtkę, która będzie bardziej przylegać do ciała (obecna jest delikatnie za duża i działa jak żagiel - przez to sporo traciłem jadąc pod wiatr)
- przydała się nowa kierownica (80 km jechałem w dolnym chwycie i wszystko jest OK, w poprzedniej kierownicy po 5 km bolały mnie plecy)
- trasa dużo łatwiejsza niż dwa lata wcześniej (wtedy był fajne podjazdy, teraz jedynie małe hopki)
- przeżycia z tego maratonu - BEZCENNE :D
Kategoria Zawody


Dane wyjazdu:
65.71 km 0.00 km teren
02:00 h 32.85 km/h:
Maks. pr.:56.23 km/h
Kadencja:
HR max:183 ( 90%)
HR avg:164 ( 80%)
Podjazdy:298 m
Kalorie: kcal
Rower:

Z nową kierownicą

Czwartek, 22 lipca 2010 · dodano: 22.07.2010 | Komentarze 0

Dziś po dłuższej przerwie spowodowanej moją nieobecnością w Poznaniu pojechałem na ostatni trening przed maratonem w Łobzie.
Jako, że upał straszny to i kilometrów nie jakoś strasznie dużo, żeby się nie zamęczać.
Dziś też pojechałem pierwszy raz z moją nową kierownicą (3T Ergonova Team) i muszę powiedzieć, że jazda z nią to po prostu bajka. Bardzo sztywna, lekka i idealnie tłumi drgania.
Zamontowana została w pozycji bardziej agresywnej niż poprzednia, zobaczymy jak to będę odczuwał. Fakt faktem, że dzięki temu wymuszam szybszą jazdę ;)
Już wkrótce dodam jakieś fotki przy sprzęcie i zaktualizuje specyfikacje Gianta.


Dane wyjazdu:
30.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Kadencja:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Przejażdżka

Wtorek, 20 lipca 2010 · dodano: 22.07.2010 | Komentarze 0



Dane wyjazdu:
112.03 km 0.00 km teren
03:50 h 29.23 km/h:
Maks. pr.:52.01 km/h
Kadencja:
HR max:178 ( 87%)
HR avg:145 ( 71%)
Podjazdy:452 m
Kalorie: kcal
Rower:

Już lepiej ;)

Sobota, 17 lipca 2010 · dodano: 17.07.2010 | Komentarze 4

Dziś postanowiłem wstać wcześniej i jechać lekko, tak żeby mnie nie odcięło jak w czwartek.
Wyjechałem o 8:00 ale i tak już było bardzo gorąco.
Z dystansu jestem zadowolony, na średnią nie patrzyłem.
Całość wykręciłem na poligonie, trochę nudno ale przynajmniej bez aut.


Dane wyjazdu:
58.02 km 0.00 km teren
01:54 h 30.54 km/h:
Maks. pr.:53.32 km/h
Kadencja:
HR max:187 ( 92%)
HR avg:159 ( 78%)
Podjazdy:321 m
Kalorie: kcal
Rower:

Upalnie, wietrznie i słabiutko

Czwartek, 15 lipca 2010 · dodano: 15.07.2010 | Komentarze 2

Tak ciężko jak dziś dawno mi się nie jechało.
Mam nadzieję, że to przez upał i wiatr, a nie przez Petlę Beskidzką.
Po 25 kilometrach miałem ochotę wracać :D Bolała mnie głowa i ogólnie nic już mi sie nie chciało. W nogach też brakowało mocy.
Jakoś przekręciłem prawie te 60 km, ale na pewno mile tego wspominać nie będę.
Jedna fajna rzecz to praktycznie zerowy ruch samochodowy na trasie do Biedruska dzięki remontowi mostu. Można sobie pośmigać spokojnie po cudnym asfalcie :P


Dane wyjazdu:
55.53 km 0.00 km teren
01:44 h 32.04 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Kadencja:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Przed pracą

Wtorek, 13 lipca 2010 · dodano: 13.07.2010 | Komentarze 0



Dane wyjazdu:
125.97 km 0.00 km teren
04:18 h 29.30 km/h:
Maks. pr.:72.23 km/h
Kadencja:
HR max:196 ( 96%)
HR avg:167 ( 82%)
Podjazdy:2023 m
Kalorie: kcal
Rower:

Pętla Beskidzka 2010 - MEGA

Sobota, 10 lipca 2010 · dodano: 12.07.2010 | Komentarze 3

Kolejny maraton za mną i z niego chyba jestem najbardziej dumny.
Rzuciłem się na głęboką wodę i pierwszy raz pojechałem dystans MEGA.
Rano pobudka i widać, że będzie ciepło, słońce świeci, żadnej chmurki. Na starcie już czuć mocny żar z nieba - w tych warunkach będzie ciężko.

Wystartowaliśmy:


3,2,1 start...
Pierwszy krótki podjazd w lesie i już selekcja, ja jadę mocno i z przodu, potem kilka hopek i zaczynamy podjazd pod Kubalonkę, jedzie mi się bardzo dobrze i cały czas z przodu, tak że widzę czoło "peletonu". Czuje tylko, że przeszkadza upał i zaczyna boleć głowa. Na szczyt wjeżdżam na dobrym miejscu i zaczynamy zjazd.
Pomimo, że jadę szybko i wyprzedzam auta i autobus, ludzie mi trochę odjeżdżają a z tyłu dojeżdżają ci, których zostawiłem na podjeździe.
Przez Wisłę szybki przejazd w grupie około 15 osób i zaczynamy podjazd pod Salmopol.

Z całej tej grupki na szczyt dojeżdżam pierwszy mijając kolejne osoby, które nie wytrzymywały narzuconego wcześniej mocnego tempa. Myślałem, że podjazd ten będzie cięższy, można go porównać do Przełęczy Okraj.
Następnie znowu zjazd i znowu dochodzi mnie trochę osób, przez Szczyrk to jazda z prędkością +/- 50 km/h. Teraz trochę "płaskich" kilometrów aż do Milówki (tutaj płaskie oznacza liczne hopki :P) W sumie na tym odcinku zebraliśmy się w pokaźną grupę około 25 osób.



Za Milówką czekał chyba najgorszy podjazd z dużym nachyleniem, z jednym kolesiem wjechaliśmy jako pierwsi a z grupy nie zostało nic - każdy jechał swoim tempem i walczył o przetrwanie. Kolega na szczycie wyraził jeszcze podziw, że kręciłem na przełożeniu 39-25 i było to bardzo miłe :)
Do tego momentu czułem się świetnie a średnia na liczniku wskazywała 32 km/h.
Niestety na zjeździe zacząłem odczuwać delikatne skurcze - wiedziałem że będzie źle :P Na szczęście były to takie skurcze, że wystarczyło zwolnić i można je było je rozjechać, ale niestety oznaczało to spokojniejszą jazdą już do mety.
Wolałem odpuścić niż ryzykować mocny skurcz na tyle km do mety.

Potem był świetny bufet zlokalizowany w tunelu (przyjemny chłodek, zimne napoje - coś pięknego), potem podjazd na granicę w Zwardoniu i jazda przez Słowację.
Po jakimś czasie wjeżdżamy do Czech i tam już kolejne podjazdy. Niestety na każdym kolejnym coraz bardziej odczuwam kolejne skurcze ale wiem, że jak się zatrzymam to nie wstanę :P
Jadąc niestety dosyć wolno dojeżdżam do Polski, tam jeszcze parę sztywnych hopek i wiem, że przede mną już tylko dwa podjazdy: jeden kręty wśród domostw i drugi do samej mety.

Zaczynam przedostatni podjazd i po około 500 metrach bardzo silny skurcz w prawym udzie. Ponieważ był to podjazd nie szło tego rozprostować. Schodzę z roweru i czuje, że noga jest całkowicie zblokowana - padam na jezdnię i leżę nie mogąc się właściwie ruszyć. Uczucie jakby ktoś wsadził mi nogę w gips - MASAKRA.
Z pomocą przychodzi miły mieszkaniec domu obok i pomaga dostać mi się na trawę.
Tracę tu sporo minut i dalej podjazd muszę iść z buta, bo skurcze wciąż są tyle że dużo słabsze. Końcówkę podjazdu wsiadam na rower i jakoś jadę.

Na finałowym podjeździe:


Następnie ostatni zjazd i finałowy podjazd pod metę - ostatnia ścianka, idealna dla mnie ale jakbym nie miał tych paskudnych skurczy.
Przejazd przez metę - ulga, wyczerpanie. Inni wyglądają tak samo, pogoda dała się we znaki wszystkim. Większość osób miała problemy ze skurczami, niektórzy wymiotowali - normalnie rzeź :)

Podsumowując:
Czas z licznika: 4:18
czas zliczony przez organizatora: 4:28
miejsce w M2/A: 23

Gdyby nie skurcze i nie musiałbym odpuszczać mój czas oscylowałby około 4 godzin i byłaby to pierwsza dziesiątka. W sumie chyba trzeba było jechać MINI, wtedy skurcze miałbym dopiero na mecie :D
Jestem bardzo zadowolony, pierwszy taki dystans w górach, mordercza pogoda i przewyższenie.
Kategoria Zawody