Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Virenque z miasteczka Zielona Góra. Mam przejechane 87014.77 kilometrów w tym 1170.98 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 30.13 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trzymaj Koło Fajny Weekend :) Warto odwiedzić:
Blog Garenge
Jimmy
Virtualtrener Mój idol: Richard Virenque

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Virenque.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2012

Dystans całkowity:1736.70 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:57:46
Średnia prędkość:30.06 km/h
Maksymalna prędkość:71.30 km/h
Suma podjazdów:14600 m
Maks. tętno maksymalne:190 (95 %)
Maks. tętno średnie:164 (82 %)
Suma kalorii:29499 kcal
Liczba aktywności:26
Średnio na aktywność:66.80 km i 2h 13m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
117.54 km 0.00 km teren
03:14 h 36.35 km/h:
Maks. pr.:69.00 km/h
Kadencja:83.0
HR max:189 (%)
HR avg:161 ( 80%)
Podjazdy:444 m
Kalorie: 2171 kcal

Pętla Toruńska 2012

Niedziela, 20 maja 2012 · dodano: 20.05.2012 | Komentarze 12

Pobudka już o 4:45, szybkie śniadanie i do samochodu, wszystko było już uszykowane wieczorem więc uwinąłem się raz dwa i mogłem jechać do Torunia, no prawie bo wyścig został przełożony do miejscowości Łążyn (powód to maraton biegowy w centrum Torunia).

Dojeżdżam na miejsce o 7:45, więc idealnie – jest czas na wzięcie pakietu startowego (całkiem fajnego), ubranie się, przygotowanie roweru i rozgrzewkę. Spotykam Miszada, trochę gadamy i słyszę, że moje opony już dość sfatygowane – jak się później okaże były to słowa prorocze...

Pojawiła się bardzo konkretna ekipa, czołówka Road Maraton z Bikeholikami i Nutraxxxem oraz wielu innych wymiataczy znanych z tras innych wyścigów. Wiedziałem, że będzie dziś bolało, szczególnie że po krótkim czasie wg ICM miał się ruszyć mocny wiatr.

1.2.3... start
Organizator zapewnił start wspólny, więc na początku dość nerwowo – jedziemy całą szerokością szosy, więc są problemy jak coś jedzie z naprzeciwka – ale zazwyczaj samochody zjeżdżały ze strachu na pobocze ;) Ja ruszam raczej z tyłu stawki, ale wiedząc że na trasie są podjazdy stopniowo przebijam się do przodu, tak że górkę w Zamku Bierzgłowskim jadę w czubie – nie chciałem ryzykować, że jacyś słabeusze mnie zablokują i stracę kontakt z czołówką. Ogólnie były osoby, które przy mocnym zaciągu lub pod górkę zostawały, a potem jak robiło się luźniej przebijały się bez sensu z powrotem do przodu i na takich trzeba było uważać.

Ogólnie to mój cel na ten wyścig był jeden – mocny i długi trening, chciałem po prostu jak najdłużej jechać z pierwszą grupą, ale o jakimś nadzwyczajnym miejscu nie myślałem – wiem gdzie jest moje miejsce na płaskich wyścigach.

Pierwsza runda bardzo fajna, cały czas trzymałem się w miarę z przodu, tempo w peletonie było mocno rwane z uwagi na próby ucieczek, więc po okresach mocnego kręcenia można było trochę odpocząć. Na początku drugiej rundy poszedł bardzo mocny zaciąg z przodu, a akurat był zjazd i w dodatku pod wiatr więc grupa się podzieliła. No ale zagryzłem w zęby i doprowadziłem grupkę do czołówki – łatwe to nie było ale się udało. Od tej chwili wiedziałem, że z tym wiatrem będzie dziś bardzo ciężko.

No i w drugiej części drugiej rundy zaczęły się mocne ranty, ja akurat byłem z tyłu więc nie było gdzie się chować – masakra, na puls nie patrzyłem. Kilka razy trochę odstawałem i potem dochodziłem do czołówki. W końcu zaczęło wszystko pękać, jechałem z Miszadem ale chciałem jeszcze spróbować dojść do czołówki i dokręcałem solo. Skończyło się to tym, że zjechałem się w małej trzyosobowej grupce, przed nami było widać większą – coś koło 6 osób, a dalej było widać czołówkę. Za punkt honoru postawiliśmy sobie dojście do grupki przed nami i po mocnych zmianach się udało – tak więc w tej chwili byliśmy w zasadzie w drugiej grupie wyścigu, ale bez szans dojścia do czołówki, która była znacznie liczniejsza.

I muszę powiedzieć, że złożyła nam się bardzo fajna grupka, pracowaliśmy po zmianach zgodnie trzymając fajne tempo. Na podjazdach byłem zdecydowanie najmocniejszy, odjeżdżałem bez problemu :) Ale wiatr nam bardzo przeszkadzał, szczerze mówiąc to był wyścig typowo na wyniszczenie :)

Na trzeciej rundzie już czuję w nogach przejechane kilometry, tak na 105 km przyszedł mały kryzys ale szybko się z nim uporałem, grupka zaczęła się zmniejszać, bo jakiś czas ktoś zostawał, szczególnie na podjazdach.

No i jak już do mety trzeciej rundy zostały 2 km wielkie bum, jak strzał na poligonie, ale to nie żołnierze na ćwiczeniach, a moje Schwalbe Ultremo R.1. Na początku myślałem, że to tylko dętka i byłem zły że stracę kontakt z moją grupką, ale jak zobaczyłem rozsadzoną oponę to już było pozamiatane. 2km z buta do mety i wycofanie z wyścigu po 3 rundach. Szkoda, bo wiem że z tą grupką dojechalibyśmy do mety z całkiem fajnym czasem – jak będą wyniki to zobaczę jak koledzy pojechali. A Schwalbe po prostu się już przetarła, tyle tylko że moim zdaniem nie było po niej widać, że już trzeba myśleć o nowej...

Czy ktoś w tym roku ma większego pecha jeśli chodzi o koła, dętki i opony ??!!

Podsumowując:
Fajny wyścig, start wspólny, bardzo konkretna runda z podjazdami, piękna pogoda z bardzo paskudnym wiatrem i mocna obsada.
Wyszedł mi bardzo dobry trening, a przecież takie było założenie. Nogi zareagowały idealnie, nic mnie teraz nie boli, pewnie jeszcze jedna runda by mnie dojechała i już tak kolorowo by nie było. Szkoda tylko pierwszego w „karierze” DNF-a.
No nic... jedziemy dalej :)

Kilka fotek:





Powrót z buta na metę po defekcie...


Kategoria Zawody


Dane wyjazdu:
46.95 km 0.00 km teren
01:33 h 30.29 km/h:
Maks. pr.:54.00 km/h
Kadencja:87.0
HR max:176 ( 88%)
HR avg:136 ( 68%)
Podjazdy:195 m
Kalorie: 827 kcal

Przepalenie przed Toruniem... co za pech :/

Sobota, 19 maja 2012 · dodano: 19.05.2012 | Komentarze 12

Tradycyjny trening na dzień przed wyścigiem. Nie chciałem jednak powtórzyć błędu z Ustronia i dziś było lekko, ale już nie za lekko. Poza tym zrobiłem kilka bardzo konkretnych akcentów aż czułem że zapieka :) Maksymalna moc 858 wat swoje mówi ;)

No i wziąłem dziś przednie koło wyścigowe Mavic RSys, żeby sprawdzić czy nadal coś tam w nim trzaska i stuka, bo nie wiedziałem czy brać je na jutrzejszy wyścig.
Jak jechałem na poligonie wpadłem w mega dziurę, nawet nazwałbym to kraterem :/ Ledwo utrzymałem się na rowerze, z przedniego koła oczywiście od razu charakterystyczny dźwięk psssssss. Zatrzymałem się, zmieniłem dętkę, sprawdziłem czy koło ma bicie - niestety było zauważalne co oznaczało oddanie koła do centrowania w serwisie Mavica - samemu się nie da :/

Jak dojechałem do domu to mnie dopiero krew zalała - okazało się, że jedna z karbonowych szprych jest złamana !!!!!! Nawet wolę nie myśleć jakie to będą koszty :(
Póki co zmieniłem tylko oponę, dałem Schwalbe na swoje koło treningowe i jutro będę się na nim ścigał... Nic tylko się popłakać...

Kategoria 0 - 70


Dane wyjazdu:
81.22 km 0.00 km teren
02:32 h 32.06 km/h:
Maks. pr.:52.10 km/h
Kadencja:81.0
HR max:173 ( 86%)
HR avg:144 ( 72%)
Podjazdy:546 m
Kalorie: 1462 kcal

Podjazdowo

Czwartek, 17 maja 2012 · dodano: 17.05.2012 | Komentarze 2

Na dziś konkretna robota treningowa, czyli katowanie podjazdów do Radojewa.
Najpierw pół godzinki na spokojnie, potem 6 razy podjazd na bardzo twardo w seriach - wszystko ponad progiem, następnie runda w drugiej i trzeciej strefie i powrót do domu.

Wiało dziś potwornie, podjazdy bardzo ciężko się jechało, bo wiatr aż rzucał po asfalcie, a najgorsze były nawroty na ruchliwej trasie Poznań-Biedrusko, w ogóle tam niektórzy jeżdżą jak wariaci. Jeden palant zaczął mnie wyprzedzać i coś jechało z naprzeciwka, usłyszałem tylko ostry pisk opon za mną i w sumie czekałem aż we mnie wjedzie idiota, ale na szczęście obyło się bez ofiar...

Trening ogólnie pięknie wszedł w nogi, była ochota na więcej podjazdów ale teraz jestem w trybie międzywyścigowym więc na treningach robię dokładnie to co w planie i nic więcej, co by się czasem nie zajechać przez głupotę.

Podjazdy (czas, śr. puls, śr. moc):
1. 3:01, 160, 314 wat
2. 3:06, 164, 291 wat
3. 3:05, 165, 297 wat
4. 3:03, 166, 293 wat
5. 3:05, 165, 287 wat
6. 3:00, 164, 279 wat

Na pierwszym podjeździe chyba pobiłem dotychczasowy rekord, 314 wat przez 3 minuty to już konkret :) Noga się rozkręca :P

Aaaaa i już wyjaśniłem z trenerem dlaczego na początku Pucharu Równicy była taka tragedia, wszystko już wiem i mam nadzieję, że więcej takiego błędu nie popełnię, ale co i jak to zachowam dla siebie. Grunt, że powód został zdiagnozowany.

Kategoria 70-90


Dane wyjazdu:
61.96 km 0.00 km teren
02:02 h 30.47 km/h:
Maks. pr.:51.40 km/h
Kadencja:86.0
HR max:151 ( 75%)
HR avg:128 ( 64%)
Podjazdy:345 m
Kalorie: 968 kcal

Lekko na mocnym wietrze

Środa, 16 maja 2012 · dodano: 16.05.2012 | Komentarze 9

Dziś miało być lekko i przyjemnie, ale było tylko lekko, bo skutecznie zniechęcał mnie wiatr. Ciężko było trzymać moc w ryzach, bo z każdym powiewem zaraz moc skakała w górę. Normalnie wiało jak cholera, ale ostatnio to standard.
W sumie po Ustroniu chyba żadna pogoda mnie już nie zdziwi ;)

A najlepszy mi wyszedł średni puls, nie pamiętam kiedy miałem taki niski przy średniej ponad 30 km/h ;) No ale moc się zgadza, więc jest OK.

Jak ktoś chce to poniżej link do galerii zdjęć z Ustronia:
https://picasaweb.google.com/112003036294830553460/PucharRownicy2012

I trzy które znalazłem ostatnio i są zajebiste:







Kategoria 0 - 70


Dane wyjazdu:
81.63 km 0.00 km teren
02:32 h 32.22 km/h:
Maks. pr.:60.00 km/h
Kadencja:83.0
HR max:180 ( 90%)
HR avg:145 ( 72%)
Podjazdy:379 m
Kalorie: 1377 kcal

Mocny trening + fotki z Ustronia :)

Wtorek, 15 maja 2012 · dodano: 15.05.2012 | Komentarze 4

Na dziś w planie była mocna jazda, najpierw kilka interwałów w układzie 1:1, a potem coś czego nie lubię czyli tempówki progowe.
Dziś te tempówki tym bardziej wchodzące w nogi, że każda trwała 15 minut, a trzymanie mocy w zakresie 240-280 wat przez taki czas to już boli ;) W dodatku na koniec każdego powtórzenia był jeszcze lotny finisz 15-sekundowy. A robiłem je na poligonie na trasie Biedrusko-Złotniki, a to bardzo pofałdowana trasa i bardziej w górę niż w dół.

Trzeba przyznać, że teraz mam poczucie dobrze spełnionego obowiązku-treningu :)

Tempówki:
1. 35,5 km/h, puls 161, 250 wat,
2. 35,9 km/h, puls 157, 245 wat,
3. 35,4 km/h, puls 158, 247 wat

I tak jak w temacie, w necie znalazłem kilka fotek z Pucharu Równicy:





















Kategoria Interwały, 70-90


Dane wyjazdu:
0.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Kadencja:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Odnowa - przyszły bileciki :D

Poniedziałek, 14 maja 2012 · dodano: 14.05.2012 | Komentarze 4

Po takim wyścigu należało się :) Wizyta na basenie, sauna sucha 3x8 minut, potem jacuzzi.
Kupiłem w końcu nową opaskę na obręcz i założyłem. Szersza niż ostatnio i mam nadzieję, że to koniec moich przygód z rozwalaniem dętek w kole z Powertapem.
I chyba w Cykloturze na serwisie pracuje jakiś amator, na opasce która była założona było napisane cytuję "Don't use for road rims" i max 7 bar - i jak tu się nie zdenerwować... Grunt, że teraz jest właściwa opaska na właściwym miejscu.

I z innej beczki, dziś przyszły bileciki :):)

Kategoria Basen


Dane wyjazdu:
40.00 km 0.00 km teren
01:30 h 26.67 km/h:
Maks. pr.:61.60 km/h
Kadencja:82.0
HR max:166 ( 83%)
HR avg:117 ( 58%)
Podjazdy:250 m
Kalorie: 600 kcal

Poranny rozjazd w Ustroniu

Niedziela, 13 maja 2012 · dodano: 13.05.2012 | Komentarze 2

Wstałem rano i na czczo pojechałem sobie na poranny rozjazd po wyścigu, bo było sucho i nie padało. Zimno jak cholera, trochę zmarzłem. Pokręciłem się po Ustroniu na niskim tętnie i bardzo spokojnie.
Po wyścigu czuję się dobrze, trochę nogi bolą.

Są już wyniki oficjalne:
M2 - 19
OPEN - 53

Czas z Garmina - 3:19:18 dałby mi miejsce w pierwszej trzydziestce OPEN i pierwszej dziesiątce w kategorii, więc trochę mi się humor poprawił ;)
Pomimo masakry na pierwszy podjeździe nie było źle w ostatecznym rozrachunku... gdyby tylko nie ta guma, no ale to zdarzenie losowe.
Teraz czekam na fotki :)

Jedno już mam - z mety na Równicy:
Kategoria 0 - 70, Góry


Dane wyjazdu:
30.00 km 0.00 km teren
01:15 h 24.00 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Kadencja:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Przed i po Ustroniu

Sobota, 12 maja 2012 · dodano: 12.05.2012 | Komentarze 1

Rozgrzewka i koszmarny powrót z Równicy do domu :/


Dane wyjazdu:
98.00 km 0.00 km teren
03:19 h 29.55 km/h:
Maks. pr.:70.00 km/h
Kadencja:77.0
HR max:190 ( 95%)
HR avg:164 ( 82%)
Podjazdy:1704 m
Kalorie: 2285 kcal

Pechowy Puchar Równicy 2012

Sobota, 12 maja 2012 · dodano: 12.05.2012 | Komentarze 17

Co to była za szkoła życia... Ale może od początku...

Pobudka o 7:30, szybkie śniadanko, trochę relaksu, ubieram się i jadę na start z Bartkiem, który nocował w tym samym ośrodku co ja.
Rano było 20 stopni i piękne słońce, ale ja wiedziałem z prognoz co ma się dziać potem, więc ubrałem potówkę, bluzę i na nią koszulkę, na nogi wziąłem nogawki, ale potem z nich zrezygnowałem – i chyba dobrze.

Na starcie widzę, że większość ubrana całkowicie na letnio – co oni prognoz nie sprawdzają ??!! Trochę pogadanki z innymi zawodnikami Vteam Jamis – a było nas razem 6 szosowców :)
Na starcie widać kto będzie walczył dziś o zwycięstwo, mocna ekipa z Nutraxxx, Team Dobrych Sklepów Rowerowych i inni... Ja po wczorajszym się nie walkę nie nastawiałem i bardzo dobrze zrobiłem ;)

1,2,3 i start, przejeżdżamy przez rondo i już w zasadzie zaczyna się podjazd pod Równicę ale z przejazdem po płaskiej równi pod sanatorium. Od startu tempo dość mocne, a ja daję się trochę zamknąć w środku stawki.
Cel jest prosty, jechać mocno ale nie za wszelką cenę z czołówką jak na Pętli Beskidzkiej, bo przed nami 140 km.

Dojeżdżamy do sekcji brukowej i zgodnie z przewidywaniami zaczynam tu tracić, jedzie się strasznie, zarówno oddech jak i nogi coś nie bardzo współpracują. Zaraz po bruku jest sztywna prosta i wciąż nie mogę dojść do siebie, puls mega wysoki. W dodatku zaczyna mnie boleć kolka i to tak dość ostro.
Muszę odpuścić, jadę dość spokojnie i niestety trochę ludzi mnie wyprzedza, no cóż – zajechać się na starcie nie ma sensu.

W połowie podjazdu zaczyna psuć się pogoda, robi się coraz zimniej i nachodzą chmury, na szczyt wjeżdżam już w konkretnej mgle, nawrót i zjazd tą samą drogą. Jest trochę niebezpiecznie, bo jedziemy w mleku, a przecież wciąż inny podjeżdżają lewą stroną. Trzeba zasuwać ale ostrożnie, najgorzej tradycyjnie na bruku, potem już w prawo i jedziemy hopkami góra-dół. Zbiera się całkiem fajna ekipa, w której jest m.in. Rafał Wiatrak z Vteam Jamis, ktoś z Interkolu i kilku innych konkretnych zawodników.
Jako, że w nogach mam znowu jakieś dziwne mrowienie – tak jakbym miał dostać skurcze łykam magnez i postanawiam trzymać się raczej z tyłu grupy. Po chwili zaczyna padać... W sumie już nie odpuściło do samej mety.

Tempo było dla mnie idealne, co jakiś czas ktoś odpadał na hopkach, bo wolno nie jechaliśmy, na przejeździe przez wąską kładkę zostaję z tyłu i potem muszę gonić grupę ale daję radę. Cały czas czułem się jakoś dziwnie.

Dojeżdżamy do miejsca, gdzie powinien być rozjazd na dodatkowe rundy, na szczęście organizator podjął decyzję, że wszyscy jadą krótszy dystans czyli ok. 100 km – planowane 140km chyba dla wielu skończyłoby się hipotermią.

I tak na 70 km czuję, że ze mną jest coraz lepiej i noga zaczyna ładnie kręcić – trochę późno ale co tam, trzeba się cieszyć. Jako, że wiem iż zbliża się najgorszy podjazd na całej trasie – sztywny, ponad 20% nachylenia przesuwam się do przodu grupy chcąc wjechać tam w czubie. Jak jest sztywno i wąsko trudno wyprzedzać. Zaczynam podjazd jako pierwszy w grupie i od razu dość mocno. Idzie pięknie, widzę jak reszta ma duże problemy z utrzymaniem mi koła, udaje się kilku zawodnikom. Niestety nagle słyszę syk z przedniego koła :( Dokończam podjazd (wjeżdżam jako pierwszy z grupy) na laczku i zatrzymuję się na zmianę dętki. Ale łatwe to nie było, lejący deszcz, silny wiatr i skostniałe dłonie nie pomagały, nie wiem ile mi to czasu zajęło (będę mógł porównać mój czas z wynikami to się dowiem). Mija mnie całe mnóstwo zawodników :/

W końcu się uporałem z dętką i ruszam w dół, czytałem na forum szosowym, że ten zjazd jest bardzo niebezpieczny i ludzie wypadali z zakrętów, a działo się to na suchym. Zjeżdżam więc baaaardzo ostrożnie i dobrze robię. Nagle słyszę za mną krzyk uwaga i widzę jak koło mnie przelatuje przez trawę jakiś zawodnik ubrany w ciuchy Dobre Sklepy Rowerowe, wygląda to potwornie, robi chyba z dwa koziołki i ostatecznie ląduje na asfalcie. Widzę połamane koła, zwalniam do zera, sprawdzam czy jest przytomny – jest, kawałek dalej stała straż pożarna więc jadę w dół i mówię, że chwilę wcześniej był wypadek, tylko tyle mogę zrobić. Stąd jadę w ulewie samotnie, aż do samego Ustronia, co jakiś czas ktoś z wyprzedzanych ludzi siada mi na koło ale raczej nie daje rady utrzymać mojego tempa (starałem się jak mogę ;) Po drodze z naprzeciwka jedzie na sygnale GOPR – pewnie do zawodnika, którego koszmarny upadek widziałem na żywo...

Pozostał finałowy podjazd na Równicę, tym razem na mokro i na zmęczeniu. Postanawiam zapodać mocne tempo i wyprzedzić tylu zawodników ile się da, w sumie aż do samej góry trochę ich wyprzedziłem – nie chciało i mi się liczyć ale całkiem całkiem ;)
Wpadam na metę – koniec, cały się trzęsę – inni z resztą też. Biorę medal, ubieram jeszcze kamizelkę i zjeżdżam do Ustronia do domu. Ciepły prysznic i leżenie pod kołdrą pozwala mi dojść do siebie.

Nie wiem jaki czas i miejsce – te dane będą wieczorkiem, ale pozostaje radość z ukończenia tej szkoły życia. Żeby się tak skatować i jeszcze za to zapłacić :D

Podsumowując miejsce dla mnie jest nieważne, trochę szkoda tej gumy, bo myślę że z tej mojej grupy goniącej mógłbym wygrać, warunki były iście nie kolarskie i jak jeszcze raz usłyszę że nie ma pogody w której nie można jeździć, są tylko źle ubrani kolarze to zabiję :P
A analizując pierwszy podjazd pod Równicę zobaczyłem ile mi jeszcze brakuje do czołówki i ile czeka mnie jeszcze ciężkiej pracy... ale jest motywacja, a to najważniejsze :)
No i powinny być fajne fotki, ale to później :)
W tej pogodzie nawet GPS zwariował, co widać po wykresie wysokości – powinna być tam dwa razu Równica, a nie jest :)

P.S. Z wyników wychodzi, że zmiana dętki zajęła mi 10 minut, co w rezultacie daje 20 miejsc, a pewnie byłoby nawet lepiej, bo przecież cały dystans do mety jechałem samotnie...



























Kategoria 90-100, Góry, Zawody


Dane wyjazdu:
40.20 km 0.00 km teren
01:40 h 24.12 km/h:
Maks. pr.:64.90 km/h
Kadencja:77.0
HR max:177 ( 88%)
HR avg:138 ( 69%)
Podjazdy:641 m
Kalorie: 797 kcal

Przepalenie przed Ustroniem, czyli na Równicę i z powrotem ;)

Piątek, 11 maja 2012 · dodano: 11.05.2012 | Komentarze 4

W Ustroniu byłem już popołudniu więc korzystając z genialnej pogody oczywiście tradycyjnie zrobiłem wprowadzenie przed wyścigiem. Żeby przyzwyczaić nogę do podjazdu ale i serducho do klimatu i pojechałem oczywiście na Równicę.

Od razu powiem, że jechało mi się bardzo źle, dla porównania dzień przed Radkowem było o niebo lepiej. Noga dziś nie kręciła, oddech ciężki, puls wysoki i jeszcze jakieś mrowienie w łydkach - dziwna sprawa. Mam nadzieję, że jutro będzie lepiej ;)

Za to pogoda ma być MASAKRYCZNA - zimno, lejący deszcz, bardzo silny wiatr i mgła, dla mnie to warunki idealne.... żeby po drodze wsiąść do jakiejś knajpy i się dalej nie ruszać hehe ;)

Sam podjazd na Równicę bardzo fajny, lekko nie było, a najgorszy jest odcinek z kostką - kurde jak popada to będzie bardzo ciężko - ja jestem lekki więc pod górę na mokrej kostce koło będzie buksować jak w Srebrnej Górze rok temu, a co będzie w dół - bardzo ślisko i aż się boję tego zjazdu...

Na wynik się nie nastawiam, bo raz że noga nie taka, a dwa że warunki wybitnie nie pode mnie - jazda z żaglem w postaci przeciwdeszczowej kurtki z nieoddychającego materiału na takim wietrze to będzie walka o przetrwanie. Nawet rower jakiś taki obrażony, że chcę go wyciągać na takie warunki ;)

A w ramach motywacji puściłem sobie końcówkę etapu Tour de Pologne z metą na Równicy właśnie i to jak oni tam wjeżdżali... kosmos jakiś :) Jednak Pro Tour to Pro Tour, a Daniel Martin to niezły wycinak jest :)

No ale na Równicy kilka fotek wpadło:











Opis linka

Kategoria 0 - 70, Góry