Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Virenque z miasteczka Zielona Góra. Mam przejechane 87014.77 kilometrów w tym 1170.98 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 30.13 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trzymaj Koło Fajny Weekend :) Warto odwiedzić:
Blog Garenge
Jimmy
Virtualtrener Mój idol: Richard Virenque

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Virenque.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
160.91 km 0.00 km teren
05:55 h 27.20 km/h:
Maks. pr.:71.10 km/h
Kadencja:87.0
HR max:189 ( 94%)
HR avg:147 ( 73%)
Podjazdy:2039 m
Kalorie: 3083 kcal

VTC Dzień II - Trogir

Piątek, 7 marca 2014 · dodano: 07.03.2014 | Komentarze 1

Drugi dzień w Chorwacji i już pełen konkret :)
Wyjechaliśmy o 10 rano, a wróciliśmy o 18:00 – masakra ale było dużo przygód o których za chwilę i trochę błądzenia.
Cel był prosty, znaleźliśmy fajny podjazd w Trogirze więc trzeba było go po prostu zaliczyć, a że Trogir leży dość daleko od Vodic to już inna historia ;)
Rano jeszcze chłodno, więc nogawki, rękawki i kamizelka obowiązkowe.

Najpierw trasa nad wybrzeżem, szło sprawnie, ja zaliczyłem dodatkową hopkę i potem miałem tempówkę goniąc grupę :)
Po niedługim czasie dojechaliśmy do fajnego podjazdu, zrobiony sprawnie, na górze kilka fotek:





Potem ciekawa jazda po wąskich asfaltach, nawigacja Garmina zaprowadziła nas nawet prosto na jakieś gospodarstwo i w labiryncie uliczek zaliczyłem małą glebę odbijając się wcześniej dwa razy o mur, parę szlifów i chrzest roweru zaliczone :/
Potem interwałowa trasa zakończona szybkim zjazdem, trochę płaskiego i wylądowaliśmy w Trogirze. Piękne miasto, zatrzymaliśmy się na coffe-break na starówce, espresso z mlekiem było zajebiście dobre i klimacik miejsca również.

Z Trogiru trzeba było jeszcze trochę pozamulać po płaskim pod wiatr i zaczął się cel dnia, czyli niespełna 10-kilometrowy podjazd.
Bardzo fajne serpentyny, niestety w większości pod zajebiście mocny wiatr, wjeżdżałem sobie spokojnie pod progiem, potem jeszcze lżej. Na szczycie byłem pierwszy, przewaga duża więc myślałem co ze sobą zrobić. Zauważyłem ostrą krótką drogę i jakiś krzyż na szczycie, no to wjechałem to sobie na zasadzie im wyżej tym lepiej. Coś po drodze krzyczał jakiś Chorwat ale byłem w „transie podjazdu”.

Do góry kilka fotek i zauważyłem, że to jest chyba jakiś cmentarz wojskowy, zjeżdżam na dół, a tam zonk. Ten koleś co krzyczał zamknął cmentarz i dzwoni na policję. Jego zdaniem wjechanie tam rowerem to przestępstwo. Centralnie mnie uwięził i nie chciał w ogóle gadać ani ze mną, a ni z nikim z Teamu. Masakra jakaś, wiało tam jak cholera i było mega zimno.
Czekaliśmy na policję jakieś 45 minut, wreszcie przyjechał, jakoś się dogadaliśmy, spisał dowód osobisty (na szczęście miałem ze sobą) i mnie puścił.

W ten sposób pierwszy raz w życiu byłem uwięziony na cmentarzu...
Ale za to widoki ze szczytu były wręcz obłędne.









Potem przemarznięty zjeżdżałem na drugą stronę i zaczął się powrót do Vodic. Było ciężko, zaczęło niektórych powoli odcinać. To był bardzo ciężki powrót, chwilami pod wiatr chwilami z wiatrem. Żeby nie musieć mocno zwalniać zostałem sobie trochę z tyłu i potem na solo goniłem grupę, wyszła fajna tempówka, bo było lekko w dół i grupa trzymała 40-50 km/h ;)
W Szybeniku już każdemu brakowało jedzenia, wszyscy byli już mega ujechani, ostatnie 10 km i byliśmy na kwaterze. Ciężki ale zajebisty trening został w nogach :)

Oby tak dalej ! No i dwie nieszablonowe przygody :P

http://connect.garmin.com/activity/456600472



Komentarze
Trollking
| 18:15 niedziela, 9 marca 2014 | linkuj Trupio-gotycki klimacik jak widzę :) wniosek taki, że jednak dowodzik się czasem przydaje.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa lkazd
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]