Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Virenque z miasteczka Zielona Góra. Mam przejechane 87014.77 kilometrów w tym 1170.98 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 30.13 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trzymaj Koło Fajny Weekend :) Warto odwiedzić:
Blog Garenge
Jimmy
Virtualtrener Mój idol: Richard Virenque

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Virenque.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
123.61 km 0.00 km teren
04:21 h 28.42 km/h:
Maks. pr.:68.35 km/h
Kadencja:
HR max:193 ( 95%)
HR avg:168 ( 82%)
Podjazdy:2152 m
Kalorie: kcal

Maraton Liczyrzepa w Karpaczu

Sobota, 18 września 2010 · dodano: 19.09.2010 | Komentarze 1

Ostatni maraton w tym roku już za mną, szykowałem się bardzo na ten start, a jak wyszło to można przeczytać dalej :P

Temperatura w sobotę nie rozpieszczała, jako że mieszkałem w Sobieszowie to postanowiłem, że rano do Karpacza pojadę rowerem i będę miał rozgrzewkę - wyszło 18 km w lekkim tempie, może trochę za dużo ;) Jak tak jechałem czułem że nie ma coś mocy, ale to był chyba efekt 4 stopni ciepła.

Na starcie spotkałem się z Bartkiem, Romkiem i Magdą i z chłopakami ustawiliśmy się na starcie, niestety gdzieś w środku sektora.
Start, od razu ostro pod Orlinek, wyjeżdżam na główną drogę i już widzę że jest jakieś 200 metrów straty do czołówki (efekt startu wspólnego). No nic, trzeba sobie udowodnić, że to właśnie w górach jestem mocny i rozpoczynam gonienie czuba, Romek i Bartek niestety zostają trochę za mną.
Na szczycie Orlinka jadę już właściwie z czołówką MEGA więc coś sobie udowodniłem :) Następnie szybki zjazd do Borowic i o dziwo zjeżdżam bardzo dobrze wyprzedzając kolejne osoby. Prowadzący z MEGA trochę jednak odjechali, ale na kolejnym podjeździe do Przesieki znowu jadę razem z nimi.

Wjeżdżamy tak na Zachełmnie i kolejny, nieprzyjemny zjazd, który na szczęście znam i jadę bardzo ładnie. Na dole jestem bardzo zadowolony, w końcu jadę w czołówce na górskim wyścigu :D:D W Sobieszowie mają czekać na mnie kibice - rodzinka, więc odpuszczam trochę grupę na jakieś 50 metrów (dogonię na kolejnym podjeździe ;)

No i teraz najgorsze, Sobieszów, skręt na Jagniątków, składam się przy moich kibicach i niestety tylne koło dostaje uślizgu, lecę i wiem że będzie masakra. Świst powietrza, dźwięki roweru uderzającego o asfalt i DUPA, leżę :(
Od razu wstaje i jak na wyścigach chcę jechać dalej, niestety klamka wykręcona w lewo, kierownica skręcona, delikatne bicie na kołach i zasklepione hamulce. Jakoś udaje się to poskładać i jadę dalej.

Psychika już jednak do bani i czuje zarówno szlify, jak i mięśnie które naciągnęły się podczas upadku, już wiem że od tej chwili tempo będzie turystyczne. Jak składałem rower minął mnie Bartek.
Do Michałowic podjechałem z jakimś kolarzem po zmianach jeszcze w dość mocnym tempie, po zjeździe utworzyła się grupka kilku osób i tak razem ciągnęliśmy aż do Jeżowa Sudeckiego.

Tutaj dały się we znaki naciągnięte wcześniej mięśnie i po kilku kilometrach skurcz, muszę się zatrzymać i rozmasować, wtedy mija mnie Romek w małej grupce.
Zjadam żel i jadę dalej ale spokojnie, bojąc się o kolejne skurcze (przede mną jeszcze aż 50 km).

Od tej pory jechałem już sam i szczerze mówiąc myślałem że jestem blisko końca stawki, kolejny podjazd przed Kowarami idzie całkiem lekko i szybko :)
Najgorszy dla mnie był odcinek płaski Kowary-Ścięgny solo pod wiatr, ale jakoś dojechałem.
Został ciężki podjazd do Karpacza ulicą Granitową, ale jak się okazało całkiem tam odżyłem i wyprzedziłem jeszcze chyba z 6 osób :)

Po wjeździe na stadion kiepskie oznakowanie, skręciłem w lewo a powinienem w prawo i przez to straciłem 3 miejsca :/

Jakby nie patrzeć:
63 OPEN, 13 M2 (a myślałem że gdzieś na szarym końcu).
Dane podałem z licznika, więc nie ma czasu jak leżałem i masowałem skurcze.
Generalnie jestem zadowolony, wygrałem sam ze sobą i ukończyłem pomimo kiepskiej kondycji psychicznej po upadku, o stratach w ciuchach nie chcę pisać bo tylko się można popłakać (akurat miałem wszystko oryginalne na sobie :(

Podziękowania dla chłopaków (Romek i Bartek) za miła atmosferę i kolejny wspólny start oraz dla dziewczyn (Magda i Ola) za bezcenne wsparcie na trasie.

Kilka fotek:
Lotny finisz ?


Na Orlinku było świetnie:


Gdzieś na trasie:


Podjazd:


Meta:


Od lewej: Koks Bartek, Koks Romek i Koksik Mikołaj :D
Kategoria Zawody



Komentarze
wober
| 18:10 poniedziałek, 20 września 2010 | linkuj Pierwsza fotka jest mistrzowska :)
Za rok rozje***my ten Karpacz i może będzie lepiej. Trzeba zimę przepracować dobrze i zrzucić trochę masy :)

ps. miłego wylegiwania się na urlopie i kuruj rany :D
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa iauli
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]