Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Virenque z miasteczka Zielona Góra. Mam przejechane 87014.77 kilometrów w tym 1170.98 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 30.13 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trzymaj Koło Fajny Weekend :) Warto odwiedzić:
Blog Garenge
Jimmy
Virtualtrener Mój idol: Richard Virenque

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Virenque.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
75.00 km 0.00 km teren
01:53 h 39.82 km/h:
Maks. pr.:58.40 km/h
Kadencja:
HR max:191 ( 95%)
HR avg:165 ( 82%)
Podjazdy:243 m
Kalorie: 1207 kcal

Wyścig w Lesznie 2013

Niedziela, 26 maja 2013 · dodano: 26.05.2013 | Komentarze 6

Wczorajszy wyścig w Suchym Lesie odpuściłem z uwagi na pogodę, szkoda wielka, ale w tych warunkach nie miało to większego sensu... Co roku mi coś wypada, może wreszcie wystartuję w 2014 :)

Dziś pobudka o 5:00, szybkie śniadanie, przyjeżdża Maks i jedziemy moim autem do Leszna. Jest bardzo zimno i wieje bardzo mocny wiatr - będzie ciężko. Z powodu wiatru zabieram karbonowy stożek tylko na tył, z przodu zakładam treningowe koło - i to była świetna decyzja :)

W Lesznie jesteśmy tak, że idealnie starczy czasu na wizytę w Biurze, WC, przebranie się i chwilowe pokręcenie. Miałem zapewniony pierwszy sektor więc nie musiałem się bać o pozycję startową. O 8:45 pojawiam się na starcie, sektor już pełen i mimo wszystko wybitnej pozycji startowej nie mam, już na dzień dobry będzie strata do "liderów". Ale to mnie nie martwi, bo start miał być czysto treningowy i bardziej dla zabawy niż wyniku.

3,2,1... ruszamy :)
Od razu mocne tempo czego można się było spodziewać, zero zaskoczenia, nie mam problemu z trzymaniem tempa i przechodzeniem tych co jakieś tam problemy mają. Do samego czuba grupy jednak nie ma szans się przebić, jest dość nerwowo. Gdzieś na 10 kilometrze w środku peletonu kraksa, widać iskry na asfalcie - ostro. Oczywiście jestem zmuszony się zatrzymać, pierwsza grupa odjeżdża. Po minięciu poszkodowanych zaczynamy gonić czołówkę, idzie coś niemrawo - widać ich ale cały czas w tej samej odległości. Wychodzę na zmianę, trzymam przez jakieś 600 metrów powyżej 50 km/h, co ostatecznie prowadzi do dojazdu do pierwszej grupy - wreszcie można trochę odsapnąć.

Jazda w grupie jest beznadziejna, niestety cała masa "trzepaków" nie umiejących jeździć w grupie, co chwilę hamowanie, niektórzy robią rybki, przepychanki - jest naprawdę niebezpiecznie :/

Po drodze zaczęło też padać, na szczęście dość szybko się wypogodziło. Były też kolejne kraksy, w sumie w głównej grupie widziałem trzy kraksy, a dźwięk karbonu szlifującego o asfalt utwierdził mnie w przekonaniu, że jadę tylko jedno kółko. Po prostu się bałem i nie chciałem ryzykować zakończenia sezonu w maju...

Na rozjeździe więc pojechałem prosto, w grupie około 30-40 osób i to właśnie z nas miał się wyłonić zwycięzca tego dystansu.
Zaczęła się jeszcze większa nerwówka, ataki, zaciągi i zwalnianie poniżej 30 km/h. Na lekkiej hopce próbuję ucieczki, ale zyskuję 400 metrów i widzę że nie dam rady - zbyt silny wiatr, odpuszczam.

Przed ostatnim zakrętem mam dobrą pozycję, niestety zamykają mnie przy krawężniku i na ostatnią długą prostą wjeżdżam prawie na samym końcu :/ Oczywiście nie ma szans mijać kogokolwiek, czekam na ostatnie metry. Coś się zaczyna dziać, grupa się rozrzedza, lecę bokiem i zaczynam zyskiwać. No i powtórka z zeszłego roku, przede mną straszna kraksa, zwalniam prawie do zera - tracę szansę na dobre miejsce. Po drodze do mety jeszcze jedna kraksa - masakra.
Wjeżdżam na 21 miejscu OPEN, w sumie spoko, to był tylko trening.

Oficjalnie:
OPEN: 21
M2 Szosa: 11

Ogólnie dobry trening, cały czas obstawiałem tyły grupy co wiązało się z ciągłymi interwałami i zaciągami.

Ale za rok zastanowię się dwa razy czy w ogóle przyjechać, jest po prostu zbyt niebezpiecznie, a i tak sprinterem nie jestem... Jednak co góry to góry :D

I nawet foto jakieś w sieci znalazłem :)




Kategoria 70-90, Zawody



Komentarze
Virenque
| 04:52 środa, 29 maja 2013 | linkuj Jeden Easton bo był huraganowy wiatr i miałbym żaglówkę zamiast roweru :) tak się sprawdziło idealnie.
Co do grup, w RM masz zazwyczaj jakieś góry gdzie zostają najmocniejsi, tu długo utrzymują się osoby które zbyt często w peletonie nie jeżdżą - i efekt jest jaki jest.
kris91
| 19:49 wtorek, 28 maja 2013 | linkuj Ps. Czemu tylko jeden Easton ? ;)
kris91
| 19:43 wtorek, 28 maja 2013 | linkuj A o dziwo duża grupa w Road Maraton jedzie i dojeżdża bez większych kraks... ?! ;)

Graty Mikołaj, zdrowie najważniejsze :)
klosiu
| 19:07 poniedziałek, 27 maja 2013 | linkuj Masakra, opis jak w dobrym dreszczowcu :).
Dlatego nie jeżdżę już na Leszno odkąd nie jest już w supermaratonach. Przy ogólnym poziomie kultury jazdy start wspólny można porównać z lądowaniem na plaży Omaha ;)).
W Lesznie nawet jak się uzbierał peletonik 30 osobowy w supermaratonach, to już bywało nerwowo :).
Na start wspólny można sobie jechać na mastersów, ale taka masówka to za duże ryzyko.
miszad
| 07:13 poniedziałek, 27 maja 2013 | linkuj Podziwiam za odwagę. Z Piły jechali w zeszłym roku i tak się nasłuchałem o trzepactwie i kraksach, że na razie się nie wybieram.
Rodman
| 17:27 niedziela, 26 maja 2013 | linkuj góry rulezz !!!
z takiej perspektywy podział na grupki w supermaratonach już mi nie przeszkadza ;-))
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa iazaw
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]