Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Virenque z miasteczka Zielona Góra. Mam przejechane 87014.77 kilometrów w tym 1170.98 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 30.13 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trzymaj Koło Fajny Weekend :) Warto odwiedzić:
Blog Garenge
Jimmy
Virtualtrener Mój idol: Richard Virenque

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Virenque.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

0 - 70

Dystans całkowity:27602.58 km (w terenie 1017.98 km; 3.69%)
Czas w ruchu:948:32
Średnia prędkość:29.14 km/h
Maksymalna prędkość:86.00 km/h
Suma podjazdów:197020 m
Maks. tętno maksymalne:197 (98 %)
Maks. tętno średnie:761 (382 %)
Suma kalorii:508804 kcal
Liczba aktywności:551
Średnio na aktywność:50.19 km i 1h 43m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
15.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Kadencja:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Rozgrzewka przed Izerski Tour

Sobota, 20 sierpnia 2011 · dodano: 21.08.2011 | Komentarze 0

W miarę porządna rozgrzewka przed wyścigiem - przejechane m.in. ostatnie 6 kilometrów trasy co by poznać finisz.
Kategoria 0 - 70, Góry


Dane wyjazdu:
21.13 km 0.00 km teren
01:09 h 18.37 km/h:
Maks. pr.:53.40 km/h
Kadencja:21.0
HR max:179 ( 88%)
HR avg:153 ( 75%)
Podjazdy:716 m
Kalorie: 755 kcal

A po wyścigu.... Stóg Izerski :D

Sobota, 20 sierpnia 2011 · dodano: 21.08.2011 | Komentarze 6

Chyba nie jestem do końca normalny ;)
Po wyścigu zaczęliśmy gadać z Marcinem o Stogu Izerskim, że fajnie jakby tam się wyścig kończył, bo podjazd jest ciężki. Ja nigdy tam nie wjeżdżałem, bo zawsze z Jeleniej Góry było mi jakoś nie po drodze. No i padł szalony pomysł, że zrobimy sobie ten podjazd :) Szalony, bo nogi raczej zmęczone, w dodatku pełne słońce czyli piękna patelnia.

Uzupełniliśmy bidony i ruszamy z Czerniawy do Świeradowa, czyli taka krótka rozgrzewka. Stąd już zaczynamy właściwy uphill, a jest co podjeżdżać, bo na 6 kilometrach mamy 700 metrów przewyższenia. Najgorszy jest chyba początek, bo długo trzyma mocna stromizna. Jedziemy z Marcinem, za nami swoim tempem kręci kolega Grzesiek. Potem się trochę wypłaszcza i w nagrodę za wysiłek pojawiają się piękne widoki, szczególnie tam, gdzie przecinamy trasę zjazdową i kolej gondolową. Jedziemy razem, rozmawiamy i podziwiamy okolicę - bardzo sympatycznie :)
Przed nami jeszcze trudna końcówka i jesteśmy na szczycie, kilka pamiątkowych fotek, czekamy na Grześka i zjeżdżamy na dół. Zjazd to masakra, strasznie bolą mnie nadgarstki i trzeba uważać na masy turystów.
W Świeradowie się rozstajemy i każdy uderza w swoją stronę.

Genialny deser po wyścigu, a ja stwierdzam, że jeśli chodzi o góry jestem psycholem ;)

Czas podjazdu:
30:43 (jak na to, że mieliśmy wyścig w nogach to super)



Z Marcinem (krzywy)


Widokowo:


Kategoria 0 - 70, Góry


Dane wyjazdu:
8.20 km 0.00 km teren
00:20 h 24.60 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Kadencja:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:300 m
Kalorie: kcal

Najdłuższy trening w życiu ;)

Piątek, 19 sierpnia 2011 · dodano: 21.08.2011 | Komentarze 1

Popołudniu przyjazd w Karkonosze, żeby jeszcze coś pokręcić przed wyścigiem w sobotę.
Generalnie super pogoda, bardzo ciepło i pełne słońce.
Przebieram się szybko, biorę bidon i lecę na typową "przepalankę". Jednak z prawej strony widzę niepokojące - grafitowe chmury, więc w razie czego cofam się po nowo zakupioną pelerynkę przeciwdeszczową.
Normalnie chyba bym zrezygnował, bo nie wyglądało to ciekawie ale w czwartek nie kręciłem więc po prostu musiałem rozruszać nogi.
Początkowo miałem się kierować tradycyjnie na Przesiekę, ale pojechałem z Sobieszowa przez Jagniątków na Michałowice.

Wjechałem do góry (z resztą w bardzo dobrym tempie) i nagle słyszę grzmoty i widzę jak się błyska - nade mną czarne chmury i burza. No to ja od razu w tył zwrot i zjeżdżam do Sobieszowa. Po chwili zaczyna lać deszcz i sypać grad, momentalnie z drogi zrobiła się rzeka, lało tak że wyglądało to jak dym - normalnie kosmos.
Schodzę z roweru i chowam się pod daszkiem jakiejś szopy, grzmi jak cholera, zrobiło się zimno i niestety tak wiało że deszcz lał z boku więc i tak byłem mokry - dobrze że miałem pelerynkę, zdała egzamin ;)

Jak przeszła burza telefon do żony i powrót autem do domu, cały czas lało i zjazd był niebezpieczny, poza tym przemoczenie wszystkiego i brudny rower przed wyścigiem nie były dobrym pomysłem.
W ten sposób zaliczyłem mój "najdłuższy" trening ;)
NIE POLECAM !! :)
Kategoria 0 - 70, Góry


Dane wyjazdu:
64.34 km 0.00 km teren
02:00 h 32.17 km/h:
Maks. pr.:52.80 km/h
Kadencja:22.0
HR max:181 ( 89%)
HR avg:152 ( 74%)
Podjazdy:299 m
Kalorie: 1329 kcal

Interwały

Wtorek, 16 sierpnia 2011 · dodano: 16.08.2011 | Komentarze 1

Dziś trzeba było zrobić już coś bardziej specjalistycznego więc interwały.
Po niedzieli miałem trochę przykwaszone nogi, ale jakoś inaczej niż zwykle, więc nie wiem czy coś innego nie miało na to wpływu oprócz ustawki.

Trening zaliczony, udało się uniknąć deszczu chociaż dookoła grafitowe chmury :)
Na początku jechało się ciężko, ale z czasem coraz lepiej.

Kategoria 0 - 70, Interwały


Dane wyjazdu:
67.20 km 0.00 km teren
02:05 h 32.26 km/h:
Maks. pr.:57.10 km/h
Kadencja:23.0
HR max:176 ( 86%)
HR avg:151 ( 74%)
Podjazdy:250 m
Kalorie: 1358 kcal

Jeszcze spokojnie

Piątek, 12 sierpnia 2011 · dodano: 12.08.2011 | Komentarze 0

Dziś jeszcze kontynuacja lekkich treningów odpoczynkowych po ciężkich górach :) Nie ma to jak pokręcić sobie w spokoju bez żadnej napinki.
Pogoda dziś super, wyszło słońce, zrobiło się znowu ciepło. Wiatr wiał, ale nie tak jak ostatnio.
Mocniejsza jazda zacznie się w niedzielę, a jutro całkowity relaks :)

No a teraz znowu siedzę w robocie :/

śr. kadencja: 88
Kategoria 0 - 70


Dane wyjazdu:
62.40 km 0.00 km teren
02:02 h 30.69 km/h:
Maks. pr.:48.00 km/h
Kadencja:15.0
HR max:164 ( 80%)
HR avg:140 ( 68%)
Podjazdy:250 m
Kalorie: 1043 kcal

Lajtowo na wietrze

Środa, 10 sierpnia 2011 · dodano: 10.08.2011 | Komentarze 4

Budzę się dziś rano, patrze za okno w obawie przed deszczem, ale widzę że sucho. Podnoszę wzrok na drzewa i masakra - bujają się na wietrze jak szalone - będzie rzeźnia pomyślałem :)

Ogólnie na szczęście miało być dziś lekko, więc nie musiałem się zajeżdżać. Jechało się raczej źle, rower mi rzucało na lewo i prawo, a pod wiatr prawie stawałem w miejscu, chwilami z górki jechałem wolniej niż normalnie po płaskim. Ciężkie jest życie wycieniowanego "górala" na płaskim pod wiatr ;)

No ale trening zaliczony i to najważniejsze, dobrze że nie padało, aczkolwiek było zimno i nieprzyjemnie. Zauważyłem, że miałem dziś bardzo niski puls.

Ogólnie teraz po ciężkim tygodniu w górach odpoczywam, lajtowy trening co dwa dni. Dopiero w niedzielę mocniej na ustawce i potem dwa mocne treningi w tygodniu. To powinno mnie dobrze przygotować do Touru Izerskiego w przyszłą sobotę.
A po udanym TdP i Rajczy nabrałem pewności siebie i co tu dużo gadać... mam zamiar walczyć o zwycięstwo :) Nie wiem tylko jak tam będzie z obsadą.
Kategoria 0 - 70


Dane wyjazdu:
49.00 km 0.00 km teren
01:15 h 39.20 km/h:
Maks. pr.:64.00 km/h
Kadencja:15.0
HR max:145 ( 71%)
HR avg:130 ( 64%)
Podjazdy: m
Kalorie: 600 kcal

Spóźniony rozjazd

Wtorek, 9 sierpnia 2011 · dodano: 09.08.2011 | Komentarze 1

Po ostatnich wyścigach trzeba było zrobić rozjazd, miał być wczoraj ale po powrocie z urlopu miałem tyle na głowie, że zwyczajnie zabrakło czasu :/
Miałem to przełożyć na dziś rano, ale okazało się że mam problemy z zębem u musiałem odwiedzić dentystę :(

Na szczęście udało się pokręcić chociaż trochę na trenażerze późnym wieczorem, w sumie nie pamiętam żebym kiedyś kończył trening o 22:00 :P
Kategoria 0 - 70, Trenażer


Dane wyjazdu:
56.79 km 0.00 km teren
01:47 h 31.84 km/h:
Maks. pr.:76.90 km/h
Kadencja:26.0
HR max:191 ( 94%)
HR avg:172 ( 84%)
Podjazdy:1198 m
Kalorie: 1552 kcal

Tour de Pologne amatorów

Piątek, 5 sierpnia 2011 · dodano: 06.08.2011 | Komentarze 4

Do końca nie wiedziałem jak traktować ten start, miało być 1500 osób więc duże ryzyko przypadku jeśli chodzi o ustawienie na starcie itp. Na szczęście organizator w ostatniej chwili zmienił regulamin i zrobił start w sektorach z liczonym czasem netto.
W każdym bądź razie po tym jak musiałem odpuścić Tatry Tour postanowiłem pojechać w miarę mocno ale bez przesady, bo na następny dzień zaplanowany miałem jeszcze wyścig Rajcza Tour.

Dzień wcześniej odbieram pakiet startowy: numer z chipem, koszulkę, skarpetki, bon do Term Bukovina i bon na jedzenie na mecie – przyznam że opłata była spora bo 100 zł, ale to co otrzymaliśmy w zamian bije na głowę wszystkie maratony...

Na start przyjeżdżam sporo wcześniej po krótkiej rozgrzewce, pełno kolarzy półpro jak ja to mówię, z różnych klubów itp. Udaje ustawić mi się na początku drugiego sektora, wokół kilka mocnych osób – jest dobrze :)
Stoimy w sektorach coś około godziny czekając na start, niestety w pełnym słońcu – masakra.

W sektorze pierwszym gwiazdy – Szurkowski, Wesołowski, Zakościelny itp... Fajna, ale nerwowa atmosfera, w końcu odliczanie i start. Ruszamy 2 minuty po pierwszym sektorze.
Na początek krótki podjazd do Ronda na Klinie, jeszcze przed nim doganiamy VIPów :D:D
Teraz baaaardzo szybki i sprawny zjazd do Poronina – drogi zamknięte to można szaleć, prędkości dochodzące do 80 km/h.
Jedziemy sprawnie grupą po zmianach, wokół pełno kibiców – genialna wręcz atmosfera.

Na dole zaczynamy podjazd pod Ząb – dla mnie chyba najgorszy, początek ostro z blatu, idą mocne zaciągi, grupa bardzo wykruszona ale się trzymam. Czuję, że rozgrzewka była za krótka, przed samym szczytem strzelam, bo mam w głowie kolejne podjazdy i Rajczę – nie ma sensu się zajeżdżać.
Na zjeździe łączymy się w fajną grupę kilkunastoosobową i po niedługim czasie zaczynamy kolejny podjazd pod Ząb, ale z drugiej strony. Jest dobrze, noga już podaje, prowadzę grupę, znowu kilka osób strzela. Podjazd dość dziwny, bo co jakiś czas były krótkie ale szybkie zjazdy, na jednym z nich spada mi łańcuch :/ Muszę się zatrzymać i tracę kontakt z „moją” mocną grupą. Jako, że mamy zjazd jestem na przegranej pozycji, gonię ale ostatecznie już ich nie dochodzę na zjazdach i do Zakopianki kręcę sam.

Przekraczamy ulicę i zaczyna się podjazd pod Gliczarów, dojeżdża do mnie ktoś z SMS Świdnica i lecimy ładnie po zmianach. Przed nami „ściana płaczu” tego wyścigu czyli Gliczarów Górny. Podkręcam tempo, gubię kolegę i zaczynam właściwy podjazd gdzie nachylenia dochodzą do 23%. Widzę, że niektórzy już prowadzą rowery, ja jadę, moje przełożenie 39x27 daje radę i mijam sporo innych kolarzy, tutaj każdy jedzie sam :P

Dojeżdżam do premii górskiej w Gliczarowie i teraz krótki odcinek szczytowy, krótkie zjazdy i podjazdy, znowu robi się mała grupka i jazda po zmianach. Skręt w lewo i zabójczy zjazd przez Rusiński Wierch, jest ostro, końcówka bardzo niebezpieczna – na drzewach materace :) Tutaj jadę całkiem fajnie i nikt mnie nie wyprzedza, a trzeba dodać że niektórzy jechali jak samobójcy...

No i zaczynamy ostatni podjazd pod Bukowinę, który znam bardzo dobrze. Biorę fiolkę Powera licząc że zadziała w dobrym momencie :)
Od początku jadę dość mocno i gubię całą moją grupę, z przodu majaczą pojedyncze sylwetki kolarzy. Do kościoła jedzie się dość ciężko ale wyraźnie mocniej niż inni, których mijam sporo. Przy kościele zaczyna się wypłaszczenie, a we mnie wstępuje jakiś demon :) Od tej chwili z licznika nie schodzi praktycznie 30km/h, a przecież jest pod górę. Wyprzedzam ludzi jak tyczki, trzech łapie się koła i się perfidnie wiezie. Wyprzedzamy kolejnych kolarzy. Przed ostatecznym wypłaszczeniem jest jeszcze jeden fragment mocniej nachylony. Tutaj dwóch odpada i na kole mam jeszcze jednego „pasażera”. Do mety zostaje jakieś 500m, kolega atakuje z koła (ktoś z grupy RMF Mountain Dew), leci bardzo mocno ale nie odpuszczam, puls 190 ale udało się złapać koło. Jak już zobaczyłem w oddali metę zaczynam swój atak, lecę ponad 40 km/h, a jest trochę pod górę, i wygrywam z nim :) To mi wystarczy do pełni szczęścia.

Podsumowując jestem bardzo zadowolony, bo i miejsce super. Gdyby nie spadł mi łańcuch myślę, że urwał bym jeszcze 3-4 minuty, a to już w ogóle byłoby świetnie.
Miejsca:
38 OPEN
14 M2

Koszt uczestnictwa – 100zł, jazda po zabezpieczonej trasie bez samochodów, podjeżdżanie motoru z kamerami, wozu technicznego mavica i super doping na całej trasie – BEZCENNE.
Super impreza i świetna zabawa !!!!

Po dojechaniu na metę szybki posiłek i parę fotek jak poniżej, popołudniu poszedłem z buta na premię w Gliczarowie oglądać kolarzy – idealne rozchodzenie mięśni, bo w dwie strony wyszło prawie 10km.



No to teraz parę fotek:










I kolarze:








Kategoria 0 - 70, Góry, Zawody


Dane wyjazdu:
32.00 km 0.00 km teren
01:15 h 25.60 km/h:
Maks. pr.:62.20 km/h
Kadencja:23.0
HR max:166 ( 81%)
HR avg:138 ( 67%)
Podjazdy:482 m
Kalorie: 544 kcal

Oglądając Tour de Pologne na żywo

Czwartek, 4 sierpnia 2011 · dodano: 04.08.2011 | Komentarze 1

Dziś już etap Zakopane-Zakopane i kolarze jadący przez Bukowinę i Głodówkę.
Najpierw obejrzałem peleton na pierwszym okrążeniu na szybkim zjeździe do Poronina, potem odebrałem pakiet startowy TdP amatorów, następnie oglądanie kolarzy na rondzie - najpierw ucieczka i czekanie na peleton.

Jak przejechali wróciłem na kwaterę i dawaj na rower. Szybki ale spokojny wjazd na Głodówkę, gdzie spotykam Krisa i Deadiego z forum. Kilka zdjęć ucieczki, parę fotek jak przejeżdżamy premię górską i potem czekamy na peleton, bo była to strefa bufetu.
Pech chciał, że nie trafił pod moje nogi żaden bidon, a ludzie dookoła nawet po kilka sztuk :/ Ale Kris złapał Enervita, więc chyba lepiej nic nie złapać ;)

Jak przejechali zjechałem na Stasikówkę i stąd spokojny podjazd raz jeszcze na Głodówkę. Z nogami jest OK chociaż po wczoraj jednak trochę przykwaszone. Zobaczymy jak będzie jutro na wyścigu i przede wszystkim jak rozwiążą start 1500 osób...

Foty z wyścigu wstawię później :)
Kategoria 0 - 70


Dane wyjazdu:
64.31 km 0.00 km teren
02:26 h 26.43 km/h:
Maks. pr.:66.30 km/h
Kadencja:13.0
HR max:184 ( 90%)
HR avg:158 ( 77%)
Podjazdy:1539 m
Kalorie: 1593 kcal

Nie ma lipy

Poniedziałek, 1 sierpnia 2011 · dodano: 01.08.2011 | Komentarze 0

Dziś w Bukowinie tak jak w ostatnich dniach, czyli cały czas mgła, od czasu do czasu deszcz i zimno :/
Popołudniu przestało padać, szosy trochę podeschły więc stwierdziłem że wypada coś pokręcić, było już w sumie dość późno, bo 17:00.

Jako, że bałem się nagłego deszczu postanowiłem trenować bliskie podjazdy. Na początek zrobiłem 5 razy w tą i z powrotem podjazd na Głodówkę znany z TdP. Po kilometrze już wjeżdżało się we mgłę i wszędzie było mokro... Po co ja czyszczę ten rower każdego dnia to nie wiem ;) Mleko straszne, widoczność minimalna, dobrze że zabrałem z domu tylne światełko.

Po pięciu takich rundach postanowiłem obczaić końcówkę TdP amatorów i wjechałem na Ruciński Wierch, z którego poprowadzono zjazd. Droga widać już połatana, ale ile syfu na tej drodze - koszmar. Ze stoków spłynęło błoto, pełno kamyczków itp... Średnio ta droga nadaje się na wyścig :/ Nie pytajcie jak wygląda teraz rower :(
Następnie zrobiłem już podjazd tak jak do mety rondo-rondo przez Bukowinę Tatrzańską, nie spinałem się jakoś szczególnie i wyszedł mi czas 12:47, czyli średnia 18,7 km/h
Jako, że było mi mało podjechałem raz jeszcze na Głodówkę i kawałek dalej po czym zjechałem już na kwaterę.

Muszę przyznać, że trening wyszedł konkretny, rzadko kiedy na trasie 60km wychodzi przewyższenie ponad 1500m. Profil dzisiejszej jazdy wygląda jak profil TdP po rundach :) Kadencji nie podaję, bo jak jechałem na stójce pokazywało 0, albo się zasyfił błotem ale siada bateria.
W końcu poczułem, że jeżdżę po górach i to chodzi :D

Kategoria 0 - 70, Góry