Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Virenque z miasteczka Zielona Góra. Mam przejechane 87014.77 kilometrów w tym 1170.98 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 30.13 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trzymaj Koło Fajny Weekend :) Warto odwiedzić:
Blog Garenge
Jimmy
Virtualtrener Mój idol: Richard Virenque

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Virenque.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
8.20 km 0.00 km teren
00:20 h 24.60 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Kadencja:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:300 m
Kalorie: kcal

Najdłuższy trening w życiu ;)

Piątek, 19 sierpnia 2011 · dodano: 21.08.2011 | Komentarze 1

Popołudniu przyjazd w Karkonosze, żeby jeszcze coś pokręcić przed wyścigiem w sobotę.
Generalnie super pogoda, bardzo ciepło i pełne słońce.
Przebieram się szybko, biorę bidon i lecę na typową "przepalankę". Jednak z prawej strony widzę niepokojące - grafitowe chmury, więc w razie czego cofam się po nowo zakupioną pelerynkę przeciwdeszczową.
Normalnie chyba bym zrezygnował, bo nie wyglądało to ciekawie ale w czwartek nie kręciłem więc po prostu musiałem rozruszać nogi.
Początkowo miałem się kierować tradycyjnie na Przesiekę, ale pojechałem z Sobieszowa przez Jagniątków na Michałowice.

Wjechałem do góry (z resztą w bardzo dobrym tempie) i nagle słyszę grzmoty i widzę jak się błyska - nade mną czarne chmury i burza. No to ja od razu w tył zwrot i zjeżdżam do Sobieszowa. Po chwili zaczyna lać deszcz i sypać grad, momentalnie z drogi zrobiła się rzeka, lało tak że wyglądało to jak dym - normalnie kosmos.
Schodzę z roweru i chowam się pod daszkiem jakiejś szopy, grzmi jak cholera, zrobiło się zimno i niestety tak wiało że deszcz lał z boku więc i tak byłem mokry - dobrze że miałem pelerynkę, zdała egzamin ;)

Jak przeszła burza telefon do żony i powrót autem do domu, cały czas lało i zjazd był niebezpieczny, poza tym przemoczenie wszystkiego i brudny rower przed wyścigiem nie były dobrym pomysłem.
W ten sposób zaliczyłem mój "najdłuższy" trening ;)
NIE POLECAM !! :)
Kategoria 0 - 70, Góry


Dane wyjazdu:
96.41 km 0.00 km teren
03:00 h 32.14 km/h:
Maks. pr.:52.10 km/h
Kadencja:23.0
HR max:174 ( 85%)
HR avg:146 ( 71%)
Podjazdy:373 m
Kalorie: 1838 kcal

Coś było nie tak jak trzeba

Środa, 17 sierpnia 2011 · dodano: 17.08.2011 | Komentarze 6

Dziś z założenia miało być mocniej, szczególnie że to ostatni konkretny trening przed wyścigiem w sobotę.
Ale od początku coś było nie tak i nie mogłem wejść na prawidłowe obroty. W dodatku bardzo duży ruch samochodowy i co chwilę TiR z naprzeciwka tylko utrudniały jazdę.
W drugiej części przyszedł czas na ciężkie tempówki siłowe na maksymalnym obciążeniu i niskiej kadencji. I też trochę dupa, bo co chwilę coś mi przeszkadzało i wybijało z rytmu, to autobus, to jakaś idiotka wyjeżdżająca z parkingu, no po prostu dramat.

Podsumowując trening średnio udany, a forma przed Izerami też jakby słaba :( No chyba, że to tylko kiepska dyspozycja dnia... zobaczymy w sobotę.

Kategoria 90-100


Dane wyjazdu:
64.34 km 0.00 km teren
02:00 h 32.17 km/h:
Maks. pr.:52.80 km/h
Kadencja:22.0
HR max:181 ( 89%)
HR avg:152 ( 74%)
Podjazdy:299 m
Kalorie: 1329 kcal

Interwały

Wtorek, 16 sierpnia 2011 · dodano: 16.08.2011 | Komentarze 1

Dziś trzeba było zrobić już coś bardziej specjalistycznego więc interwały.
Po niedzieli miałem trochę przykwaszone nogi, ale jakoś inaczej niż zwykle, więc nie wiem czy coś innego nie miało na to wpływu oprócz ustawki.

Trening zaliczony, udało się uniknąć deszczu chociaż dookoła grafitowe chmury :)
Na początku jechało się ciężko, ale z czasem coraz lepiej.

Kategoria 0 - 70, Interwały


Dane wyjazdu:
109.18 km 0.00 km teren
03:10 h 34.48 km/h:
Maks. pr.:59.50 km/h
Kadencja:25.0
HR max:190 ( 93%)
HR avg:153 ( 75%)
Podjazdy:387 m
Kalorie: 2018 kcal

Ustawka Obornicka

Niedziela, 14 sierpnia 2011 · dodano: 14.08.2011 | Komentarze 1

Po lekkich treningach w tym tygodniu przyszłą pora na jakiś konkret, czyli ustawka na rondzie Obornickim.
Pogoda od rana super, aż chciało się kręcić.

Dojazd na rondo w tempie spacerowym i czekamy aż się grupa uzbiera. Pomimo długiego weekendu zebrało się całkiem sporo osób, w tym znajomi z forumszosowego (Borys i Rafał) oraz z bikestats ([url=http://www.bikestats.pl/rowerzysta/Winq]Krzysiek/url]).
Od startu tempo raczej spokojne, dopiero za Poznaniem zaczęło się mocne, ale za to równe tempo, jechało się przyjemnie po zmianach.
Generalnie liczyłem na dużą pętlę, ale niestety nikt nie był zainteresowany i wszyscy skręcają w Obornikach na Murowaną Goślinę.

No i tu zaczyna się ogień, ciągłe zrywy a głównym prowodyrem był Aleksander Dorożała znany z MTB. Chwilami tempo wręcz zawrotne, a jechaliśmy pod wiatr. Trzymałem się z przodu grupy, bo wiedziałem że zaraz wszystko zacznie pękać. No i się nie pomyliłem, co chwilę widziałem że jest nas coraz mniej :)
Co chwilę ktoś skakał, więc jak na wyścigu: szybkie zrywy, spawanie grupy i pełna koncentracja - fajny trening przed wyścigiem w sobotę.

Uszczuplona mocno grupa dojechała do zjazdu na Poligon w Biedrusku i część pojechała na Poznań, a część kręcić na poligonie. Jako, że mi było zdecydowanie za mało pojechałem na Poligon i razem Krzyśkiem pojechaliśmy jeszcze rundę przez Złotkowo, Sobotę i Kiekrz. Następnie On do Strzeszynka, a ja z powrotem na poligon i do domu przez Radojewo.

Fajny trening wyszedł, myślałem że po górach i tygodniu spokoju będzie zdecydowanie gorzej, tak więc optymizm przed Izerami jest :) No i ładny max HR mi wyszedł, ciekawe gdzie, bo nie kojarzę :)

średnia samej ustawki wyszła 39,1 km/h (nieźle)

śr. kadencja: 88

Kategoria 100-120, Ustawki


Dane wyjazdu:
67.20 km 0.00 km teren
02:05 h 32.26 km/h:
Maks. pr.:57.10 km/h
Kadencja:23.0
HR max:176 ( 86%)
HR avg:151 ( 74%)
Podjazdy:250 m
Kalorie: 1358 kcal

Jeszcze spokojnie

Piątek, 12 sierpnia 2011 · dodano: 12.08.2011 | Komentarze 0

Dziś jeszcze kontynuacja lekkich treningów odpoczynkowych po ciężkich górach :) Nie ma to jak pokręcić sobie w spokoju bez żadnej napinki.
Pogoda dziś super, wyszło słońce, zrobiło się znowu ciepło. Wiatr wiał, ale nie tak jak ostatnio.
Mocniejsza jazda zacznie się w niedzielę, a jutro całkowity relaks :)

No a teraz znowu siedzę w robocie :/

śr. kadencja: 88
Kategoria 0 - 70


Dane wyjazdu:
62.40 km 0.00 km teren
02:02 h 30.69 km/h:
Maks. pr.:48.00 km/h
Kadencja:15.0
HR max:164 ( 80%)
HR avg:140 ( 68%)
Podjazdy:250 m
Kalorie: 1043 kcal

Lajtowo na wietrze

Środa, 10 sierpnia 2011 · dodano: 10.08.2011 | Komentarze 4

Budzę się dziś rano, patrze za okno w obawie przed deszczem, ale widzę że sucho. Podnoszę wzrok na drzewa i masakra - bujają się na wietrze jak szalone - będzie rzeźnia pomyślałem :)

Ogólnie na szczęście miało być dziś lekko, więc nie musiałem się zajeżdżać. Jechało się raczej źle, rower mi rzucało na lewo i prawo, a pod wiatr prawie stawałem w miejscu, chwilami z górki jechałem wolniej niż normalnie po płaskim. Ciężkie jest życie wycieniowanego "górala" na płaskim pod wiatr ;)

No ale trening zaliczony i to najważniejsze, dobrze że nie padało, aczkolwiek było zimno i nieprzyjemnie. Zauważyłem, że miałem dziś bardzo niski puls.

Ogólnie teraz po ciężkim tygodniu w górach odpoczywam, lajtowy trening co dwa dni. Dopiero w niedzielę mocniej na ustawce i potem dwa mocne treningi w tygodniu. To powinno mnie dobrze przygotować do Touru Izerskiego w przyszłą sobotę.
A po udanym TdP i Rajczy nabrałem pewności siebie i co tu dużo gadać... mam zamiar walczyć o zwycięstwo :) Nie wiem tylko jak tam będzie z obsadą.
Kategoria 0 - 70


Dane wyjazdu:
49.00 km 0.00 km teren
01:15 h 39.20 km/h:
Maks. pr.:64.00 km/h
Kadencja:15.0
HR max:145 ( 71%)
HR avg:130 ( 64%)
Podjazdy: m
Kalorie: 600 kcal

Spóźniony rozjazd

Wtorek, 9 sierpnia 2011 · dodano: 09.08.2011 | Komentarze 1

Po ostatnich wyścigach trzeba było zrobić rozjazd, miał być wczoraj ale po powrocie z urlopu miałem tyle na głowie, że zwyczajnie zabrakło czasu :/
Miałem to przełożyć na dziś rano, ale okazało się że mam problemy z zębem u musiałem odwiedzić dentystę :(

Na szczęście udało się pokręcić chociaż trochę na trenażerze późnym wieczorem, w sumie nie pamiętam żebym kiedyś kończył trening o 22:00 :P
Kategoria 0 - 70, Trenażer


Dane wyjazdu:
124.71 km 0.00 km teren
03:33 h 35.13 km/h:
Maks. pr.:79.90 km/h
Kadencja:26.0
HR max:185 ( 91%)
HR avg:161 ( 79%)
Podjazdy:1245 m
Kalorie: 2512 kcal

Rajcza Tour MEGA

Sobota, 6 sierpnia 2011 · dodano: 06.08.2011 | Komentarze 7

Jako, że nie pojechałem Tatry Tour, więc żeby to sobie zrewanżować postanowiłem wystartować w wyścigu Rajcza Tour (100 km od Zakopanego). To, że mogłem pojechać zawdzięczam żonie, za co bardzo jej z tego miejsca dziękuję :)

Nogi trochę sztywne po wczorajszym TdP ale nie może być ciągle lekko ;)
Szybkie rozkręcenie (niestety nie można nazwać tego rozgrzewką) i zaczynamy. Start wspólny dla dystansów Giga i Mega, jedziemy przez Rajczę do Milówki całą szerokością szosy, niestety nie ustawiłem się zbyt dobrze, bo gdzieś w środku grupy i co chwilę muszę hamować i rozkręcać ponownie – efekt samochodów, zwężeń itp. Jest bardzo nerwowo i nie trudno o jakąś kraksę, ale z drugiej strony takie szarpanie trochę mnie rozgrzało :)

Po chwili zaczyna się od razu najgorszy podjazd na trasie, czyli Nieledwia znana z Pętli Beskidzkiej, to ma na celu podzielenie grupy. Od początku jedziemy mocno i wszystko się rwie, nie startowałem z przodu więc tracę trochę dystans do czołówki. Ze szczytu bardzo szybki zjazd i na płaskim znowu grupa się łączy – no ale już nie cała ;)
Teraz podjazd wąskim asfaltem pod Laliki i szybki zjazd równie wąską drogą do Milówki, tu jedziemy bardzo szybko i na dole znowu formujemy sporą grupę. Jedziemy tak aż do Węgierskiej Górki i jest bardzo niebezpiecznie, bo wszystko przy pełnym ruchu ulicznym, z przodu widać próby ataków ale wszystko jest szybko kasowane.

Po jakimś czasie zaczyna się podjazd do pierwszego bufetu, nie wiem czemu ale mam mały kryzys i niestety odpuszczam czołówkę, na bufecie biorę w locie tylko wodę i na zjeździe zaczynam gonić. Dołącza do mnie szóstka kolarzy i kręcimy bardzo mocno wachlarzem, na dole rozjazd GIGA-MEGA, skręcamy oczywiście na MEGA ale wciąż nie widać czołowej grupy :/
Kontynuujemy wachlarz i udaje się ich dojść, jednak trochę sił to kosztowało.
Tempo nie jest zawrotne i można na szczęście odpocząć, ale nie za długo bo już zaczynamy podjazd przez Korbielów do granicy polsko-słowackiej.

Z początku jedzie się fajnie, ale jak już zaczynamy konkretny podjazd w lesie wszystko zaczyna się dzielić, ja jadę gdzieś w środku i nie zauważam ataku grupki osób. Próbujemy scalić to wszystko z powrotem w trójkę ale nie dajemy rady i wisimy między pierwszą grupą i „peletonikiem”. Postanawiamy zaczekać na grupę, bo przed nami zjazd i płaski odcinek przez Słowację pod wiatr, myślę sobie że spokojnie dojdziemy pierwszą grupę, bo było nas więcej.

Jedziemy razem z całą grupą ale jest jakoś dziwnie, chwilami jakbyśmy gonili a chwilami jakbyśmy odpuszczali, dziwna była to współpraca i tak praktycznie cały czas po słowackiej stronie. Do mety coraz bliżej, a ucieczki nie widać. Tracę nadzieję, że ich dojdziemy.
Ogólnie strona słowacka bardzo nudna, płasko i wietrznie, żadnych górek, tylko kilka hopek.

Dojeżdżamy do wsi Zakamenne, gdzie zlokalizowany jest bufet, kilka osób się zatrzymuje, a kilka chce to wykorzystać i atakuje, nie myśląc długo jadę z nimi, zaczyna się lekko pod górę, a my lecimy 40km/h, jest naprawdę ostro, ale się trzymam i nawet wychodzę na zmiany. Jedziemy tak dłuższy czas i na szczycie ostatniego podjazdu (którego nawet nie zauważyłem takie było tempo) widzimy ucieczkę. Stąd szaleńczy wręcz zjazd, brakuje mi przełożeń, a moja waga nie pomaga, ale udaje się utrzymać w grupie i na dole ostatecznie dochodzimy ucieczkę :)

Teraz do mety jest już płasko więc będzie finisz z grupy, jedziemy cały czas bardzo szybko, jest niebezpiecznie, bo z przeciwka jeżdżą normalnie auta, a my się trochę przepychamy z prędkością około 50 km/h, to nie jest to co lubię w kolarstwie :/
Do mety coraz bliżej, niestety nie znam trasy i nie wiem jak wygląda finisz, nagle pojawia się rondo, stojące samochody i już finisz, kto wjechał na rondo pierwszy ten wygrywa z grupy. Niestety nie mam już szans na dobre miejsce, ostatecznie z tej grupy jestem przedostatni, no cóż płaskie finisze to nie moja działka. W dodatku na ostatnich dwóch kilometrach czułem już kurcze łydek.

Podsumowując jestem bardzo zadowolony, pomimo TdP Amatorów przyjechałem na metę w zasadzie w pierwszej grupie (przed nami była jeszcze jak się okazało ucieczka dwóch kolarzy). Niestety zabrakło jakiegoś podjazdu na koniec, jak to zazwyczaj w górach bywa, wtedy byłaby szansa na walkę nawet o podium.
Miejsce:
11 OPEN
9 M2



Kilka fotek:

Skupiony:


Przed startem:


Na finiszu:


Posiłek z Interkolem:
Kategoria 120-130, Góry, Zawody


Dane wyjazdu:
56.79 km 0.00 km teren
01:47 h 31.84 km/h:
Maks. pr.:76.90 km/h
Kadencja:26.0
HR max:191 ( 94%)
HR avg:172 ( 84%)
Podjazdy:1198 m
Kalorie: 1552 kcal

Tour de Pologne amatorów

Piątek, 5 sierpnia 2011 · dodano: 06.08.2011 | Komentarze 4

Do końca nie wiedziałem jak traktować ten start, miało być 1500 osób więc duże ryzyko przypadku jeśli chodzi o ustawienie na starcie itp. Na szczęście organizator w ostatniej chwili zmienił regulamin i zrobił start w sektorach z liczonym czasem netto.
W każdym bądź razie po tym jak musiałem odpuścić Tatry Tour postanowiłem pojechać w miarę mocno ale bez przesady, bo na następny dzień zaplanowany miałem jeszcze wyścig Rajcza Tour.

Dzień wcześniej odbieram pakiet startowy: numer z chipem, koszulkę, skarpetki, bon do Term Bukovina i bon na jedzenie na mecie – przyznam że opłata była spora bo 100 zł, ale to co otrzymaliśmy w zamian bije na głowę wszystkie maratony...

Na start przyjeżdżam sporo wcześniej po krótkiej rozgrzewce, pełno kolarzy półpro jak ja to mówię, z różnych klubów itp. Udaje ustawić mi się na początku drugiego sektora, wokół kilka mocnych osób – jest dobrze :)
Stoimy w sektorach coś około godziny czekając na start, niestety w pełnym słońcu – masakra.

W sektorze pierwszym gwiazdy – Szurkowski, Wesołowski, Zakościelny itp... Fajna, ale nerwowa atmosfera, w końcu odliczanie i start. Ruszamy 2 minuty po pierwszym sektorze.
Na początek krótki podjazd do Ronda na Klinie, jeszcze przed nim doganiamy VIPów :D:D
Teraz baaaardzo szybki i sprawny zjazd do Poronina – drogi zamknięte to można szaleć, prędkości dochodzące do 80 km/h.
Jedziemy sprawnie grupą po zmianach, wokół pełno kibiców – genialna wręcz atmosfera.

Na dole zaczynamy podjazd pod Ząb – dla mnie chyba najgorszy, początek ostro z blatu, idą mocne zaciągi, grupa bardzo wykruszona ale się trzymam. Czuję, że rozgrzewka była za krótka, przed samym szczytem strzelam, bo mam w głowie kolejne podjazdy i Rajczę – nie ma sensu się zajeżdżać.
Na zjeździe łączymy się w fajną grupę kilkunastoosobową i po niedługim czasie zaczynamy kolejny podjazd pod Ząb, ale z drugiej strony. Jest dobrze, noga już podaje, prowadzę grupę, znowu kilka osób strzela. Podjazd dość dziwny, bo co jakiś czas były krótkie ale szybkie zjazdy, na jednym z nich spada mi łańcuch :/ Muszę się zatrzymać i tracę kontakt z „moją” mocną grupą. Jako, że mamy zjazd jestem na przegranej pozycji, gonię ale ostatecznie już ich nie dochodzę na zjazdach i do Zakopianki kręcę sam.

Przekraczamy ulicę i zaczyna się podjazd pod Gliczarów, dojeżdża do mnie ktoś z SMS Świdnica i lecimy ładnie po zmianach. Przed nami „ściana płaczu” tego wyścigu czyli Gliczarów Górny. Podkręcam tempo, gubię kolegę i zaczynam właściwy podjazd gdzie nachylenia dochodzą do 23%. Widzę, że niektórzy już prowadzą rowery, ja jadę, moje przełożenie 39x27 daje radę i mijam sporo innych kolarzy, tutaj każdy jedzie sam :P

Dojeżdżam do premii górskiej w Gliczarowie i teraz krótki odcinek szczytowy, krótkie zjazdy i podjazdy, znowu robi się mała grupka i jazda po zmianach. Skręt w lewo i zabójczy zjazd przez Rusiński Wierch, jest ostro, końcówka bardzo niebezpieczna – na drzewach materace :) Tutaj jadę całkiem fajnie i nikt mnie nie wyprzedza, a trzeba dodać że niektórzy jechali jak samobójcy...

No i zaczynamy ostatni podjazd pod Bukowinę, który znam bardzo dobrze. Biorę fiolkę Powera licząc że zadziała w dobrym momencie :)
Od początku jadę dość mocno i gubię całą moją grupę, z przodu majaczą pojedyncze sylwetki kolarzy. Do kościoła jedzie się dość ciężko ale wyraźnie mocniej niż inni, których mijam sporo. Przy kościele zaczyna się wypłaszczenie, a we mnie wstępuje jakiś demon :) Od tej chwili z licznika nie schodzi praktycznie 30km/h, a przecież jest pod górę. Wyprzedzam ludzi jak tyczki, trzech łapie się koła i się perfidnie wiezie. Wyprzedzamy kolejnych kolarzy. Przed ostatecznym wypłaszczeniem jest jeszcze jeden fragment mocniej nachylony. Tutaj dwóch odpada i na kole mam jeszcze jednego „pasażera”. Do mety zostaje jakieś 500m, kolega atakuje z koła (ktoś z grupy RMF Mountain Dew), leci bardzo mocno ale nie odpuszczam, puls 190 ale udało się złapać koło. Jak już zobaczyłem w oddali metę zaczynam swój atak, lecę ponad 40 km/h, a jest trochę pod górę, i wygrywam z nim :) To mi wystarczy do pełni szczęścia.

Podsumowując jestem bardzo zadowolony, bo i miejsce super. Gdyby nie spadł mi łańcuch myślę, że urwał bym jeszcze 3-4 minuty, a to już w ogóle byłoby świetnie.
Miejsca:
38 OPEN
14 M2

Koszt uczestnictwa – 100zł, jazda po zabezpieczonej trasie bez samochodów, podjeżdżanie motoru z kamerami, wozu technicznego mavica i super doping na całej trasie – BEZCENNE.
Super impreza i świetna zabawa !!!!

Po dojechaniu na metę szybki posiłek i parę fotek jak poniżej, popołudniu poszedłem z buta na premię w Gliczarowie oglądać kolarzy – idealne rozchodzenie mięśni, bo w dwie strony wyszło prawie 10km.



No to teraz parę fotek:










I kolarze:








Kategoria 0 - 70, Góry, Zawody


Dane wyjazdu:
50.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Kadencja:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Rozgrzewki i rozjazdy TdP i Rajcza

Czwartek, 4 sierpnia 2011 · dodano: 06.08.2011 | Komentarze 0