Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Virenque z miasteczka Zielona Góra. Mam przejechane 87014.77 kilometrów w tym 1170.98 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 30.13 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trzymaj Koło Fajny Weekend :) Warto odwiedzić:
Blog Garenge
Jimmy
Virtualtrener Mój idol: Richard Virenque

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Virenque.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
113.77 km 0.00 km teren
03:28 h 32.82 km/h:
Maks. pr.:63.90 km/h
Kadencja:82.0
HR max:192 ( 96%)
HR avg:151 ( 75%)
Podjazdy:543 m
Kalorie: 1673 kcal

Ustawka z dokrętką

Niedziela, 10 czerwca 2012 · dodano: 10.06.2012 | Komentarze 1

Jako, że od Trzebnicy dziś pierwszy raz weekend bez wyścigu pojechałem sobie na Obornickie, na ustawkę.
Myślałem, że będzie w miarę spokojna jazda w grupie, pogaduchy itd...
Oj przeliczyłem się :D

Dojazd na stację spokojniutko, gdzieś z prędkością 20 km/h i z czasem zbierają się ludzie, już widzę że ekipa dziś będzie konkretna.
Ruszamy spokojnie, ale już po wyjeździe z Poznania zaczyna się ogień.
Akurat byłem bardziej z tyłu jak poczułem potężny zaciąg i zobaczyłem gdzieś tam z przodu, że oderwała się mocna czwórka.
No i zaczęła się gonitwa, oj tempo było bardzo konkretne, co słabsi od razu zostali, a my dawaliśmy ile sił w nogach. I tak cały czas mocno aż do Obornik.

Dalej skręciliśmy na krótką rundę, a ucieczka chyba pojechała długą wersję, szkoda że nie załapałem się z nimi, bo tempo tam było chyba jeszcze większe niż u nas.
Z Obornik myślałem, że trochę się uspokoi ale byłem w błędzie, a że noga zaczynała ładnie kręcić to i ja kilka razy rozrywałem grupkę jak tylko na trasie pojawiał się jakiś podjazd.

Dojechaliśmy na obwodnicę Murowanej Gośliny, więc tylko czekałem na podjazd przy moście, który nie jest całkiem konkretny jak na te okolice. Nie kalkulowałem, zaczynamy podjazd i ja od razu daję w lewo i pełna moc. Oj ostro poszedłem, na kole utrzymało się zaledwie trzech zawodników, a że do Biedruska już całkiem blisko to kontynuujemy ucieczkę. Lecimy mocno, jeden odpada i już tylko w trójkę.

Zbliżamy się do ostatecznego podjazdu w Biedrusku, z tyłu widzę już całą dużą grupę która jest coraz bliżej. Atakuję od dołu i na szczyt wjeżdżam jako pierwszy :) Pięknie dziś rozegrałem ostatnie kilometry, dobra taktyka i mocna noga zrobiły swoje :D

Było ostro, średnia samej ustawki wyszła dokładnie 39 km/h.

Potem to już tempo turystyczne przez poligon, a następnie samotna dokrętka przez Kiekrz. Reszta pojechała albo do domu, albo na piwo - cieniasy ;)

Udany trening, nóżka kręci, nie jest źle. Szlify cały czas dają o sobie znać, szczególnie jak jest gorąco i się mocno spocę, oby szybko się to wszystko zagoiło.

I coś dla miłośników pomiaru mocy, dzisiejsze peaki:
10 sek - 769 wat
20 sek - 698
30 sek - 628
1 min - 450
2 min - 316
5 min - 266
10 min - 261
20 min - 224
30 min - 212

Kategoria 100-120, Ustawki


Dane wyjazdu:
60.80 km 0.00 km teren
01:59 h 30.66 km/h:
Maks. pr.:51.80 km/h
Kadencja:83.0
HR max:178 ( 89%)
HR avg:145 ( 72%)
Podjazdy:345 m
Kalorie: 1037 kcal

Sobotnio bez szaleństw

Sobota, 9 czerwca 2012 · dodano: 09.06.2012 | Komentarze 2

Dziś z założenia krótko i spokojnie, w sumie to od Trzebnicy jest pierwszy weekend, w którym nie mam żadnego wyścigu, szkoda że nie dało rady pojechać na Galicja Road Maraton - impreza podobno bardzo udana, ale niestety za daleko :/
Z okazji wolnego weekendu jutro pewnie pojadę na ustawkę porównać sobie formę:)

A dziś jechało się ciężko, ale to pewnie efekt wczorajszego wieczoru piwno-meczowego, nie ukrywam - browarów obaliłem trochę za dużo ;)

Kategoria 0 - 70


Dane wyjazdu:
77.90 km 0.00 km teren
02:28 h 31.58 km/h:
Maks. pr.:55.70 km/h
Kadencja:87.0
HR max:164 ( 82%)
HR avg:134 ( 67%)
Podjazdy:326 m
Kalorie: 1052 kcal

Spokojnie

Czwartek, 7 czerwca 2012 · dodano: 07.06.2012 | Komentarze 2

Po wczorajszym konkretnym treningu dziś spokojne zażywanie tlenu :)
Pojechałem na moją standardową krótką pętlę, bo w sumie dawno mnie na niej nie było.
A trening bez przygód, parę razy mocniejszy akcent pod górkę.

A obwodnica Murowanej Gośliny wciąż zamknięta dla samochodów, dla nas to dobrze, ale niezbyt dobrze to świadczy o wykonawcach żeby strzelić taki bubel :D

Kategoria 70-90


Dane wyjazdu:
77.04 km 0.00 km teren
02:29 h 31.02 km/h:
Maks. pr.:46.60 km/h
Kadencja:79.0
HR max:180 ( 90%)
HR avg:145 ( 72%)
Podjazdy:572 m
Kalorie: 1210 kcal

Ostro

Środa, 6 czerwca 2012 · dodano: 07.06.2012 | Komentarze 4

Jak nie można trenować podjazdów w górach, bo się wywalam na zjazdach, to trzeba to robić "u siebie" ;)
Dziś plan bardzo konkretny, najpierw 5 podjazdów krótkich na maksa, potem 6 razy Radojewo po ok. 3 minuty.

W spodenkach treningowych szycie akurat przechodzi przez środek mojego obtarcia na nodze, więc jazda była co najmniej bolesna, ale przecież nie jestem mięczakiem ;)

Z podjazdów jestem zadowolony, na Radojewo jak zwykle pierwszy podjazd pojechałem na maksa, żeby sprawdzić formę, a następne już grzecznie trochę nad progiem ;) No i znowu ten pierwszy podjazd wypadł lepiej niż ostatnio, więc jest ciągły progress :) Średnia 339 wat to już konkret.

Waty z podjazdów:
> krótkie -30-sekudowe:
1. 451 wat
2. 456 wat
3. 435 wat
4. 452 wat
5. 429 wat

> Radojewo po ok. 3 minuty:
1. 339 wat
2. 286 wat
3. 287 wat
4. 292 wat
5. 289 wat

No i stwierdzam, że trening bardzo fajny i konkretnie odczuwalny w nogach :D
Niech się tylko te szlify szybko zagoją, bo już mnie to bardzo drażni.

Kategoria 70-90


Dane wyjazdu:
33.00 km 0.00 km teren
01:00 h 33.00 km/h:
Maks. pr.:45.00 km/h
Kadencja:85.0
HR max:140 ( 70%)
HR avg:115 ( 57%)
Podjazdy: m
Kalorie: 400 kcal

Trenażeiro

Wtorek, 5 czerwca 2012 · dodano: 05.06.2012 | Komentarze 5

Niestety za oknem cały dzień deszcz, a że jazda po mokrym ostatnio źle mi się kojarzy to postanowiłem chociaż rozkręcić nogi na trenażerze.
W sumie i tak miało być dziś lekko więc OK.

Ale jak wsiadłem na to ustrojstwo to miałem dość już po 5 minutach, dobrze że do zimy daleko ;P
Kategoria 0 - 70, Trenażer


Dane wyjazdu:
25.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Kadencja:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Rozgrzewka i rozjazd Sudety Tour

Niedziela, 3 czerwca 2012 · dodano: 03.06.2012 | Komentarze 0



Dane wyjazdu:
96.84 km 0.00 km teren
02:49 h 34.38 km/h:
Maks. pr.:67.40 km/h
Kadencja:78.0
HR max:180 ( 90%)
HR avg:164 ( 82%)
Podjazdy:1391 m
Kalorie: 1694 kcal

Sudety Tour 2012...

Niedziela, 3 czerwca 2012 · dodano: 03.06.2012 | Komentarze 11

… czyli nawet obita dupa nie jest w stanie Cię zatrzymać ;)

To, że pojadę w tym wyścigu było już postanowione w ubiegłym roku jak pooglądałem video relacje w internecie. Górski wyścig organizowany w Czechach, bliźniaczo podobny do dobrze znanego słowackiego brata – Tatry Tour. Tutaj również start wspólny, genialna obstawa trasy i baaardzo wysoki poziom zawodników. Ale jak się ścigać to tylko z najlepszymi, wtedy jest progres :)

Pobudka chwilę po 5:00 i jadę do Lubawki, gdzie spotykam Krzywego i na dwa auta lecimy już razem do Teplic nad Metuji, gdzie był start.
Szybki odbiór pakietu startowego, szykowanie roweru, ostatnie pogaduchy o tym jak się ubrać, bo pogoda dziwna (ja ostatecznie na krótko plus rękawki) i jedziemy na rozgrzewkę.
Spotykam Michała Kolendę z Vteamu i dość konkretnie się rozgrzewam pod górkę, po czym jedziemy na start. Tu już pełno luda (startowało chyba więcej jak 500 osób) i ustawiam się bardziej z tyłu. Michałowi udało się przepchnąć gdzieś do przodu, ja nie kombinowałem, bo po czwartkowym wypadku nie czułem się zbyt dobrze i pewnie.
W pierwszym sektorze zawodnicy takich teamów jak Sparta Praha czy czeski Whirpool.

Odliczanie ostatnich minut, strzał i ruszamy.
Chwilę jedziemy po rynku po czym zjeżdżamy na kostkę – dość długi odcinek męczy strasznie moją poranioną rękę, towarzystwo się rozciąga i od razu idzie ogień. Próbuję przechodzić jak najwięcej osób, ale nie jest to tak łatwe jak np. w Lesznie, bo tu cały czas idzie prędkość ok. 50-60 km/h !! I nie ważne czy jest płasko, czy lekko pod górkę – od razu można było porównać poziom zawodników na wyścigach czeskich i polskich.
I też inna kultura jazdy, nie było jakiś nagłych zahamować i krzyków uwaga – wszystko tak jak trzeba, nie trzeba się było zbytnio stresować tylko po prostu kręcić... i to mocno kręcić.

Nagle tak się jakoś złożyło, że wszyscy za mną poodpadali i jechałem na końcu peletonu. No i po jakimś czasie stało się to, co stać się musiało. W Broumovie na wielu zakrętach wszystko zaczęło strzelać i peleton podzielił się na mniejsze grupki, trochę mi się udało pospawać, ale do czołówki dojść szans nie było.

Ostatecznie utworzyła się konkretna grupa około 30 osób, w której współpracowało się płynnie i skutecznie, nawet dochodziliśmy mniejsze grupki przed nami tworząc mały peletonik.

Na pierwszej premii górskiej sprawdziłem sobie nogę, kręciła całkiem dobrze ale bez szału. Już nie piszę, że ciągle czułem ból w prawej nodze i dyskomfort ze szlifów, a każda nierówność rozwalała mi strup na ręce ;)

Tak jedziemy i jedziemy i nagle przed nami wyrasta dosłownie ściana... żeby było mało to była ściana z bruku. Masakra, Garmin wskazał mi na tym podjeździe 20%, co na takiej nierówności potwornie wchodzi w nogi. I nie było to krótkie, tylko trzymało dość długo. Miła niespodzianka, wjeżdżam na szczyt jako trzeci i daje mi to optymizm na dalszą jazdę.

Potem odcinek w miarę płaski przeplatany sztywnymi podjazdami. Trwa walka o dobre ustawienie w grupie, ale myślę sobie po co tak walczyć skoro na finale jest 3km podjazd i trzymam się w środku. Po jakimś czasie już wiedziałem czemu była taka bitwa. Otóż przed nami wyrosła kolejna ściana – tym razem nie z bruku, ale bardzo wąsko i ciężko przebić się do przodu. Mimo wszystko przyjeżdżam w czubie grupy. Dalej była kolejna premia górska i tym razem to ja byłem pierwszy w grupie :)
Tak jechaliśmy i jechaliśmy zbliżając się do końca. Były częste odcinki rozprężenia, więc gdyby nie to czas byłby ostatecznie lepszy.

Im bliżej końca tym bardziej szykowałem się na ostatnie 3 km pod górę, założyłem sobie że spróbuję wygrać tą moją liczną grupę.

No i się zaczęło, na asfalcie 3km do mety i zaczyna się ostro pod górę. Mówię sobie żadnych kalkulacji i atakuję od samego początku. Urywam się na dwa metry, kilka osób mnie goni, trochę mnie dochodzą i wtedy drugi atak. Nachylenie konkretne, jadę z małej tarczy i gdzieś pośrodku na kasecie, jest ciężko ale jak chcę im uciec nie ma innej rady. Odrywam się i powiększam przewagę, jest dobrze. Wytrzymuję narzucone sobie tempo i na solo wjeżdżam na metę mijając jeszcze po drodze kilku pojedynczych kolarzy :)

Jestem z siebie bardzo zadowolony, bo końcówka przejechana idealnie według założenia.

Podsumowanie:
Po czwartkowym wypadku można się tylko cieszyć z takiego rezultatu, noga po d górę daje duże nadzieje na kolejne wyścigi – Srebrną Górę i Pętlę Beskidzką. Jechałem cały obolały, komfort żaden a mimo wszystko się nie poddawałem. Trochę mam niedosyt i żal do siebie, że nie przepchałem się na starcie gdzieś bliżej – wtedy mógłbym jechać może z jakąś mocniejszą grupką.
Cieszy finisz i ogólnie dyspozycja.
A wyścig organizacyjnie genialny !! Na bufetach dawali ludziom po prostu całe bidony z piciem, dla najlepszych były nagrody finansowe (w klasyfikacji wyścigu i dla zwycięzców premii górskich).
No i start w takim towarzystwie może tylko rozwijać, cieszę się że tu byłem i posmakowałem prawdziwego ścigania.

Wynik:
M2: 21/38
OPEN: 54/183

Kategoria 90-100, Góry, Zawody


Dane wyjazdu:
40.83 km 0.00 km teren
01:38 h 25.00 km/h:
Maks. pr.:66.30 km/h
Kadencja:73.0
HR max:185 ( 92%)
HR avg:147 ( 73%)
Podjazdy:862 m
Kalorie: 850 kcal

Ciężki powrót na rower

Sobota, 2 czerwca 2012 · dodano: 02.06.2012 | Komentarze 2

Wczoraj bolało mnie dosłownie prawie wszystko :/ Dupa i biodro obite konkretnie, na prawej ręce wielki strup, szlif trochę się będzie goił, prawa ręka obolała po zastrzyku, naciągnięta szyja i ścięgna po wewnętrznej stronie ud - jednym słowem masakra jak się patrzy.

Dziś jak wstałem dużo lepiej nie było, najgorsze są te ścięgna na nodze, bo bolą do tego stopnia, że nie dało się ubrać skarpetek :/

No ale skoro jutro wyścig to dziś musiałem sprawdzić czy jest jakaś szansa na udział, więc wybrałem się na krótki trening.
Najgorzej było wsiąść na rower, potem już jakoś poszło, na podjazdach początkowo odruchowo mocniej kręciłem lewą nogą, ale potem zmusiłem się do równej pracy obu. W zasadzie każda stójka to ból konkretny. Na zjazdach raz że uraz psychiczny i wolna jazda, a dwa przy każdej konkretnej nierówności duży ból ręki, bo na tych odcinkach po prostu pękały mi strupy :/

O miłym i komfortowym treningu mówić nie można, ale że jestem hardcorem to zrobiłem dwa konkretne podjazdy - Michałowice i Drogę Sudecką przez Przesiekę. W sumie jak na tak krótki dystans przewyższenie wyszło bardzo fajne.

Na domiar złego jakieś kosmiczne pulsy dziś notowałem, jakbym był kompletnie bez formy :/ Zastanawiam się czy to nie efekt zastrzyku w szpitalu lub tej maści którą mi rany posmarowali...

No nic jutro Sudety Tour i zapewne pojadę bez napinki i bardziej turystycznie, obym tylko ukończył. Szkoda, bo zapowiada się fajny wyścig i chciałem dać z siebie wszystko. Nie w tym roku. Pewnie gdybym nie opłacił startowego w ogóle bym zrezygnował...

Kategoria 0 - 70, Góry


Dane wyjazdu:
20.21 km 0.00 km teren
00:45 h 26.95 km/h:
Maks. pr.:54.60 km/h
Kadencja:77.0
HR max:179 ( 89%)
HR avg:126 ( 63%)
Podjazdy:275 m
Kalorie: 327 kcal

Za głupotę trzeba płacić... czyli bolesna lekcja :/

Czwartek, 31 maja 2012 · dodano: 31.05.2012 | Komentarze 19

Miał być mocny treningowo weekend w górach zakończony super wyścigiem Sudety Tour...
Miało być zajebiście...
Dziś miał być genialny trening na podjazdach zrobiony dokładnie według rozpiski od trenera.
A co jest ?

Podarte ciuchy i szlify tak mocne, że aż pojechałem do szpitala na opatrzenie i zastrzyk na tężca. Na szczęście sprzęt cały i kości całe, klamka się wygięła, ale wyprostowałem, a tak poza tym to oczywiście porysane buty, pedały i tylna przerzutka oraz prawa klamka.

A jak to się stało...

Jak przyjechałem dziś do Jeleniej Góry wszystko mówiło mi nie jedź na trening... autentycznie, najpierw pogoda z przelotnymi mocnymi deszczami i ciemnymi chmurami, potem zawiesił się Garmin i musiałem robić hard reset wraz z wprowadzaniem wszystkich danych od początku.
Wyjechałem na podjazdy na Przesiekę jak było jeszcze mokro, dojechałem do Podgórzyna i patrzę a do góry oberwanie chmury, więc postanowiłem moje dzisiejsze podjazdy potrenować na trasie Sobieszów-Michałowice.

Jeden podjazd zaliczony według rozpiski, noga kręciła pięknie. No i zjeżdżam po mokrym w dół. Stwierdzam, że skoro mokro to można potrenować technikę. I tak ją trenowałem, że źle oceniłem zakręt. Jak już doszedłem do wniosku, że z niego wylecę i trzeba się bardziej złożyć to chyba koło musiało być na białym pasie. Uślizg momentalny i permanentny - zero czasu na jakąkolwiek reakcję i gleba na prawą stronę przy prędkości ok. 50 km/h. Na całe szczęście nic nie jechało z naprzeciwka, bo może bym tego teraz nie pisał.

Polecam sprawdzenie wykresu na Garminie - widać idealnie gdzie i przy jakiej prędkości było bliskie spotkanie z asfaltem.

Teraz mam obity prawy bok, ogromne otarcia na prawej ręce i udzie. Ale zapewne jeździć się z tym da, więc wyścig w niedzielę otwarty :D

Na specjalne życzenie fotka poglądowa otarcia na nodze:


Kategoria 0 - 70, Góry


Dane wyjazdu:
60.81 km 0.00 km teren
02:04 h 29.42 km/h:
Maks. pr.:52.80 km/h
Kadencja:87.0
HR max:151 ( 75%)
HR avg:122 ( 61%)
Podjazdy:258 m
Kalorie: 817 kcal

Powtórka z rozrywki

Środa, 30 maja 2012 · dodano: 30.05.2012 | Komentarze 0

Trening prawie identyczny jak wczoraj, czyli lekko i spokojnie na 2 godzinki.
Na poligonie spotkałem znajomego, więc była okazja trochę sobie pogadać.
Ogólnie spore ochłodzenie i dziś jeździło się jak jesienią - mało przyjemnie.

A jutro w góry :) Oczywiście klasycznie pogoda się psuje...

Kategoria 0 - 70