Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Virenque z miasteczka Zielona Góra. Mam przejechane 87014.77 kilometrów w tym 1170.98 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 30.13 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trzymaj Koło Fajny Weekend :) Warto odwiedzić:
Blog Garenge
Jimmy
Virtualtrener Mój idol: Richard Virenque

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Virenque.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
87.92 km 0.00 km teren
02:09 h 40.89 km/h:
Maks. pr.:69.80 km/h
Kadencja:20.0
HR max:187 ( 92%)
HR avg:167 ( 82%)
Podjazdy:1310 m
Kalorie: 1913 kcal

Tour Izerski 2011

Sobota, 20 sierpnia 2011 · dodano: 21.08.2011 | Komentarze 5

No i przyszedł czas na nie znany mi kompletnie wyścig polsko-czeski dookoła Gór Izerskich, czyli Tour Izerski 2011.

Wstaję rano, zjadam porządne śniadanie z makaronem i jadę do Świeradowa na start, dzień wcześniej nie pokręciłem przez burzę więc postanowiłem zrobić dobrą rozgrzewkę. Na miejscu byłem krótko po 9:00, odebrałem numer startowy, przebrałem się i jazda na rower. Dookoła sporo zawodników, większość Czechów, ekipa wygląda na mocną. Nagle dostrzegam Krzysztofa Lewandowskiego, czyli forumowego Sainta. W tym momencie wiem, że o podium mogę chyba zapomnieć ;)

Rozgrzewka całkiem konkretna, poznałem ostatnie 6 kilometrów do mety, końcówka w zasadzie pod górę, ale dość płasko, wcześniej też dupa bo tylko lekko pod górę do granicy i nie będzie gdzie ewentualnie uciec.

Spotykam kolegę Marcina z Bikestats - ksywka krzywy , bardzo miło było poznać, w końcu mogliśmy się spotkać w realu, a nie tylko na "kartach" internetu ;) Tak jak myślałem kolega okazał się bardzo sympatycznym towarzyszem na górskich trasach, ale o tym potem ;)
Trochę się zagadaliśmy i w zasadzie za chwilę start więc lecę na miejsce, gdzie już wszyscy poustawiani i trwa odprawa po polsku i czesku. Niestety ustawiam się bardzo z tyłu ale spiker mówi, że pomiar czasu startuje dopiero za miastem, bo są duże utrudnienia w ruchu - bardzo dobry pomysł.

No i ruszyliśmy, lecimy całą ławą, samochody z naprzeciwka są zatrzymywane i zjeżdżają na pobocze :D Niestety jest bardzo nerwowo i niebezpiecznie, po burzach na trasie pełno kamieni i żwiru, trzeba uważać. Co chwilę krzyki UWAGA i zwolnienia, zwężenia itd, zupełnie jak na Rajczy.
Ja spokojnie przeciskam się w miarę do przodu i mam w miarę bezpieczną pozycję jadąc z Marcinem. Po drodze podjeżdżam do Sainta i mówię mu, że czuję że On to dziś wygra - chyba jestem prorokiem, bo ostatecznie był pierwszy w OPEN :)
W peletonie gadam też chwilę z drugim kolegą z BS - Mountventoux

Jak tylko zaczął się podjazd za Świeradowem zaczęły się również próby skoków i podkręcanie tempa, na jednym sztywniejszym odcinku poszedł prawdziwy ogień i wszystko się rwie, ktoś puszcza koło i widzę jak formuje się pierwsza grupa, nie ma bata myślę sobie, naciskam na pedały i dojeżdżam do nich. Tempo konkretne, na liczniku nie widać, że jedziemy pod górę. Marcin trochę został, ale przed dojazdem do zakrętu śmierci udało mu się doskoczyć i znowu chwilę gadamy jadąc w całkiem sporej grupie.

Teraz zaczyna się zjazd i wiem, że trzeba jechać w miarę z przodu, ale to co robi czołówka to po prostu chwilami kamikadze, lecą baaaardzo szybko, a na szosie pełno syfu po burzach. Trochę tracę dystans ale się trzymam ryzykując trochę swoje zdrowie ;) Na tym zjeździe kontakt z czołówką stracił niestety Marcin, którego później widziałem już tylko na mecie, a szkoda :/

W Szklarskiej skręcamy w prawo i kierujemy się na Jakuszyce, dochodzę pierwszą grupę ale dużo mnie to kosztuje, bo jest cały czas pod wiatr. Jadę z tyłu i próbuję trochę odpocząć. W tym momencie ktoś podkręca tempo i kilka miejsc przede mną koleś puszcza koło - fatalna sprawa, bo ja nie odpocząłem. Grupka trochę odjeżdża więc mimo wszystko próbuję doskoczyć i robi się klasyczna zawiesinka między dwoma grupami, brakuje trochę siły by dojść pod wiatr czołówkę i ostatecznie zostaję czekając na drugą grupę licząc że dojdziemy ich jakoś po zmianach.

Niestety część chce współpracować, a część nie i widzę jak czołówka tylko zwiększa przewagę :/ Warto dodać, że tempo do Jakuszyc było po prostu zawodowe i wjeżdżałem je z blatu, a na liczniku cały czas ponad 25km/h - masakra.

Z Jakuszyc zjeżdżamy do Harrachova, niestety mocno wieje i mimo dużych prędkości na dojście do pierwszej grupy już nie mamy szans, pozostanie walka o dobrą lokatę w tej grupie, która po zjeździe zrobiła się nawet liczna - kilkanaście osób.
Po Harrachovie skręcamy w prawo i zaczynamy podjazd pod kościółek i drugi pod jeziorko (tak je nazwałem), asfalt bajka, nachylenie idealne, po prostu super droga. Postanowiłem tu zaatakować ale tylko żeby sprawdzić siłę ludzi w grupie. Bez problemu odjeżdżamy z jednym kolesiem co nastraja mnie optymistycznie, no ale do góry czekamy na resztę, bo pod wiatr taka ucieczka jest skazana na porażkę.

Całą już grupą dojeżdżamy na szczyt przełęczy nad opisywanym jeziorkiem i zaczynamy zjazd w lesie po bardzo krętej trasie. Jest bardzo sympatycznie ale trzeba dobrze jechać technicznie żeby nie zgubić grupy. Potem to bez przygód, mieliśmy jechać przez Frydlant ale był jakiś objazd i organizator skrócił trasę - pierwotnie miało być 100km.

Ostatnie podjazdy robimy całą grupą i nagle patrzę, znajomy znak 5km do mety, piję szota i czekam na rozwój wydarzeń. Zaczynają się skoki, atakują Ci mocniejsi więc ich kasuję, niestety reszta korzysta z mojej pracy, ale ostatecznie nikt nie ucieka. Takich ataków było bardzo dużo, wszyscy chcieli coś ugrać mimo iż to nie czołówka :)

Na dole skręt w prawo i zaczynamy ostatnie pół kilometra pod górę, tak jak myślałem finisz zaczął się już teraz - istna męka, twarde przełożenie i jazda na maksa. Ostatecznie z całej tej grupy dojeżdżam trzeci więc jest "małe podium" ;)

Podsumowując bardzo fajny wyścig !! Jednak można zrobić dobrą imprezę szosową dla amatorów ze startu wspólnego. Towarzystwo bardzo silne, mocna ekipa z Czech i z Polski. Ja jestem zadowolony chociaż myślę, że była moc aby dojechać z grupą pierwszą, gdyby nie te Jakuszyce mogłoby być inaczej... No nic, za rok będzie pudło, takie mam postanowienie :)

A to co zrobiliśmy z Marcinem po wyścigu to już w ogóle mistrzostwo świata, ale to już w następnym wpisie ;)

Miejsca:
9 M2
22 OPEN

Czas organizatora:
2:09:48
Według Garmina (z dojazdem):
2:29:16

Od lewej: Ja, Krzywy i Mountventoux


Kategoria 70-90, Góry, Zawody



Komentarze
rejziak79-remove
| 06:53 wtorek, 23 sierpnia 2011 | linkuj Chylę czoła i nie ma pytań !!!
kfiatek13m
| 20:11 poniedziałek, 22 sierpnia 2011 | linkuj średnia zawodowa !!!
Virenque
| 15:27 poniedziałek, 22 sierpnia 2011 | linkuj Przepis na góralską siłę to przede wszystkim bardzo duże samozaparcie. Bo trzeba być czasem walniętym żeby jedyny podjazd jaki się ma w okolicy długości 1 km katować kilkanaście razy z rzędu siłowo np na przełożeniu 53-12 :)
No i jak najczęstsze wypady w góry, czyli w moje (i Twoje też) ukochane Karkonosze... a początki jazdy po górach były bardzo ciężkie i nie wróżyły ze mnie dobrego górala :D Pamiętam mój pierwszy atak na Karkonoską hehehe
krzywy
| 15:10 poniedziałek, 22 sierpnia 2011 | linkuj Brawo Viranque bo pojechałeś bardzo dobrze jak na nizinnego pogromce:) Dziś się zastanawialiśmy z MontVentoux jaki jest przepis na "góralską siłę" w "nizinnych korzeniach":) Gratuluje jeszcze raz dobrego wyniku aczkolwiek wiem, że mierzysz wyżej i na pewno to osiągniesz za rok:)
wober
| 08:19 poniedziałek, 22 sierpnia 2011 | linkuj specyfiki działają?:D jak tak to się cieszę.
Zawsze ktoś puszcza koło więc teraz na wyścigach jak nie mam zaufania nie schodze do końca na zmianie :)
Zima przepracowana będzie zawodowo to w przyszłym roku bedę Ciebie rozprowadzał :)
Do zobaczyska w Choszcznie. EUROVIA !!!!
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa wykow
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]