Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Virenque z miasteczka Zielona Góra. Mam przejechane 87014.77 kilometrów w tym 1170.98 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 30.13 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trzymaj Koło Fajny Weekend :) Warto odwiedzić:
Blog Garenge
Jimmy
Virtualtrener Mój idol: Richard Virenque

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Virenque.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
113.22 km 0.00 km teren
04:54 h 23.11 km/h:
Maks. pr.:69.50 km/h
Kadencja:78.0
HR max:178 ( 89%)
HR avg:151 ( 75%)
Podjazdy:3124 m
Kalorie: 2530 kcal

Dolomity Dzień 1

Wtorek, 25 czerwca 2013 · dodano: 25.06.2013 | Komentarze 12

Po bardzo zawiłej historii w końcu, ostatecznie pojechaliśmy z Piotrem w Dolomity. Jedyne co nam wypadło z planu to 3-dniowy pobyt w Alpach i start w Gran Fondo Giordana – mówi się trudno.
No i mówiąc krótko spełnia się jedno z moich kolarskich marzeń, mogę sobie wjeżdżać na przełęcze które znam tylko z Giro Italia.
Jaka tu panuje atmosfera, ile tu jest kolarzy, jakie tu są asfalty – masakra :)
Nawet wystarczy wejść do sklepu rowerowego i już widać, że zaopatrzenie dalekie jest od naszej polskiej rzeczywistości...

No ale przejdźmy do meritum, nie wiem jak ogarnę ten wpis, bo zdjęć mam tyle, że aż się dziwię że telefon się nie zbuntował ;) Od razu mówię, że przełęcze jechałem spokojnie, wszystko pod progiem, na tym zgrupowaniu chodzi o przejechanie dużej ilości kilometrów pod górę w dobrym rytmie – bezcenna okazuje się tu korba kompaktowa.

Dzisiaj postanowiliśmy wykorzystać dobrą pogodę (ma się popsuć, a było słonecznie tyle że zimno) i od razu z grubej rury zaliczyć Passo Giau. Ubraliśmy się raczej ciepło, w słońcu lekko nie było, ale na zjazdach można było dojść do wniosku, że to jedyna słuszna droga :)
Rano z okna ujrzałem taki widoczek:


Na dzień dobry podjazd na Passo Campolongo, wchodzę w swój rytm i tak sobie trzymam do szczytu, jedzie się super, widoki rewelacja, asfalt miód malina. Co chwilę wyprzedzam jakiegoś kolarza (mnie nikt dziś na całej trasie nie wyprzedził ;)
Jak widać na profilu idealny podjazd na rozgrzewkę:


Nawet nie zauważam kiedy mijam przełęcz i zaczyna się zjazd, więc staję już za przełęczą, robię kilka fotek i czekam na Piotra:




Po zjeździe mamy przepiękną drogę położoną na zboczu doliny, gdzie w oddali majaczy się najwyższy szczyt Dolomitów – Marmolada (3342 mnpm). Świeci słońce, widoki powalają i tak sobie kręcimy. Przed nami taka dość sztywna hopa na parę kilometrów, krótki zjazd i już zaczyna się meritum dzisiejszej jazdy, czyli podjazd na Passo Giau:


Oj nie jest to łatwy kawałek chleba, trzyma cały czas kilka procent, są długie sekcje, gdzie jest 10%, widokowo robi się ciekawie pod koniec. Jak jest tak 7 kilometrów do mety zaczyna mnie strasznie zatykać – organizm pokazuje, że nie jest przyzwyczajony do wysiłku na takich wysokościach (wszystko się zgadza, ostatnio po Tatrach Wysokich chodziłem dawno temu), ale jakoś kręcę trzymając w miarę dobry rytm. Mija kilometr i wszystko puszcza, już mnie nie zatyka, a połykanie kolejnych kolarzy daje kopa motywacyjnego. Ostatnie serpentyny i jestem na szczycie – mój pierwszy dwutysięcznik na rowerze – bajka. Jakie tu są widoki i atmosfera – nie da się tego opisać, po prostu popatrzcie na zdjęcia i od razu przepraszam, że jest ich aż tyle ;)
















Tak właśnie było na Passo Giau, czyli na wysokości 2236 m npm – po prostu cudownie :)
Zjeżdżamy na drugą stronę, czyli do miasta Cortina d'Ampezzo. Jest zimno i moja kurtka wraz buffem i długimi rękawiczkami są na wagę złota – było sporo kolarzy ubranych na krótko, nie wiem czy to z głupoty czy tylko z niewiedzy, ale życzę wszystkiego dobrego ich stawom. Zjazd bardzo techniczny i niebezpieczny, ja nie szaleję, bo w sumie po co :)
Z Cortiny zaczynamy od razu podjazd pod Passa Falzarego (trzeba dodać, że teren jest tu taki, że nie trzeba zamulać po płaskim, po prostu cały czas jedziemy góra-dół i to jest świetne).
Podjazd jest bardzo przyjemny i dość łatwy, jedyna trudność to przejechane kilometry w nogach, tak wygląda profil:


Na szczycie w sumie nic specjalnego, jest rondo z nazwą, dookoła oczywiście piękne góry, ale nie ma tego czegoś co było na Giau, jest też sporo ludzi, wysokość podobna, bo 2117 m npm, a trzeba dodać, że jechaliśmy jeszcze jakieś 2 kilometry ponad samą przełęcz, tylko jak się tamto miejsce nazywa to już nie wiem – w każdym bądź razie ten odcinek był dość sztywny i pod wiatr.
Na Passo Falzarego i trochę wyżej również kilka pamiątkowych zdjęć:











Z tej przełęczy już zjeżdżamy do La Villi, gdzie mieszkamy. Długi zjazd ale bardzo fajny, grzeje słońce, asfalt jest OK, ruch niewielki, śmiga się pięknie. Nawet chwilami można poszaleć, wchodzenie w zakręty idzie mi coraz lepiej.
Już w naszym miasteczku Piotr skręca na kwaterę, a ja stwierdzam, że jeszcze coś dokręcę i jadę znowu w kierunku Campolongo. W sumie to nie miałem pomysłu, gdzie jechać, planowałem jakieś 10 km po płaskim na rozkrętkę. No ale wyszło inaczej...
Zobaczyłem tablicę „w prawo Passo Gardena”, przełęcz znana z nazwy, mówię sobie pojadę chociaż trochę. Z dołu wyglądało, że będzie krótko. Ale okazało się, że było dłuuugo i że to kolejna przełęcz na ponad dwóch tysiącach. No ale jak tak sobie jechałem i jechałem pod górę to żal było zawracać i suma sumarum wjechałem na szczyt :) Morda mi się uśmiechała jak zobaczyłem, że wjechałem na wysokość 2121 m mnp
Profil tego podjazdu wygląda tak:

I klasycznie kilka fotek:







Z przełęczy już zjazd tą samą, dość trudną technicznie drogą i nareszcie powrót na kwaterę.
Oj wyszedł piękny trening, ilość metrów w pionie i godzin w siodełku zadowala mnie całkowicie. Bardzo mi się tu podoba, normalnie raj dla kolarzy.

Po podjeździe na Giau niestety padła mi bateria w Powertapie, co gorsza te które wziąłem na ewentualny zapas do Włoch okazały się zużyte. Jak nie dostanę tu gdzieś baterii będzie lipa straszna, że też takie rzeczy muszą dziać się akurat na wyjazdach...

No ale podsumowując jestem mega zadowolony, takie dni jak ten dają mi pozytywnego kopa.



Komentarze
Rodman
| 20:46 czwartek, 27 czerwca 2013 | linkuj epicka wyprawa, marzę o tym :-) !

btw, wykazujesz pewne symptomy "powertapomanii" ;-P mały odwyk dobrze Ci zrobi - słuchaj Trenara - słuchaj Siebie ;-) !
mavic
| 16:50 środa, 26 czerwca 2013 | linkuj JA również bardzo dobrze wspominam te rejony. Podjazdy i zjazdy super ale widok z Marmolady dopiero robi wrażenie..
Maks
| 09:44 środa, 26 czerwca 2013 | linkuj Ale super macie ekstra pozazdrościć ;)
Pozdrów ode mnie Piotra ;)
James77
| 06:58 środa, 26 czerwca 2013 | linkuj piękne tereny i raj dla szosowców - może kiedyś uda mi się tam pojechać.
Dawaj więcej fot :)
super wyjazd.
wober
| 20:43 wtorek, 25 czerwca 2013 | linkuj No Miki cieszę się ze udalo się pojechac. Raj dla Ciebie. Ja bym umarł :D ale i tak bym chciał to powjeżdżać :)
Gość | 19:46 wtorek, 25 czerwca 2013 | linkuj Te 2 km powyżej Falzarego to Passo di Valporola
Trener | 19:44 wtorek, 25 czerwca 2013 | linkuj Jak nie dostanę tu gdzieś baterii będzie lipa straszna, że też takie rzeczy muszą dziać się akurat na wyjazdach... ------------ nie będzie lipy - nauczysz się słuchać własnego organizmu... ;) fotki super czekamy codziennie na jedną ( min ) na FanPage. Miłego!
WuJekG
| 19:35 wtorek, 25 czerwca 2013 | linkuj Żżżżżżżżera mnie zazdrość... :)
WuJekG
| 19:35 wtorek, 25 czerwca 2013 | linkuj Żżżżżżżżera mnie zazdrość... :)
dater
| 19:11 wtorek, 25 czerwca 2013 | linkuj O ja żesz pierdziu jak pięknie :) Czytam i oglądam z wypiekami na twarzy :D I czekam na dalsze relacje.
daniel3ttt
| 19:10 wtorek, 25 czerwca 2013 | linkuj No super trip. Przypomniało mi się jak też z tej samej strony zdobywałem Passo Giau. Będę śledził kolejne wpisy.
klosiu
| 19:07 wtorek, 25 czerwca 2013 | linkuj Fajnie że się jednak udało, zazdroszczę :).
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa ktakj
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]