Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Virenque z miasteczka Zielona Góra. Mam przejechane 87014.77 kilometrów w tym 1170.98 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 30.13 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trzymaj Koło Fajny Weekend :) Warto odwiedzić:
Blog Garenge
Jimmy
Virtualtrener Mój idol: Richard Virenque

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Virenque.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2012

Dystans całkowity:1572.60 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:50:58
Średnia prędkość:29.78 km/h
Maksymalna prędkość:75.10 km/h
Suma podjazdów:13150 m
Maks. tętno maksymalne:196 (98 %)
Maks. tętno średnie:171 (85 %)
Suma kalorii:24616 kcal
Liczba aktywności:24
Średnio na aktywność:65.52 km i 2h 19m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
97.02 km 0.00 km teren
03:46 h 25.76 km/h:
Maks. pr.:71.70 km/h
Kadencja:74.0
HR max:189 ( 94%)
HR avg:164 ( 82%)
Podjazdy:1840 m
Kalorie: 2046 kcal

Pętla Beskidzka MEGA 2012

Sobota, 7 lipca 2012 · dodano: 07.07.2012 | Komentarze 9

I znowu przegrałem z upałem i górami, nie wiem co się ze mną działo, ale czułem się jakbym pierwszy raz w życiu jechał w górach, ale od początku...

Start dopiero o godzinie 11:00, więc można się spokojnie wyspać, zjeść odpowiednio wcześniej śniadanie i dobrze rozgrzać. Chwilę po 9:00 wyjeżdżam z domu i jadę na skocznie, gdzie było całe miasteczko startowe. Tutaj spotykam Bartka i mojego trenera Kubę Kurcza razem z całą szosową ekipą V-Team Jamis – było nas dziś widać :) Okazuje się, że jednak startujemy w grupach, ale na szczęście według kategorii wiekowych.

Chwilę gadamy i udajemy się z Bartkiem na rozgrzewkę, wszystko tak jak ma być, ale czuję po nogach że rewelacji dziś nie będzie. Rozgrzewka była dziś długa, razem wyszło aż 20 km i zrobiona idealnie według rozpiski, niestety już w upale :/

Na start wjeżdżam w ostatniej chwili, zostały jakieś 4 minuty i ruszamy. Na dzień dobry Przełęcz Salmopol i zamknięta droga dla ruchu samochodowego – bardzo fajnie.
Na początku tempo spokojne, a u mnie już puls pod 170 (no ale w upale może być wyższy niż zwykle, jak to mówi mi zawsze trener).
Przesuwam się do przodu, zaczyna się mocne tempo, jedziemy całkiem konkretnie, puls już oscyluje cały czas ponad 180 uderzeń. Na 1,5 km do mety zaczynam zostawać, ugotowałem się i nie chciałem przeginać w drugą stronę – chociaż chyba i tak się zbyt zagiąłem.
W tym momencie walka o dobrą lokatę się skończyła – szybko :/

Teraz zjazd do Szczyrku, robi się nas 3-osobowa grupa, ale zjazd bardzo bezpiecznie – niestety mam cały czas barierę psychiczną przed jakimkolwiek szaleństwem.
Ze Szczyrku odcinek bardziej płaski, stwierdzamy że nie ma co szaleć i lepiej poczekać na grupę startową B, która i tak w końcu do nas dojedzie – tak też robimy, grupa dojeżdża i można trochę odpocząć.

I tak jedziemy razem aż do Milówki skąd zaczyna się podjazd na Ochodzitą, łykam magnes i żelik ale jak tylko zaczynamy jechać w górę u mnie jakaś masakra. Nie mogę wejść na odpowiednie obroty, gdzieś tak chwilę za bufetem (tu się nie zatrzymuje) po prostu mnie kompletnie odcięło, noga nie podaje, zamulony żołądek powoduje odruchy wymiotne, wszystko mi przeszkadza – MASAKRA.

Dojeżdżam w tempie spacerowym na szczyt, po drodze mija mnie sporo ludzi – siara jak nie wiem, ale ja po prostu szybciej nie mogę :/ Tutaj zjeżdżam do Istebnej, drugi bidon na wykończeniu ale do drugiego bufetu powinien starczyć. Z Istebnej zaczynam podjazd na Stecówkę, to jedna z moich ulubionych tras, wąski i ładny asfalt w lesie, zróżnicowane nachylenie. Tym razem jednak dla mnie to droga przez mękę, z tyłu koronka 25, z przodu mała tarcza i prawie stoję w miejscu, gdzie normalnie poginam tu jak dzik.

W końcu docieram do bufetu na Kubalonce, staję, uzupełniam bidon, przyklejam się do arbuzów i pomarańczy – z boku zapewne wyglądam jak warchlak w chlewie :D Trzeba przyznać, że arbuzy nigdy nie smakują tak jak na Pętli Beskidzkiej w upale – nawet mi pestki nie przeszkadzają.

Zjeżdżam z Kubalonki tempem spokojnym, co chwilę koło mnie śmigają jacyś szaleńcy – chociaż całkiem niedawno i ja byłem takim szaleńcem, nawet nie siadam na koło, bardziej się modlę żeby w ogóle dojechać do mety.
Przejazd przez Wisłę bez przygód, tu też mijają mnie małe grupki, a ja nawet nie mogę się w nich utrzymać, nie pamiętam kiedy ostatnio było ze mną tak źle.
Na asfalcie napis 9km do mety i było to jedne z najgorszych 9 km w mojej „karierze”.
Finałowy podjazd na Salmopol to istna droga do Mordoru, mam najlżejszą przerzutkę a jadę z kadencją około 50. Czuję się jakbym stał w miejscu – nawet Garmin mnie dobija częstym włączaniem autopauzy jak po zatrzymaniu ;) Każdy kolejny kilometr trwa w nieskończoność, normalnie (chociażby dzień wcześniej) jechałem tu bardzo fajnie i w miarę szybko, teraz czuję się jakby mi ktoś z tyłu przywiązał jakiś kamień. W dodatku pojawiają się skurcze.
W końcu jest, na asfalcie napis 500m i pojawia się meta, wjeżdżam zajechany jak taksówka-polonez w latach dziewięćdziesiątych. Schodzę z roweru i dostaję skurcze w obie nogi, na szczęście jest Bartek i podaje mi Coca-Colę. Chwilę siedzę, skurcze przechodzą i podjeżdżam do trenera i ekipy. To nie był mój dzień i wszyscy to wiedzą ;)
Długo dochodzę do siebie, w końcu wsiadam na rowem i zjeżdżam do kwatery, tu czeka mnie jeszcze krótka hopka 20% po płytach ale daję radę. W domu piję napój regeneracyjny tajemnej receptury Kasi (który na mnie działa po prostu doskonale), biorę prysznic i oglądając mecz Radwańskiej dochodzę do siebie.

Reasumując, jak zwykle na Pętli przegrałem z upałem pomimo że piłem dużo. Nie mogę wyjaśnić tego odcięcia, dziwne to bardzo, bo forma jest teraz naprawdę bardzo dobra. Tak sobie myślę, że może działa tak na mnie mikrolimat Beskidów, bo przecież w Sudetach śmigam aż miło pod górę i raczej to ja wtedy wyprzedzam niż odwrotnie. Tą tezę potwierdzałby również tegoroczny Puchar Równicy... No nic trzeba się zastanowić czy może w przyszłym roku nie postawić tylko na wyścigi w Sudetach i jakiś wyjątek tutaj, muszę sobie wszystko na spokojnie przemyśleć.

Oficjalnie dopiero 27 miejsce w kategorii i 111 w OPEN – co za porażka, no ale z takimi kłopotami to dobrze że nie jestem ostatni :/

Kategoria 90-100, Góry, Zawody


Dane wyjazdu:
38.49 km 0.00 km teren
01:29 h 25.95 km/h:
Maks. pr.:63.60 km/h
Kadencja:77.0
HR max:189 ( 94%)
HR avg:155 ( 77%)
Podjazdy:804 m
Kalorie: 881 kcal

Przepalenie przed Pętlą

Piątek, 6 lipca 2012 · dodano: 06.07.2012 | Komentarze 0

W Wiśle byłem gdzieś około 16:00, ubrałem się, wziąłem rower, już mam wyjeżdżać, a tu widzę że nadchodzi znikąd burza...
o to trzeba było zmienić trochę plany, zrobiłem obiad, zjadłem, odpocząłem i dopiero gdzieś o 19:00 poszedłem pojeździć.

Najpierw dojazd w stronę skoczni i jadę na Zameczek, podjazd idzie bardzo ciężko, coś mnie zatyka, puls wysoki, w sumie uczucie jak wjazd na Równicę dzień przed wyścigiem w Ustroniu - to niestety raczej zły znak...
Robię parę mocnych zrywów i jestem na szczycie, dalej zjazd do Wisły przez Kubalonkę. Niestety cały czas na zjazdach psychika małej dziewczynki i jadę jak panienka, boję się złożyć na zakrętach, szczególnie że asfalt nie całkiem suchy.

W Wiśle jadę na skocznię, biorę numerek zostawiam siatkę z "gadżetami" przy skręcie na kwaterę i robię sobie jeszcze Salmopol. To był dobry wybór, na tym podjeździe czułem się już lepiej niż na Zameczku, chociaż do perfekcji daleko... Zobaczymy jak będzie jutro pod górę.

Potem zjazd (też już trochę lepiej) i skręcam na kwaterę - śmiesznie, bo żeby tu dojechać mam jeszcze piękny podjazd po ażurowych płytach z nachyleniem 20% - nieźle ;)

No to zobaczymy jak jutro będzie noga kręcić, wielkim optymistą po dzisiejszym nie jestem, na dzień dobry Salmopol i od razu będzie wiadomo co i jak :)

Kategoria 0 - 70, Góry


Dane wyjazdu:
52.30 km 0.00 km teren
01:50 h 28.53 km/h:
Maks. pr.:53.50 km/h
Kadencja:87.0
HR max:157 ( 78%)
HR avg:117 ( 58%)
Podjazdy:268 m
Kalorie: 627 kcal

Lajcik

Środa, 4 lipca 2012 · dodano: 04.07.2012 | Komentarze 1

Po wczorajszej 3-godzinnej jeździe dziś raczej krótko i lekko, czyli bardziej regeneracja i rozkręcanie nóg niż właściwy trening.
Wrzuciłem małą tarczę żeby nie kusiło i tak sobie jechałem z bananem na buzi bez napinki.

Emocje związane z Pętlą rosną... również oczekiwania od siebie na ten start :)

Kategoria 0 - 70


Dane wyjazdu:
91.80 km 0.00 km teren
02:56 h 31.30 km/h:
Maks. pr.:53.40 km/h
Kadencja:86.0
HR max:167 ( 83%)
HR avg:134 ( 67%)
Podjazdy:402 m
Kalorie: 1282 kcal

Jak noga zawiezie

Wtorek, 3 lipca 2012 · dodano: 03.07.2012 | Komentarze 1

Dziś trening z serii według samopoczucia, czyli bez patrzenia na wskazania brata Garmina. Popołudniu się przejaśniło, ale pod koniec deszcz już wisiał w powietrzu, na szczęście udało się przejechać na sucho.

Pokręciłem sobie po wioskach w okolicy Rogoźna i powrót przez Nienawiszcz, nawet się ludzie kąpali w jeziorze :)

W niedzielę było całkowite czyszczenie sprzętu, wymiana łańcucha na nowy i smarowanie nowym smarem - Squirtem (faktycznie napęd teraz się tak nie brudzi jak przy Rohlofie), kasety i korba wypucowane. Niestety za mało skróciłem łańcuch i musiałem poprawić po powrocie, bo się ocierał o wózek - całe szczęście że w zestawie łańcucha Dura-Ace były dwa piny.

W sobotę Pętla Beskidzka, dziś ostatni dłuższy trening, jutro przejażdżka i w piątek wprowadzenie, a w sobotę ściganko. Ma być moc i póki co wszystko wskazuje, że chyba tak będzie :) Zobaczymy już niedługo.

Kategoria 90-100


Dane wyjazdu:
106.89 km 0.00 km teren
03:43 h 28.76 km/h:
Maks. pr.:58.00 km/h
Kadencja:86.0
HR max:189 ( 94%)
HR avg:150 ( 75%)
Podjazdy:581 m
Kalorie: 1884 kcal

Do Mosiny

Niedziela, 1 lipca 2012 · dodano: 01.07.2012 | Komentarze 2

Dziś umówiłem się z Bartkiem, który mieszka w Mosinie, że wpadnę do niego i pobawimy się trochę na podjazdach na Pożegowo. Nie miało być jakoś szczególnie mocno, tyle żeby nogi przed Pętlą poczuły nachylenie, a to jedyna taka górka w okolicy Poznania.

Miałem wyjechać o 9:00 ale burza przesunęła start na 10:00, oczywiście wizyta w Mosinie wiąże się z przejazdem przez cały Poznań, te wszystkie skrzyżowania, ścieżki i światła masakrują ale jakoś przejeżdżam ;)

W Mosinie już czekał Bartek ale okazało się, że na górze był dziś wyścig XC i ta konkretniejsza wersja podjazdu była zamknięta :/ Trzeba było wjeżdżać krótszą wersją główną drogą... Spotkaliśmy też Jacka z forumszosowego, który przygotowuje się do TDPA.

Pierwszy podjazd na rozgrzanie, a na drugim atakuję go na maksa żeby sprawdzić średnią moc - taki szybki test. Wyszło 409 wat !! Rekordowo, ale w nogach to poczułem konkretnie. Szkoda, że po 2 minutach podjazd się kończył, bo jestem ciekaw ile by wyszło na 3 minutach... No ale i tak ponad 400 wat daje mi dobre samopoczucie przed ściganiem w górach, znaczy że noga w miarę mocna.

Potem jeszcze kilka podjazdów ze sprintami pod koniec, płaska rundka w pobliżu Mosiny, jeszcze jeden podjazd z finiszem i wracam do domu. Na Starołękę odprowadza mnie Bartek, a dalej czeka mnie masakra po Poznaniu. Nie pasowały żadne światła, na ścieżkach pełno niedzielnych rowerzystów itp... Coś strasznego.

W domu się okazało, że coś się stało z moim tylnym hamulcem i ocierał klockiem o obręcz, więc miałem przez cały czas dodatkowe obciążenie. Coś po wymianie klocków, nie mogę dobrze wyregulować tych hamulców :/

No ale trening bardzo fajny, w końcu nie w samotności więc było do kogo gębę otworzyć :) No i setka na rozpoczęcie lipca :)

Kategoria 100-120