Info
Ten blog rowerowy prowadzi Virenque z miasteczka Zielona Góra. Mam przejechane 87014.77 kilometrów w tym 1170.98 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 30.13 km/h i się wcale nie chwalę.Więcej o mnie.
Blog Garenge
Mój idol:
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2016, Czerwiec1 - 1
- 2016, Maj20 - 3
- 2016, Kwiecień23 - 10
- 2016, Marzec24 - 7
- 2016, Luty14 - 4
- 2016, Styczeń16 - 5
- 2015, Grudzień17 - 10
- 2015, Listopad12 - 6
- 2015, Październik9 - 10
- 2015, Wrzesień16 - 11
- 2015, Sierpień23 - 14
- 2015, Lipiec24 - 21
- 2015, Czerwiec21 - 13
- 2015, Maj27 - 14
- 2015, Kwiecień24 - 8
- 2015, Marzec17 - 10
- 2015, Luty18 - 5
- 2015, Styczeń21 - 31
- 2014, Grudzień17 - 15
- 2014, Listopad12 - 20
- 2014, Październik13 - 8
- 2014, Wrzesień20 - 12
- 2014, Sierpień26 - 21
- 2014, Lipiec25 - 13
- 2014, Czerwiec21 - 28
- 2014, Maj20 - 30
- 2014, Kwiecień25 - 49
- 2014, Marzec23 - 27
- 2014, Luty21 - 47
- 2014, Styczeń22 - 25
- 2013, Grudzień20 - 21
- 2013, Listopad19 - 21
- 2013, Październik15 - 12
- 2013, Wrzesień18 - 19
- 2013, Sierpień25 - 31
- 2013, Lipiec22 - 30
- 2013, Czerwiec25 - 54
- 2013, Maj23 - 42
- 2013, Kwiecień25 - 82
- 2013, Marzec19 - 67
- 2013, Luty18 - 43
- 2013, Styczeń24 - 27
- 2012, Grudzień22 - 39
- 2012, Listopad19 - 29
- 2012, Październik15 - 24
- 2012, Wrzesień24 - 81
- 2012, Sierpień16 - 41
- 2012, Lipiec25 - 59
- 2012, Czerwiec23 - 60
- 2012, Maj30 - 171
- 2012, Kwiecień25 - 105
- 2012, Marzec26 - 101
- 2012, Luty25 - 53
- 2012, Styczeń29 - 49
- 2011, Grudzień30 - 28
- 2011, Listopad27 - 33
- 2011, Październik11 - 18
- 2011, Wrzesień17 - 40
- 2011, Sierpień25 - 64
- 2011, Lipiec20 - 54
- 2011, Czerwiec23 - 67
- 2011, Maj23 - 66
- 2011, Kwiecień21 - 52
- 2011, Marzec21 - 61
- 2011, Luty25 - 36
- 2011, Styczeń24 - 29
- 2010, Grudzień30 - 10
- 2010, Listopad25 - 17
- 2010, Październik1 - 2
- 2010, Wrzesień11 - 16
- 2010, Sierpień15 - 12
- 2010, Lipiec15 - 15
- 2010, Czerwiec16 - 20
- 2010, Maj15 - 6
- 2010, Kwiecień13 - 0
- 2010, Marzec12 - 0
Wpisy archiwalne w kategorii
70-90
Dystans całkowity: | 17201.17 km (w terenie 73.00 km; 0.42%) |
Czas w ruchu: | 558:24 |
Średnia prędkość: | 30.80 km/h |
Maksymalna prędkość: | 86.00 km/h |
Suma podjazdów: | 114638 m |
Maks. tętno maksymalne: | 196 (98 %) |
Maks. tętno średnie: | 183 (90 %) |
Suma kalorii: | 323691 kcal |
Liczba aktywności: | 218 |
Średnio na aktywność: | 78.90 km i 2h 33m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
80.93 km
0.00 km teren
02:30 h
32.37 km/h:
Maks. pr.:56.20 km/h
Kadencja:86.0
HR max:187 ( 93%)
HR avg:146 ( 73%)
Podjazdy:430 m
Kalorie: 1119 kcal
Rower:Giant TCR C2
Kolejny siłowy konkrecik
Czwartek, 29 sierpnia 2013 · dodano: 29.08.2013 | Komentarze 0
Dziś miało boleć i bolało ;)Najpierw moje ciężkie ćwiczenia na podjeździe na Morasko i udało się nowy rekord wykręcić - 720 wat przez 30 sekund, jest git :)
Potem zostały mi jeszcze tempówki siłowe i powrót do domu. Noga podaje coraz lepiej, a to dobra wróżba :)
Kategoria 70-90
Dane wyjazdu:
79.09 km
0.00 km teren
02:30 h
31.64 km/h:
Maks. pr.:51.10 km/h
Kadencja:85.0
HR max:179 ( 89%)
HR avg:145 ( 72%)
Podjazdy:414 m
Kalorie: 1111 kcal
Rower:Giant TCR C2
Interwały
Wtorek, 27 sierpnia 2013 · dodano: 27.08.2013 | Komentarze 0
Dziś zacząłem ostatni, króciutki mikrocykl przed GMP. Przecież nie można tylko lajtowo jeździć :PNajpierw seria ostrych interwałów i tu miła niespodzianka - pierwszy raz wbiłem się na moc maksymalną 1100 wat, żeby tego było mało zawsze jak zrobiłem już ten magiczny tysiąc to była to moc chwilowa. A dziś udało się przez 5 sekund utrzymać 1065 wat ! Jest więc chyba dobrze :)
Potem jeszcze jedna masakryczna tempówki i do domu. Ciekawe jak się forma będzie rozwijać, jestem dobrej myśli...
Kategoria 70-90
Dane wyjazdu:
83.20 km
0.00 km teren
02:31 h
33.06 km/h:
Maks. pr.:66.80 km/h
Kadencja:92.0
HR max:189 ( 94%)
HR avg:150 ( 75%)
Podjazdy:506 m
Kalorie: 1258 kcal
Rower:Giant TCR C2
Ustawka Obornickie
Niedziela, 25 sierpnia 2013 · dodano: 25.08.2013 | Komentarze 0
Po dwóch dniach odpoczynku i ogólnie całym tygodniu laby dzisiaj pojechałem sobie na ustawkę. Wczoraj mieliśmy w domu roczek Stasia, więc alkoholu też trochę było i dziś nie wiedziałem czego się spodziewać.Byłem w szoku, że pomimo drużynówki Amber oraz GMP Elity dziś na ustawce cała masa ludzi. W połączeniu z silnym wiatrem wiedziałem, że będzie się działo :)
Na początku spokój, ale po wyjeździe z Poznania już zaczyna się podkręcanie tempa, dość mocno zaciągnęliśmy na podjeździe jeszcze przed skrętem w Świerkówkach, za skrętem cisza przed burzą i po przejeździe przez wieś zaczyna się hardcore. Ostro na rantach 50 km/h, na chwilę gubię czołową grupkę ale szybko udaje się dojść. Na zjeździe w Maniewie jakiś kosmos, grubo ponad 60 km/h a było pod wiatr, tam się wszystko ostatecznie porwało.
W Obornikach jeszcze zwolnienie, grupka już mocno uszczuplona, ale jak tylko wyjechaliśmy z miasta znowu konkretne zaciągi, było ostro i pod wiatr, chwilami podwójny wachlarz. Ostatecznie do Biedruska wjechało nas tylko czwórka, więc świadczy to o niezłym konkrecie.
Potem jeszcze rozjazdowo przez poligon i do domu.
Było fajne ściganie, noga jakoś kręciła chociaż wolałbym jakby było lepiej ;)
Dane wyjazdu:
70.25 km
0.00 km teren
02:38 h
26.68 km/h:
Maks. pr.:76.90 km/h
Kadencja:83.0
HR max:190 ( 95%)
HR avg:168 ( 84%)
Podjazdy:1900 m
Kalorie: 1676 kcal
Rower:Giant TCR C2
Road Trophy 2013 Etap I
Piątek, 16 sierpnia 2013 · dodano: 16.08.2013 | Komentarze 3
Dzisiaj start dopiero o 12:00, gotowych do rywalizacji jakieś 130 osób, bardzo dużo dobrych zawodników i każdy chciał wygrać ;)Ja przyjechałem jak to mówią po naukę i po dobry trening, w zasadzie byłem ciekaw jak zachowa się organizm podczas trzydniowej rywalizacji.
Na dziś organizator zaplanował krótki dystans, bo lekko ponad 70km ale za to 1800 przewyższenia więc chyba nie muszę opisywać trasy. Zresztą ścianek było tyle, że za każdym zakrętem obawiałem się że wyrośnie kolejna – masakra :)
Nawet się udało ustawić ładnie z przodu na starcie, ale znowu coś nie tak z blokiem i zostaję wyprzedzony przez wiele osób. Okazało się to bardzo zgubne, bo już bardzo szybko była pierwsza konkretna ścianka i jak się okazało z przodu poustawiały się osoby które nie dały tego rady podjechać. Przed mną nagle staje jakiś koleś w poprzek i zaliczam glebę na stromiźnie. Trzeba iść kawałek z buta i wyprzedza mnie dużo osób.
Jadę sobie i wyprzedzam kolejne osoby na podjazdach po czym trafiamy na betonowe płyty i 20% nachylenia – tu powtórka z rozrywki, przez kolejnego debila który nie potrafi zejść na bok tylko zatrzymuje się na środku zaliczam drugą glebę waląc mocno łokciem o beton. I kolejne metry trzeba iść z buta, bo wpiąć w bloki się nie da.
Teraz to startuję już praktycznie z samego końca stawki, w dodatku mam jakieś problemy z łańcuchem i przerzutkami. Wpadam w dobry rytm, wyprzedzam od groma osób, po drodze ostre hopki i szybkie zjazdy. W końcu formuje się fajna grupka i tak jedziemy po zmianach.
Tym razem żeby było śmiesznie spada mi łańcuch i się klinuje, tracę chyba z 5 minut na walkę z defektem, jednym słowem masakra i kulminacja pecha – na szczęście to już był ostatni „wyskok” tego dnia.
Od tego momentu moja jazda wygląda tak: dochodzę jakąś grupkę, pracuję mocno na jej czele, robi się podjazd to się urywam i dochodzę kolejną grupkę aż wreszcie gdzieś na 45 kilometrze robi się grupka, gdzie w miarę sensownie pracujemy po zmianach i jest dobrze.
Zostaje 10 kilometrów do mety, ale jakie to jest 10 km, jedna wielka droga krzyżowa, ściany po kilkanaście a chwilami pewnie ponad 20% przeplatane szybkimi zjazdami i tak kilka razy aż do kulminacyjnego podjazdu na metę na Koczym Zamku po betonowych płytach. Tu już czuję lekkie skurcze i mam serdecznie dość wszystkiego, wrzucam najlżejsze przełożenie jakie mam i się po prostu toczę – dużo cennego czasu tu straciłem ale po tej pogoni brakowało już sił :/
Na mecie piję co się da, zjadam jakieś wafelki itd., gadam z chłopakami z Teamu i po krótkim czasie wracamy na kwaterę się regenerować. Jutro 100 km ale na szczęście już bez takich hardcorowych ścianek.
Wyniki: (z kategorii jak na te problemy można być zadowolonym, ale straty czasowe nie do odrobienia)
M2 - 10
OPEN - 53 miejsce
czas wg organizatora: 2:42:09 (czyli na ten łańcuch straciłem 4 minuty), jak do tego doliczyć czas stracony na dawaniu z buta na podjazdach to zrobi się pewnie z 10 minut :/
Dane wyjazdu:
82.84 km
0.00 km teren
02:29 h
33.36 km/h:
Maks. pr.:60.00 km/h
Kadencja:86.0
HR max:157 ( 78%)
HR avg:134 ( 67%)
Podjazdy:367 m
Kalorie: 1102 kcal
Rower:Giant TCR C2
Równo i mocniej
Sobota, 10 sierpnia 2013 · dodano: 10.08.2013 | Komentarze 0
W planie była powtórka z wtorku, ale że jutro szykuje się fajny i długi trening to dziś trochę odpuściłem.Trzymałem mocne i równe tempo ale nie cały czas jak we wtorek.
Ostatecznie wyszło średnio 180 wat, co mnie zadowala ;)
Kategoria 70-90
Dane wyjazdu:
87.96 km
0.00 km teren
02:51 h
30.86 km/h:
Maks. pr.:47.10 km/h
Kadencja:79.0
HR max:174 ( 87%)
HR avg:134 ( 67%)
Podjazdy:487 m
Kalorie: 1164 kcal
Rower:Giant TCR C2
Cięęęęężko
Środa, 7 sierpnia 2013 · dodano: 07.08.2013 | Komentarze 0
Po wczorajszym bardzo mocnym treningu nie do końca się zregenerowałem, sen był za krótki i przerywany. W efekcie już jak rano wstałem czułem brak sił w nogach. Nie bolały tylko takie głupie uczucie "pustych nóg".W pracy nie przeszło i jak poszedłem potem na trening była masakra :)
W dodatku na dziś miałem już konkretne i mocne ćwiczenia, pierwsze na podjazdach zrobiłem ale po mocy widziałem, że nie jest różowo. Potem były tempówki na poligonie ale w tym stanie musiałem je skrócić.
Nie było sensu się katować i dokręcanie było już spokojne.
Dziś trzeba iść wcześnie wstać i nadrobić zaległości organizmu :)
I z tego co widzę właśnie pyknęło w tym roku 10 000 km, nice :)
Kategoria 70-90
Dane wyjazdu:
82.73 km
0.00 km teren
02:20 h
35.46 km/h:
Maks. pr.:61.10 km/h
Kadencja:87.0
HR max:177 ( 88%)
HR avg:154 ( 77%)
Podjazdy:319 m
Kalorie: 1510 kcal
Rower:Giant TCR C2
Piekarnik z rekordami
Wtorek, 6 sierpnia 2013 · dodano: 06.08.2013 | Komentarze 2
Ale dziś piekarnik, masakra - to nie są warunki dla mnie ale cóż, lepsze to niż deszcz :) W dodatku musiałem wyjechać w największy żar, jeszcze przed 16:00Pojechałem swoją standardową rundę z założeniem trzymania około 200 wat, czyli mocno. No i tak trzymałem i trzymałem i się okazuje że dałem radę, średnia moc wyszła 205 wat, czyli 3,36 wat/kg.
Okazuje się, że chyba pobiłem też rekord średniej prędkości, ponad 35 km/h solo jeszcze chyba nie jeździłem - jest dobrze !!
Ale niech ta temperatura trochę spadnie...
Nie ma to jak mocny dobry trening :D
Kategoria 70-90
Dane wyjazdu:
81.86 km
0.00 km teren
03:08 h
26.13 km/h:
Maks. pr.:73.70 km/h
Kadencja:75.0
HR max:180 ( 90%)
HR avg:144 ( 72%)
Podjazdy:1881 m
Kalorie: 1525 kcal
Rower:Giant TCR C2
Góry, górki, górecki
Środa, 31 lipca 2013 · dodano: 31.07.2013 | Komentarze 1
Wczoraj cały dzień padało, więc nie udało się nic pokręcić.Przełożyłem konkretniejszy trening na dziś, aczkolwiek nie było co szaleć, bo pojutrze TdP Amatorów i noga musi być w miarę świeża.
Wyjazd chwilę po 7:00, pogoda fajna, rano jeszcze dość chłodno więc rękawki i pelerynka obowiązkowo.
Najpierw zjazd na sam dół Bukowiny do ronda i stąd już zaczynam podjazd na Łapszankę przez Jurgów i Rzepiska. Tutaj jadę inną drogą niż powinienem - w efekcie mam nachylenia jak na Gliczarowie ale co tam ;) Było spoko, chociaż jak to rano na Podhalu sporo burków na trasie - na szczęście żaden nie chciał atakować kolarzy.
Widoków z Łapszanki nie było, bo góry wciąż w chmurach, stąd zaczynam bardzo fajny zjazd i przekraczam turystyczną granicę ze Słowacją (zapomniałem zabrać ze sobą dowód osobisty więc było małe ryzyko).
Zjeżdżam aż do Osturnii, gdzie zaczyna się fantastyczny podjazd na Przełęcz Zdiarską. Widziałem już relację z tej trasy u kilku znajomych i wreszcie była okazja zaliczyć to samemu. Najmocniejszym punktem tego podjazdu są widoki - chwilami jedzie się jak w Aplach.
Góry zaczęły się już wyłaniać z chmur, więc kilka fotek na szybko cyknąłem:
Sam podjazd jadę bardzo spokojnie, nie ma sensu się katować, dziś chodziło o zaliczenie metrów w górę bez szaleństw nad progiem.
Z Przełęczy jeszcze chwilę zjazdu do szosy prowadzącej w kierunku granicy na Łysej Polanie, zatrzymałem się na sikanie i dwie fotki:
Dalej już jazda do wspomnianej granicy i podjazd na Głodówkę, po czym zjeżdżam do Bukowiny. Pierwsza mała pętla zrobiona ale jadę dalej i zjeżdżam do Poronina.
Cel jest prosty - przejechać się dość sporo trasą Tour de Pologne, więc przekraczam Zakopiankę i zaczynam podjazd pod Ząb.
Tu również nie szaleję i jadę dość spokojnie. Dość szybko jestem na górze i jadę dalej rundą TdP - trochę tu błądzę,bo nic nie jest oznakowane ale ostatecznie jadę dobrą drogą.
Zjazd przez Sierockie i Leszczyny jest niebezpieczny, wąsko i spore nachylenia robią swoje, ale najgorsze że jedzie się przez teren zabudowany i można się nieźle wysypać. Tutaj też sporo piesków - oby był pozamykane w piątek ;) Najgorsza jest końcówka do Dunajca - ciekawe jak się to będzie zjeżdżać na "karbonach"...
Tutaj znów przekraczam Zakopiankę i kieruję się już na słynny Gliczarów, też spokojnie. Na największej stromiźnie dochodzę jakiegoś kolarza, który nie dał rady i stał na poboczu. Jak mnie zobaczył wskoczył na rower i ruszył za mną, usłyszałem tylko mega sapanie na plecach, więc dokręciłem i tyle go było ;)
Dziś wjeżdżałem tam na 34-25, miałem w zapasie 27, bo tak mam w kołach treningowych ale nie było sensu używać tej koronki. Na TdP będzie trzeba jechać na 23, bo trzeba to szybko przejechać :) Ale przyznaję, że mając 2,5 h w nogach Gliczarów daje mięśniom popalić.
Dojechałem blisko kwatery ale brakowało trochę do 3h więc postanowiłem zaliczyć jeszcze Głodówkę i porobić kilka fotek:
No i wyszedł bardzo udany trening, a najlepsze że nogi mam świeżutkie - jest moc ;)
Dane wyjazdu:
72.60 km
0.00 km teren
01:59 h
36.61 km/h:
Maks. pr.:74.20 km/h
Kadencja:
HR max:196 ( 98%)
HR avg:168 ( 84%)
Podjazdy:1055 m
Kalorie: 1320 kcal
Rower:Giant TCR C2
Tatry Tour 2013
Sobota, 27 lipca 2013 · dodano: 27.07.2013 | Komentarze 13
Prawdziwe kolarskie święto, czyli Tatry Tour 2013 już za mną, ale od początku...Jechałem jak zwykle krótki dystans, 200 km to jeszcze nie dla mnie, szczególnie w upale.
Wstaję rano jakoś po 6:00, zjadam śniadanie, ostatnie szykowanie, pakuję rower na bagażnik, żegnam się z żoną i synkiem i już po chwili jadę w kierunku Starego Smokovca. Specjalnie wyjechałem dość wcześnie, bo potem są problemy z parkingami itd., a ja wolę wszystko na spokojnie. W końcu to jeden z moich głównych startów w tym sezonie i wszystko musiało być tip top.
Pogoda była „ryzykowna”, czyli dość duży upał. Ryzykowna oczywiście dla mnie, bo moje kłopoty zdrowotne powodują, że jak jest taka lampa siada mi ostro wydolność.
W każdym bądź razie miało być tip top, więc już w piątek zacząłem nawadnianie i to był dobry ruch, organizm był prawidłowo nawodniony i ryzyko odcięcia spadło.
Ale wracając do samego startu, w Smokovcu byłem jakoś przed 8:30, odebrałem na spokojnie pakiet startowy (jak zwykle fajne skarpetki) i wróciłem do auta. Miałem jeszcze duuużo czasu przed sobą i trochę się nudziłem.
O 9:30 już uszykowany w 100% pojechałem w okolice startu, o 10:00 ruszył długi dystans, a ja pojechałem na rozgrzewkę.
Spotkałem Michała (Wikiego z forumszosowego) oraz Rafała ode mnie z Teamu, gadki szmatki i już się robi 10:45 więc ustawiamy się na starcie.
Widać dużo mocnych zawodników, od razu rzuciła mi się ekipa JMP która wystawiła mocny skład, wiedziałem już, że lekko nie będzie.
11:00 i już ruszamy, na początek długi zjazd z kilkoma hopkami. Od początku chciałem jechać aktywnie i w efekcie już po kilku kilometrach to ja prowadziłem peleton :) Dla mnie to trochę nowość ale założenia przedstartowe trzeba wypełniać ;) W środku jest po prostu niebezpiecznie, raz to kraksy, dwa to puszczenie przez kogoś koła – wolałem jechać w czubie nawet kosztem większej utraty sił.
To był bardzo szybki odcinek, na tyle szybki, że mój pomiar prędkości z czujnika zwariował i musiałem go po prostu wyłączyć – z tego powodu straciłem też niestety pomiar kadencji.
Trochę źle wchodzę w zakręt na główną drogę w kierunku granicy i tracę dużo pozycji, oczywiście od razu dokręcam i powoli przechodzę z powrotem na czoło grupy. Po drodze chyba niechcący trochę zajeżdżam drogę jakiemuś Słowakowi, który wydarł się na mnie konkretnie i już myślałem, że zaraz mnie potraktuje pompką :) Niestety dawno w tak licznym peletonie nie jechałem i to był tego efekt.
Do Zdiara dojeżdzam w czubie i zaczyna się najdłuższy podjazd. Tu w zeszłym roku brakowało mi jakieś 200 metrów, żeby wjechać to z czołówką. W tym roku coś dla mnie egzotycznego, bierzemy z Rafałem sprawy w swoje ręce i razem robimy selekcję. Prowadzimy peleton, który z każdym metrem robi się szczuplejszy. Organizator robił fotki, mam nadzieję że wkrótce będą dostępne. Teamowo wyglądało to bankowo super, ogólnie z Rafałem jechaliśmy jak zgrany duet i byliśmy bardzo aktywni.
Przed samym szczytem zjeżdżamy już na tył „grupki liderów”, aczkolwiek jest nas więcej niż w zeszłym roku. Zjazd poszedł bez problemów, moje koła na szytkach spisywały się dziś wyśmienicie – aż czułem to magiczne noszenie :)
Do granicy na Łysej Polanie w zasadzie grupa nie topniała, tempo było mocne ale równe, parę przyspieszeń na podjeździe nikomu krzywdy zrobić nie mogło. Na granicy nawrotka, tutaj troszkę tracę i trzeba gonić pod górę ale nie mam z tym problemu. Tu już widać, że niektórzy odpadają, tempo robi się coraz mocniejsze. Na zjeździe jest spokojnie i równo, lekkie szaleństwo robi się na podjeździe pod Prislop. Tutaj już idzie ostra selekcja, na początku trochę zostaję, puls mam już 185 ale jadę mocno i nie tracę dystansu. W końcu dokręcam – puls przeskakuje magiczną granicę 190 – ale mogę tak jechać i dochodzę do czołówki. Na szczyt wjeżdżamy w kilka osób – było bardzo ostro. Na bufecie się nie zatrzymuję (wziąłem dwa duże bidony i starczyło, piłem często bojąc się odcięcia). Zjazd idzie sprawnie, jeden z JMP trochę się urywa, doskakuje do niego kolega z jego teamu ale wszystko ładnie kasujemy. Tempo trochę spada i dojeżdżają do nas częściowo Ci którzy odpadli. Dopiero po skręcie na trasę do Smokovca idzie potężny zaciąg zrobiony przez JMP, nie ukrywam że puszczam koło, już czuję trudy wyścigu i upału. Na szczęście swoim tempem z kilkoma zawodnikami dochodzimy czołówkę i już nie daję się więcej urwać, bo sporo sił mnie to kosztowało.
Teraz taka dziwna jazda, tempo raz lekkie, raz mocne, a raz kosmiczne bo każdy próbuje odjechać i reszta goni. Takie szach trwały w zasadzie aż do Smokovca. Tutaj bardzo aktywny był Rafał z Teamu, próbował skakać kilkukrotnie. Niestety za każdym razem grupa go dochodziła. Przed samym Smokovcem przebijam się do przodu. Wiem dokładnie jak trzeba rozegrać tutejszy finisz, tyle że nogi już mocno zajechane i generalnie wiem, że nic wielkiego nie zdziałam.
Taktycznie jednak jadę bardzo dobrze, prawidłowo wchodzę w decydujące zakręty. Niestety chłopaki z JMP i dwóch Słowaków polecieli mocno z prawej strony i nie mogłem zareagować – nogi już nie te. Starczyło ostatecznie na 5 miejsce OPEN, co jest świetnym wynikiem :)
Niestety dziwne są kategorie na TT i w kategorii zająłem również 5 miejsce, gdyby jednak była kategoria 21-30 jak w zasadzie wszędzie to byłbym pierwszy albo drugi !! :)
No nic – i tak OPEN jest najważniejsze, a TOP5 na Tatry Tour to już konkretny wynik, o którym kiedyś mogłem tylko pomarzyć.
Podsumowując jestem bardzo zadowolony, pozostaje trochę żal że tak mało zabrakło do podium i że nogi na finiszu były już zajechane. Z przebiegu całości chyba mogę powiedzieć, że pojechałem najlepszy wyścig w życiu. No i nigdy jeszcze nie prowadziłem peletonu na podjazdach :)
A jak było ciężko widać chyba po średnim pulsie i uzyskanej prędkości. To nie jest jakieś pitu pitu tylko kawał dobrego ścigania na najwyższym poziomie !
No to chyba na tyle, za rok trzeba wrócić i znowu poprawić wynik ;)
Kilka fotek oczywiście udało się zrobić:
Wyniki:
http://www.championchip.cz/results/2013072710/Vys72Abs.pdf
Dane wyjazdu:
79.84 km
0.00 km teren
02:32 h
31.52 km/h:
Maks. pr.:50.10 km/h
Kadencja:85.0
HR max:179 ( 89%)
HR avg:144 ( 72%)
Podjazdy:493 m
Kalorie: 1127 kcal
Rower:Giant TCR C2
Ostatni raz konkretnie przed weekendem
Wtorek, 23 lipca 2013 · dodano: 23.07.2013 | Komentarze 3
Dziś pora na ostatnią mocniejszą jazdę przed startem w sobotę. Mocniejsza znaczy, że z interwałami i tempówkami.Najpierw ostre interwały i postanowiłem sobie sprawdzić moją moc maksymalną, poszedłem w trupa i wyszło 1054 wat - jest git :)
Potem mocne tempówki ale ciężko dziś było trzymać wysokie waty, bo jednak upał robi swoje.
No nic, trening w miarę udany, max cieszy :)