Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Virenque z miasteczka Zielona Góra. Mam przejechane 87014.77 kilometrów w tym 1170.98 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 30.13 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trzymaj Koło Fajny Weekend :) Warto odwiedzić:
Blog Garenge
Jimmy
Virtualtrener Mój idol: Richard Virenque

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Virenque.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
58.11 km 0.00 km teren
01:58 h 29.55 km/h:
Maks. pr.:52.60 km/h
Kadencja:87.0
HR max:159 ( 79%)
HR avg:123 ( 61%)
Podjazdy:271 m
Kalorie: 787 kcal

Rozjazdowo na wietrze

Wtorek, 29 maja 2012 · dodano: 29.05.2012 | Komentarze 4

Na dziś w planie spokojny rozjazd, nie lubię takich treningów jak są takie warunki jak dziś, czyli na masakrycznym wietrze. Pod wiatr, żeby trzymać odpowiednio niską moc musiałem jechać jakieś 25 km/h :/

No ale jazda zaliczona, jutro jeszcze też spokojnie, a od czwartku zaczynam konkretną robotę, która zakończy się w niedzielę tym właśnie :)



Będzie się działo !! Nie ma to jak wyścig z PRO :D Może się czegoś nauczę...

Kategoria 0 - 70


Dane wyjazdu:
0.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Kadencja:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Sauna i basen

Poniedziałek, 28 maja 2012 · dodano: 29.05.2012 | Komentarze 0

Tym razem zamiast klasycznego rozjazdu pojechałem na basen, skorzystałem 3 razy z sauny suchej, a potem dłuuuugie jazcuzzi :)
Relaksik musi być :)
Kategoria Basen


Dane wyjazdu:
133.00 km 0.00 km teren
03:17 h 40.51 km/h:
Maks. pr.:60.90 km/h
Kadencja:78.0
HR max:187 ( 93%)
HR avg:162 ( 81%)
Podjazdy:367 m
Kalorie: 2235 kcal

Wyścig w Lesznie 2012

Niedziela, 27 maja 2012 · dodano: 27.05.2012 | Komentarze 24

Pierwszy raz organizator maratonów w Lesznie postanowił zrobić prawdziwy wyścig dla amatorów ze startu wspólnego... Udało się to wybornie, wszystkie drogi były zamknięte, przed wyścigiem pilot, piękna idealnie kolarska pogoda – po prostu prawdziwe kolarskie święto dla amatorów.
Trasa jak to w Lesznie płaska jak stół, więc na wynik się nie nastawiałem, ot po prostu świetna okazja na mocny trening szybkościowy.

Wstaję wcześnie rano, ogarniam śniadanie i z żoną jedziemy do Leszna, na szczęście to blisko Poznania więc podróż mija szybko i bez problemów.
Odbieram numer, na miejscu już pełno kolarzy-amatorów, po kolei znajduję moich znajomych z VTeam Jamis – Rafała i Michała, tym razem na wyścigu będzie nas trzech muszkieterów ;)
Po ogarnięciu sprzętu i przebraniu w strój teamowy jedziemy z Michałem na start, tu już pełno ludzi i nie ma jak się ustawić... Na szczęście z pomocą przyszedł Rafał, który trzymał dla nas miejsce :)
Tu spotykam również Szerszenia znanego z Żądła 2012 oraz G0re i jego „pomagiera” ;)

Trochę się dziwię czemu kompletni amatorzy, np. na rowerach MTB poustawiali się z przodu – jak dla mnie to bez sensu trochę no ale nic. Zamiast rozgrzewki trzeba było prawie pół godziny czekać „w blokach startowych” na słoneczku, czas minął jednak szybko na pogaduchach itd...

Nadeszła chwila startu i ruszamy, trochę kocioł od początku, nie mogę się wpiąć w bloki, mija mnie parę osób, a czołówka już się zagina. W końcu się wpinam i jadę na maksa goniąc czub, trochę boli, bo rozgrzewki nie było ale w końcu po chwili jedziemy całą dużą grupką.

Po jakimś czasie spotykam Krisa, Bartka i kilku innych znajomych, grupka zrobiła się konkretna – jest tu sporo znanych i mocnych nazwisk, ale jazda od początku jest bardzo nerwowa, nie ma za bardzo jak się przebić do przodu i co chwilę krzyki uwaga i hamowanie – chwilami aż czuć swąd palonej gumy...
Ale tak po jakimś czasie stwierdzam, że jazda raczej na tyłach grupy jest świetnym treningiem, co zakręt trochę się zostaje i potem trzeba gonić, taka jazda jest mało efektywna, ale treningowo super !!

No i tak sobie jedziemy na sporych prędkościach, co jakiś czas ktoś próbuje uciekać i tempo wzrasta, za chwilę go doganiamy i znowu trochę spowolnienia, i tak przez całą pierwszą rundę.

Przy wjeździe na drugą trochę pech, bo przede mną wywala się parę osób, część skończyła po pierwszej i pojechała na metę, a czołówka po skręcie jedzie mocno, robi się spora przerwa i muszę gonić, kurde ciężko było, puls zaczynał się buntować ale w końcu grupkę doszedłem :)

Na drugiej rundzie kontynuuję taktykę jazdy raczej z tyłu, chciałem dopiero się przebijać do przodu tak na 100 kilometrze – taki był plan :) Grupka już też nie była taka liczna jak na początku, ale nadal było w niej sporo wariatów jadących szlaczkiem i nie patrzących czy ktoś akurat go wymija.

Udało się przebić na sam czub grupki, zamierzałem się tam utrzymać aż do podjazdów i tak szło nawet nawet, ale potem im bliżej górek tym niebezpieczniejsza jazda innych osób. To był start treningowy więc priorytetem było dojechać cało do mety.
No ale zaczyna się pierwszy podjazd, a ja jestem w środku całej grupy, pięknie przebijam się z lewej do przodu i nagle jakiś idiota zajeżdża mi drogę, zrzuca mnie na pobocze z wielkimi kamieniami, jakoś utrzymuję się na rowerze, ale po powrocie na szosę muszę ostro gonić resztę. Udaje mi się to ale kosztuje sporo sił.

Trochę odzyskuję siły i jestem gotów na drugi podjazd, tym razem po szerokiej i dobrej drodze. Przebijam się znowu z lewej o trochę miejsc i stąd już mocno wariacka jazda aż do mety. Co chwilę ktoś próbuje uciekać, reszta goni, mocne podkręcenia tempa i za chwilę mocne spowolnienia. Taka bardzo interwałowa jazda. W sumie nawet nie wiem czy ktoś z przodu ucieka czy też nie.
I po tak wariackiej jeździe cała nasza duża grupka dojeżdża do ostatniej płaskiej prostej (jaka szkoda, że nie było tu pod górę ;)
Na liczniku ponad 50 km/h a to dopiero rozkrętka tempa, zaczynamy ostateczne finiszowanie, mistrzem w tej dziedzinie nie jestem ale idzie mi dobrze, z każdym metrem coraz szybciej i zaczynam mijać kolejnych zawodników. Niestety nagle widzę przed sobą kraksę, parę metrów przede mną koleś leci na ziemię, odbija się od niej jak piłka i nie wiadomo gdzie ostatecznie się znajdzie. Nie ma co ryzykować, zjeżdżam do rowu jednocześnie hamując, oczywiście zaliczam glebę na trawę ale nic mi nie jest ;)
Wracam na szosę i finiszuję na kiepskim miejscu...

Podsumowując był to bardzo dobry i szybki wyścig, na starcie konkretna ekipa, sporo zawodników z Interkolu, TGV, Oliver Rybczyński, Whirpool Team, nasza trójka z VTeam Jamis i inni dobrzy kolarze amatorzy. Jestem bardzo zadowolony, bo utrzymałem się w pierwszej grupce przez całe 133 km, szkoda finiszu ale nie płaczę, bo wygrać i tak bym nie wygrał na takim płaskim finiszu. Trochę nie rozumiem tej walki, tak jakby to były mistrzostwa świata – trochę rozsądku niektórym by się przydało.
No i wielki plus dla organizatora – jak widać można zorganizować imprezę ze startu wspólnego z zamkniętymi drogami !! Chciałbym taką formę wyścigu w Trzebnicy, wtedy do pierwszych górek jazda w peletonie, a potem ogień na podjazdach i można by o coś powalczyć...

Pozdrowienia dla wszystkich znajomych, których spotkałem :)

Wyniki:
M2 – 14
OPEN – 40
Czas zwycięzcy :)

I na razie trzy fotki:

Przygotowania i ostatni batonik przed startem:


Po starcie:


Przed startem:


Kategoria 130-140, Zawody


Dane wyjazdu:
40.54 km 0.00 km teren
01:23 h 29.31 km/h:
Maks. pr.:47.30 km/h
Kadencja:83.0
HR max:178 ( 89%)
HR avg:135 ( 67%)
Podjazdy:224 m
Kalorie: 742 kcal

Przepalenie przed Lesznem

Sobota, 26 maja 2012 · dodano: 26.05.2012 | Komentarze 3

Jutro wyścig w Lesznie więc dziś tradycyjne wprowadzenie.
Wszystko bardzo spokojnie plus kilka zrywów na maksymalnej mocy, czekam aż przebiję w końcu 900 wat, bo ciągle mam minimalnie mniej (dziś 876 wat) ;)

Podjazd pod Radojewo to 3 minutki pojechane mocno i to byłoby na tyle jeśli chodzi o mocniejsze akcenty.

Ogólnie to Powertap się dziś załączył i wyłączył dopiero po 1h15min, trzeba zmienić baterie ale fajnie że chociaż godzinkę daje jeszcze radę :)

A jutro start wspólny 800 osób - będzie kosmos, szczerze przyznam że trochę się tego boję, pewnie masa ludzi pierwszy raz będzie jechać w peletonie. Dla mnie to kolejny start treningowy więc bez napinki, byle przejechać całość w dobrym tempie.

Kategoria 0 - 70


Dane wyjazdu:
63.74 km 0.00 km teren
02:04 h 30.84 km/h:
Maks. pr.:45.70 km/h
Kadencja:83.0
HR max:155 ( 77%)
HR avg:130 ( 65%)
Podjazdy:356 m
Kalorie: 989 kcal

Tlenowo na wietrze

Piątek, 25 maja 2012 · dodano: 25.05.2012 | Komentarze 3

Dzisiaj spokojne kręcenie w tlenie, nie za długo nie za krótko.
Znowu męczyłem się z wiatrem, na poligonie puściutko, wszyscy albo oglądali Giro ale odpoczywali przed jutrzejszym wyścigiem w Suchym Lesie (szkoda, że nie jest rano tylko popołudniu, może bym wystartował).

No i dziś padła mi bateria w Powertapie, a nie mam klucza do odkręcenia pokrywy piasty :/ Trzeba będzie kupić lub od kogoś pożyczyć. Szkoda, bo chciałem wyjątkowo wziąć koła treningowe do Leszna w niedzielę i zobaczyć jaką moc generuję na wyścigu... Pozostaje jednak wypróbować nowe oponki Veloflex Corsa wraz z lateksowymi dętkami Michelin - ponoć taki zestaw niesie jak szytka - się okaże :)

Kategoria 0 - 70


Dane wyjazdu:
83.09 km 0.00 km teren
02:31 h 33.02 km/h:
Maks. pr.:51.00 km/h
Kadencja:79.0
HR max:181 ( 90%)
HR avg:150 ( 75%)
Podjazdy:523 m
Kalorie: 1537 kcal

Siłaaaa + foty z Torunia

Czwartek, 24 maja 2012 · dodano: 24.05.2012 | Komentarze 5

No to dziś kolejny trening z serii "ma boleć".
Wiało dziś jak jasna cholera, no ale taki już żywot kolarza, że walka z wiatrem to codzienność.

Najpierw trzy podjazdy na Radojewo nad progiem i tu miła niespodzianka... Wartości średnie poniżej (prędkość, śr. puls, śr moc), co prawda akurat wiało trochę z boku i trochę w plecy, ale mieć tam średnią prędkość pod górę prawie 37 to już konkret. Bardziej cieszą mnie jednak średnie moce - 330 wat przez 3 minuty to mój rekord na tym podjeździe, no i wszystkie trzy powyżej 300 wat :)
1. 36,7 km/h, 168, 330 wat !!!!
2. 35,0 km/h, 169, 303 wat
3. 33,5 km/h, 169, 306 wat

Potem dojazd na Poligon i tutaj trzy tempówki siłowe w strefie okołoprogowej (trasa pagórkowata, więc ciężko było z trzymaniem odpowiednio wysoko mocy na zjazdach):
1. 38,8 km/h, 170, 265 wat
2. 37,9 km/h, 166, 248 wat
3. 37,6 km/h, 166, 243 wat

No i na koniec już kręcenie w okolicy 200 wat i powrót do domu.
Bardzo fajny trening i bardzo optymistyczne waty na podjazdach, jest progres i to jest najważniejsze :)

I prawie mnie dziś zabił jakiś debil w TiRze, wyprzedził mnie na zapałkę na zakręcie, gdzie nie było pobocza tylko od razu barierka. Prawie się otarłem o naczepę - koszmar.

W sieci pojawiło się kilka fotek z Torunia:





Powrót z buta na metę po defekcie...


Kategoria 70-90


Dane wyjazdu:
53.27 km 0.00 km teren
01:50 h 29.06 km/h:
Maks. pr.:50.90 km/h
Kadencja:88.0
HR max:138 ( 69%)
HR avg:114 ( 57%)
Podjazdy:254 m
Kalorie: 656 kcal

Aktywna regeneracja

Wtorek, 22 maja 2012 · dodano: 22.05.2012 | Komentarze 2

Na dziś w planie aktywna regeneracja czyli "kręcenie turystyczne" ;)
I bardzo dobrze, bo dziś był taki upał, że jakiekolwiek interwały, tempówki czy podjazdy by mnie wykończyły.
Normalnie jak w środku lata, w pełnym słońcu się gotowałem (średnia temperatura z Garniaka 31 stopni).

A trening bez przygód, z małej tarczy - fajnie czasem tak pokręcić spokojnie. A jaki zabójczy średni puls :D Chyba nigdy takiego nie odnotowałem.

Kategoria 0 - 70


Dane wyjazdu:
61.16 km 0.00 km teren
02:03 h 29.83 km/h:
Maks. pr.:51.60 km/h
Kadencja:86.0
HR max:148 ( 74%)
HR avg:124 ( 62%)
Podjazdy:211 m
Kalorie: 890 kcal

Rozjazdowo

Poniedziałek, 21 maja 2012 · dodano: 21.05.2012 | Komentarze 0

Po wczorajszym mocnym wyścigu dziś spokojna przejażdżka w tempie rozjazdowym. Ogólnie jest super, bo nic mnie po wczorajszej jeździe nie boli, tak więc z regeneracją super - co cieszy :)

Gorzej, że okazuje się iż moje koło Mavic RSys mogę naprawić jedynie w Harfa Haryson we Wrocławiu, odpisali mi jakie będą koszty, cytuję:
Koszt szprychy - 52,00 PLN, do tego należy doliczyć pierścienie TraComp
32,00 PLN i robocizna - 60,00 PLN.
No to się załamałem - a do tego jeszcze trzeba doliczyć przecież kuriera...

Już chyba nigdy nie kupię Maviców, tylko będę kółka składał...

Kategoria 0 - 70


Dane wyjazdu:
117.54 km 0.00 km teren
03:14 h 36.35 km/h:
Maks. pr.:69.00 km/h
Kadencja:83.0
HR max:189 (%)
HR avg:161 ( 80%)
Podjazdy:444 m
Kalorie: 2171 kcal

Pętla Toruńska 2012

Niedziela, 20 maja 2012 · dodano: 20.05.2012 | Komentarze 12

Pobudka już o 4:45, szybkie śniadanie i do samochodu, wszystko było już uszykowane wieczorem więc uwinąłem się raz dwa i mogłem jechać do Torunia, no prawie bo wyścig został przełożony do miejscowości Łążyn (powód to maraton biegowy w centrum Torunia).

Dojeżdżam na miejsce o 7:45, więc idealnie – jest czas na wzięcie pakietu startowego (całkiem fajnego), ubranie się, przygotowanie roweru i rozgrzewkę. Spotykam Miszada, trochę gadamy i słyszę, że moje opony już dość sfatygowane – jak się później okaże były to słowa prorocze...

Pojawiła się bardzo konkretna ekipa, czołówka Road Maraton z Bikeholikami i Nutraxxxem oraz wielu innych wymiataczy znanych z tras innych wyścigów. Wiedziałem, że będzie dziś bolało, szczególnie że po krótkim czasie wg ICM miał się ruszyć mocny wiatr.

1.2.3... start
Organizator zapewnił start wspólny, więc na początku dość nerwowo – jedziemy całą szerokością szosy, więc są problemy jak coś jedzie z naprzeciwka – ale zazwyczaj samochody zjeżdżały ze strachu na pobocze ;) Ja ruszam raczej z tyłu stawki, ale wiedząc że na trasie są podjazdy stopniowo przebijam się do przodu, tak że górkę w Zamku Bierzgłowskim jadę w czubie – nie chciałem ryzykować, że jacyś słabeusze mnie zablokują i stracę kontakt z czołówką. Ogólnie były osoby, które przy mocnym zaciągu lub pod górkę zostawały, a potem jak robiło się luźniej przebijały się bez sensu z powrotem do przodu i na takich trzeba było uważać.

Ogólnie to mój cel na ten wyścig był jeden – mocny i długi trening, chciałem po prostu jak najdłużej jechać z pierwszą grupą, ale o jakimś nadzwyczajnym miejscu nie myślałem – wiem gdzie jest moje miejsce na płaskich wyścigach.

Pierwsza runda bardzo fajna, cały czas trzymałem się w miarę z przodu, tempo w peletonie było mocno rwane z uwagi na próby ucieczek, więc po okresach mocnego kręcenia można było trochę odpocząć. Na początku drugiej rundy poszedł bardzo mocny zaciąg z przodu, a akurat był zjazd i w dodatku pod wiatr więc grupa się podzieliła. No ale zagryzłem w zęby i doprowadziłem grupkę do czołówki – łatwe to nie było ale się udało. Od tej chwili wiedziałem, że z tym wiatrem będzie dziś bardzo ciężko.

No i w drugiej części drugiej rundy zaczęły się mocne ranty, ja akurat byłem z tyłu więc nie było gdzie się chować – masakra, na puls nie patrzyłem. Kilka razy trochę odstawałem i potem dochodziłem do czołówki. W końcu zaczęło wszystko pękać, jechałem z Miszadem ale chciałem jeszcze spróbować dojść do czołówki i dokręcałem solo. Skończyło się to tym, że zjechałem się w małej trzyosobowej grupce, przed nami było widać większą – coś koło 6 osób, a dalej było widać czołówkę. Za punkt honoru postawiliśmy sobie dojście do grupki przed nami i po mocnych zmianach się udało – tak więc w tej chwili byliśmy w zasadzie w drugiej grupie wyścigu, ale bez szans dojścia do czołówki, która była znacznie liczniejsza.

I muszę powiedzieć, że złożyła nam się bardzo fajna grupka, pracowaliśmy po zmianach zgodnie trzymając fajne tempo. Na podjazdach byłem zdecydowanie najmocniejszy, odjeżdżałem bez problemu :) Ale wiatr nam bardzo przeszkadzał, szczerze mówiąc to był wyścig typowo na wyniszczenie :)

Na trzeciej rundzie już czuję w nogach przejechane kilometry, tak na 105 km przyszedł mały kryzys ale szybko się z nim uporałem, grupka zaczęła się zmniejszać, bo jakiś czas ktoś zostawał, szczególnie na podjazdach.

No i jak już do mety trzeciej rundy zostały 2 km wielkie bum, jak strzał na poligonie, ale to nie żołnierze na ćwiczeniach, a moje Schwalbe Ultremo R.1. Na początku myślałem, że to tylko dętka i byłem zły że stracę kontakt z moją grupką, ale jak zobaczyłem rozsadzoną oponę to już było pozamiatane. 2km z buta do mety i wycofanie z wyścigu po 3 rundach. Szkoda, bo wiem że z tą grupką dojechalibyśmy do mety z całkiem fajnym czasem – jak będą wyniki to zobaczę jak koledzy pojechali. A Schwalbe po prostu się już przetarła, tyle tylko że moim zdaniem nie było po niej widać, że już trzeba myśleć o nowej...

Czy ktoś w tym roku ma większego pecha jeśli chodzi o koła, dętki i opony ??!!

Podsumowując:
Fajny wyścig, start wspólny, bardzo konkretna runda z podjazdami, piękna pogoda z bardzo paskudnym wiatrem i mocna obsada.
Wyszedł mi bardzo dobry trening, a przecież takie było założenie. Nogi zareagowały idealnie, nic mnie teraz nie boli, pewnie jeszcze jedna runda by mnie dojechała i już tak kolorowo by nie było. Szkoda tylko pierwszego w „karierze” DNF-a.
No nic... jedziemy dalej :)

Kilka fotek:





Powrót z buta na metę po defekcie...


Kategoria Zawody


Dane wyjazdu:
46.95 km 0.00 km teren
01:33 h 30.29 km/h:
Maks. pr.:54.00 km/h
Kadencja:87.0
HR max:176 ( 88%)
HR avg:136 ( 68%)
Podjazdy:195 m
Kalorie: 827 kcal

Przepalenie przed Toruniem... co za pech :/

Sobota, 19 maja 2012 · dodano: 19.05.2012 | Komentarze 12

Tradycyjny trening na dzień przed wyścigiem. Nie chciałem jednak powtórzyć błędu z Ustronia i dziś było lekko, ale już nie za lekko. Poza tym zrobiłem kilka bardzo konkretnych akcentów aż czułem że zapieka :) Maksymalna moc 858 wat swoje mówi ;)

No i wziąłem dziś przednie koło wyścigowe Mavic RSys, żeby sprawdzić czy nadal coś tam w nim trzaska i stuka, bo nie wiedziałem czy brać je na jutrzejszy wyścig.
Jak jechałem na poligonie wpadłem w mega dziurę, nawet nazwałbym to kraterem :/ Ledwo utrzymałem się na rowerze, z przedniego koła oczywiście od razu charakterystyczny dźwięk psssssss. Zatrzymałem się, zmieniłem dętkę, sprawdziłem czy koło ma bicie - niestety było zauważalne co oznaczało oddanie koła do centrowania w serwisie Mavica - samemu się nie da :/

Jak dojechałem do domu to mnie dopiero krew zalała - okazało się, że jedna z karbonowych szprych jest złamana !!!!!! Nawet wolę nie myśleć jakie to będą koszty :(
Póki co zmieniłem tylko oponę, dałem Schwalbe na swoje koło treningowe i jutro będę się na nim ścigał... Nic tylko się popłakać...

Kategoria 0 - 70