Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Virenque z miasteczka Zielona Góra. Mam przejechane 87014.77 kilometrów w tym 1170.98 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 30.13 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trzymaj Koło Fajny Weekend :) Warto odwiedzić:
Blog Garenge
Jimmy
Virtualtrener Mój idol: Richard Virenque

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Virenque.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
0.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Kadencja:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Odnowa

Poniedziałek, 7 maja 2012 · dodano: 07.05.2012 | Komentarze 0

Po takim tygodniu należy się chwila relaksu więc dziś po pracy pojechałem na basen.
Najpierw 3 razy sauna sucha, potem jacuzzi. I tak mnie wymasowało, że niektóre mięśnie bolą bardziej niż bolały przed basenem ;)
W sumie to odczuwam trochę Radków w nogach - tam gdzie mnie skurcze złapały, widać, że się zbytnio nie oszczędzałem :)
Kategoria Basen


Dane wyjazdu:
35.00 km 0.00 km teren
01:20 h 26.25 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Kadencja:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Rozgrzewka i rozjazd w Radkowie

Sobota, 5 maja 2012 · dodano: 05.05.2012 | Komentarze 0

Rozgrzewka i potem rozjazd po wyścigu.


Dane wyjazdu:
135.00 km 0.00 km teren
04:28 h 30.22 km/h:
Maks. pr.:63.20 km/h
Kadencja:88.0
HR max:182 ( 91%)
HR avg:164 ( 82%)
Podjazdy:2284 m
Kalorie: 3045 kcal

Klasyk Radkowski 2012 MEGA

Sobota, 5 maja 2012 · dodano: 05.05.2012 | Komentarze 21

Kolejny wyczerpujący wyścig po górach za mną, uczucia mieszane, ale może od początku...

Pobudka o 6:30, bo start już o 8:30, za oknem mgła i zimno, ale ICM wskazywał że wyjdzie szybko słońce, więc tylko rękawki i na krótko. Śniadanie zjedzone, jedziemy na start. Marzłem strasznie na rozgrzewce, zamontowałem numer z chipem i za chwilę zrobiła się 8:30 więc czas startu.
Ruszamy... już nad Zalewem na pierwszej hopce narzucam ostre tempo, żeby sprawdzić kto jest wartościowy w grupie :) Utrzymuje się dwóch szosowców i jeden na MTB.
Do Wambierzyc lecimy po zmianach, a tempo ogniste :) MTB wymięka, zostajemy w trójkę.

No to zaczyna się pierwszy podjazd, taki nie za długi, nie za krótki. Wychodzę na zmianę i zapodaję tempo, przełożenie z blatu. Widzę, że koledzy się męczą ale trzymają koło. Jednak to nie pora na urywanie grupy, bo koledzy wyglądali na całkiem mocnych :)
Następnie szybki i krótki zjazd i zaczyna się drugi podjazd, który jest już dość długi i przede wszystkim ostro nachylony, czyli "Batorówek". Na największej stromiźnie odjeżdżam, słysząc ostre sapanie towarzyszy z grupy dokręcam i tylko się oddalam :)

Jestem na szczycie i teraz zjazd... ale jaki... dziura na dziurze dziurą pogania, strasznie się jechało, ręce całe obolałe, rower co chwilę wylatywał w powietrze ;) Pod koniec zjazdu doganiają mnie towarzysze z grupy, lepiej zbudowani to raz że zjazdy szybciej im idą, a dwa że łatwiej im na dziurach.

Potem była sekcja podjazdów, ale bardziej hopek które strasznie denerwowały, jednakże koledzy się utrzymywali na kole. Na zjazdach z kolei ja się musiałem napocić, żeby trzymać koło.

Dojechaliśmy razem do Kudowy Zdrój, gdzie zaczynała się wisienka na torcie całej tej rundy, czyli 10-kilometrowy podjazd do Karłowa. Zostałem tylko ja i jeden kolega, który jak się później okazało jeździł kiedyś w Mapa Map i nawet był np. 7 na Jarna Klasika, czyli towarzystwo godne :)

Utrzymał się na kole cały podjazd, ale ja też nie jechałem jakoś zabójczo mocno, pamiętając że jeszcze jedna rundka przede mną. Po drodze doszedłem Krisa z bikestats. Zaproponowałem koło, ale nie chciał :D
Z Karłowa to już szybki zjazd do Radkowa i lecimy kolejną rundę.

Na podjeździe za Wambierzycami dochodzi nas Bartek Bolewski (WinSho), który startował 2 minuty za mną, trzeba przyznać, że ładnie pocisnął i dał radę dojechać. Na Batorówku odjeżdżamy razem z Bartkiem i dalej już jedziemy w dwójkę połykając kolejnych kolarzy.
Współpraca się ładnie układała, razem zaczęliśmy podjazd do Karłowa i długo jechaliśmy razem. Pod koniec trochę podkręciłem tempo i odjechałem. Pozostał mi szybki zjazd do Radkowa, dawałem ile fabryka dała, ale przy mojej wadze na tego typu zjazdach szału nie ma.

Skręt nad Zalew i jadę do mety, zaczęły mnie łapać skurcze - w sumie w idealnym momencie, bo zaraz koniec ;) Wpadam na metę, patrzę na czas: 2:28:24, wynik z ubiegłego roku poprawiony o ponad 20 minut !!
Z tego co kojarzyłem w zeszłym roku dałoby mi to 1 miejsce OPEN więc jadę do kolesia od pomiaru czasu żeby w zasadzie tylko upewnić się, że pudło w kategorii mam jak w banku.
Patrzę na wyniki i nie wierzę... Znowu 4 miejsce w kategorii M2, 7 open.

Co za masakra, zrobić taki czas i tylko 4 miejsce :/ Jestem zły na maksa, wygrał jakiś Czech z czasem 4:07, ja się pytam jak on to zrobił... No kosmos jakiś :)

Ehhhh pozostał niedosyt straszny, szczególnie że rok temu wygrałbym tym czasem chyba OPEN, wiadomo cieszy progres, ale zdjęcia na pudle brak...

Wyniki:
M2 - 4/13
OPEN - 7/81

Jedno foto z trasy:


Kategoria 130-140, Góry, Zawody


Dane wyjazdu:
38.61 km 0.00 km teren
01:29 h 26.03 km/h:
Maks. pr.:65.30 km/h
Kadencja:84.0
HR max:173 ( 86%)
HR avg:134 ( 67%)
Podjazdy:560 m
Kalorie: 672 kcal

Przepalenie nogi przed Radkowem

Piątek, 4 maja 2012 · dodano: 04.05.2012 | Komentarze 6

Wczoraj zupełnie wolne po ciężkim tygodniu, więc dziś obowiązkowo trzeba było przepalić nogę przed jutrzejszym wyścigiem w Radkowie.
Pojechałem sobie na lekko podjazd do Karłowa, potem odkryłem super szosę w kierunku schroniska Pasterka - polecam, jedzie się w lesie, wszędzie dookoła super formy skalne Gór Stołowych itd.

I teraz jeśli patrzeć na cyferki i statystyki... W zeszłym roku też dzień przed Klasykiem Radkowskim zrobiłem identyczny podjazd. Jak porównuję to dziś zrobiłem go o prawie 4 minuty krócej, mając puls o około 10 uderzeń niższy... oj bardzo mnie to cieszy i nastraja optymistycznie przed jutrem. Byle nie było jakiegoś pecha.
Startuję o 8:30 więc pewnie będzie zimno i rękawki obowiązkowo. Patrząc na listę startową jest kilka "gorących" nazwisk, lekko nie będzie - nastawiam się na jazdę solo przez 135 kilometrów. Podstawowy cel - pobić ubiegłoroczny czas o 10 minut :D

Kategoria 0 - 70, Góry


Dane wyjazdu:
0.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Kadencja:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Regeneracja sauna/basen

Czwartek, 3 maja 2012 · dodano: 03.05.2012 | Komentarze 5

Po ostatnich sześciu bardzo intensywnych dniach przyszła pora na dzień wolny, co by odpowiednio odpocząć przed Radkowem. I tak nie będę wypoczęty na 100% ale powinno być dobrze ;) W sumie nie pamiętam, żebym kiedykolwiek wcześniej był wstanie jeździć na takim poziomie przez 6 dni z rzędu i się odpowiednio regenerować.
Przez ostatnie 6 dni zrobiłem dokładnie:
562 kilometry
6700 metrów przewyższenia
No i trzeba pamiętać, że w tym był długi wyścig i ciężka czasówka :)

No a dziś pojechałem na basen, zaliczyłem saunę suchą 3 razy po 8 minut i potem 20 minut jacuzzi. Teraz czuję się zrelaksowany i chyba gotowy na walkę o pudło w sobotę ;)
Kategoria Basen


Dane wyjazdu:
75.44 km 0.00 km teren
03:05 h 24.47 km/h:
Maks. pr.:71.30 km/h
Kadencja:72.0
HR max:173 ( 86%)
HR avg:138 ( 69%)
Podjazdy:1511 m
Kalorie: 1553 kcal

Byle pod górę ;)

Środa, 2 maja 2012 · dodano: 02.05.2012 | Komentarze 3

Kolejny mocno odczuwalny dla nóg trening za mną :)
Dziś chodziło mi w zasadzie tylko o pozaliczanie podjazdów bez podkręcania tempa.
Nie licząc zadanych ćwiczeń na podjazdach było spokojnie.

Najpierw pojechałem do Podgórzyna, gdzie spotkałem się z kolegą z bikestats - Krzywym i dalej razem jechaliśmy gadając o wszystkim i o niczym ;)
Niestety po chwili poszła mi kolejna guma - po powrocie do Poznania koniecznie kupuję nową opaskę, na szczęście dętki połatane to już nie taka wielka strata ;)
Podjechaliśmy do szlabanu na Karkonoską, potem szybki zjazd przez Przesiekę, objazd Zbiornika Sosnówka i podjazd aż do Karpacza Górnego, gdzie kolega pojechał w kierunku do domu, a ja w tył zwrot.
Zjechałem jeszcze na dół, zaliczyłem podjazd do Zachełmia i dalej przez Przesiekę aż do drogi sudeckiej - czemu mnie tam tak ciągnie na prawdę nie wiem :D Ale fajnie się mija wycieczki na takiej stromiźnie jak tam jest, te oczy ludzi patrzących ze zdziwieniem, że oni ledwo idą, a ja jadę rowerem - bezcenne :D

Kolejna udana jazda i kolejne konkretne przewyższenie na krótkim dystansie, Krzywy dzięki za towarzystwo i miłe pogawędki na podjazdach :D



Dane wyjazdu:
26.50 km 0.00 km teren
01:00 h 26.50 km/h:
Maks. pr.:45.00 km/h
Kadencja:85.0
HR max:155 ( 77%)
HR avg:123 ( 61%)
Podjazdy:161 m
Kalorie: 434 kcal

Popołudniowy rozjazd

Wtorek, 1 maja 2012 · dodano: 01.05.2012 | Komentarze 0

Na zgrupowaniu nauczyłem się jak dużo może dać wieczorny spokojny rozjazd po ciężkim treningu rano. Wiadomo, że normalnie jest to niewykonalne z uwagi na pracę, ale na urlopie będą w górach droga wolna :)

No więc wieczorkiem na spokojnie rozkręcenie nogi :)
I zabójcza średnia moc 116 wat ;)

Kategoria Góry, 0 - 70


Dane wyjazdu:
117.27 km 0.00 km teren
04:25 h 26.55 km/h:
Maks. pr.:68.70 km/h
Kadencja:73.0
HR max:177 ( 88%)
HR avg:143 ( 71%)
Podjazdy:2221 m
Kalorie: 2206 kcal

Soczyście górski etap... i nawet ze śniegiem

Wtorek, 1 maja 2012 · dodano: 01.05.2012 | Komentarze 4

Chciałem dziś zaliczyć "Małą koronę Karkonoszy" czyli Przełęcz Karkonoską, Cerną Horę i Przeł. Okraj...

Wyjechałem rano, jakoś po 9:00, piękne słońce, jeszcze nie tak gorąco - całkiem sympatycznie. Po 10 minutach zerwał się wiatr wiejący z gór tak silny jak na Czasówce Sudeckiej i już nie odpuścił - to on w ten dzień rozdawał karty :/

Na początku jakieś problemy z Garminem, naliczał czas ale nie chciał liczyć dystansu, zauważyłem że trochę się gubi jak raz czyta z piasty Powertap, a na drugi dzień musi z GPSa, bo biorę inne koła. Dziś wziąłem wyścigowe, bo na Karkonoską obowiązkowo trzeba mieć kasetę 27.

Zaczynam najtrudniejszy podjazd w Polsce ale wybieram wersję trochę łagodniejszą czyli przez Borowice, wolę dziś trochę dłużej, a spokojniej. Z dołu widać, że na przełęczy leży śnieg ale znowu nie tak bardzo dużo, jadę z nadzieją że może jest jak na Giro Italia i szosa odgarnięta, a śnieg po bokach.
Pierwszy mega stromy fragment za szlabanem już za mną, trochę się wypłaszcza (o ile można to tak w ogóle nazwać) i połykam kolejne kilometry. Jadę, jadę i nagle:



To by było na koniec podjeżdżania pod Karkonoską, a szkoda, bo zostało już bardzo mało :/ No i cały plan z moją Koroną Karkonoszy wziął w łeb, trzeba było na szybko wymyśleć coś innego.
Na pamiątkę zrobiłem kilka fotek:







Kto zjeżdżał z Karkonoskiej ten wie, że to istna makabra, jechałem 15 km/h z cały czas zaciśniętymi klamkami, momentalne puszczanie hamulców rozpędzało rower błyskawicznie, a wszechobecne dziury to śmierć w oczach. W ogóle ktoś dla zabawy prawie całkiem zamknął szlaban na dole, trzeba być nie spełna rozumu... Prawie w niego przywaliłem.

No to, żeby zaliczyć konkretny górski etap trzeba było zadowolić się podjazdami po polskiej stronie, które znam już praktycznie jak własną kieszeń ;)
Na początek zjazd do Podgórzyna i dalej na Sosnówkę, a stąd już podjazd aż do Karpacza Górnego, czyli trasą Górskich Mistrzostw Polski. Jechało się całkiem fajnie nie licząc wiatru w twarz i upału (Garmina nagrzał się do 33 stopni).

Zjazd przez Karpacz to było dziś nieporozumienie, turystów jak kamieni na szlakach, cały czas sznurek samochodów i jazda z prędkością poniżej 20 km/h - masakra.
Potem odbijam w prawo i lecę na Kowary skąd zamierzam zaliczyć Przełęcz Okraj ale pierwszy raz słynną już Drogą Głodu. Znowu wieje w mordę i ledwo kręcę, na domiar złego nie zauważyłem skrętu i podjechałem pod sztolnie, skąd trzeba było się wrócić i konkretnym nachyleniem atakować Przełęcz Kowarską.
Na szczęście szybko wjechałem, a dalej to już dobrze mi znana droga na Przełęcz Okraj, która poszła sprawnie i całkiem przyjemnie. Na szczycie dużo ludzi, krótki postój na batona i kilka fotek:





Czerwona strzała chciała skosztować trochę śniegu:


To już na zjeździe:


Na zjeździe nie szalałem, albo inaczej szalałem aż prawie miałem czołowe zderzenie z jakimś audi - od tego momentu jechałem jak pokorny baranek :D Zjazd drogą głodu jest teraz super - ładny asfalt i spore nachylenie robią swoje :)

Powrót z Kowar to ciągła walka z wiatrem, ale jakoś dojechałem do Sobieszowa. A że normalny nie jestem to zamiast skręcić do domu, podjechałem jeszcze do Michałowic i wróciłem przez Piechowice.

No to by było na tyle, przewyższenie wyszło konkretne i o to chodziło :)

Kategoria 100-120, Góry


Dane wyjazdu:
52.30 km 0.00 km teren
02:05 h 25.10 km/h:
Maks. pr.:55.50 km/h
Kadencja:81.0
HR max:171 ( 85%)
HR avg:131 ( 65%)
Podjazdy:760 m
Kalorie: 882 kcal

Rozjazdowo po górach

Poniedziałek, 30 kwietnia 2012 · dodano: 30.04.2012 | Komentarze 4

Dziś w planie były dwie godzinki w lajtowym tempie po płaskim czyli pełna regeneracja po bardzo ciężkim weekendzie, no ale kto mnie zna to wie, że jak jestem w górach nie ma opcji żebym śmigał po płaskim ;)

Podjechałem sobie najpierw na Zachełmie, a potem raz jeszcze przez Przesiekę do Drogi Sudeckiej, tyle że tym razem bardzo spokojnie i z pomiarem mocy. Następnie zjazd do Borowic i jeszcze trochę do góry do Sosnówki. Wszystkie podjazdy w zasadzie w tlenie, bo w końcu miała być regeneracja.
Jak już zjechałem do Sosnówki Dolnej to reszta treningu praktycznie po płaskim, czyli taki typowy rozjazd na miękko.

Po tym jak noga kręci stwierdzam, iż jest bardzo dobrze, szczególnie jeśli chodzi o regenerację – kiedyś to było nie do pomyślenia, żebym po takim weekendzie mnie praktycznie nic nie bolało. Jak do tego przyjdzie forma na czerwiec/lipiec to będę w górach "niebezpieczny" :) Oby nic nie stanęło na drodze realizacji planu treningowego... jak to mówią, powoli do przodu :)

Kategoria 0 - 70, Góry


Dane wyjazdu:
7.50 km 0.00 km teren
00:21 h 21.43 km/h:
Maks. pr.:33.40 km/h
Kadencja:75.0
HR max:186 ( 93%)
HR avg:178 ( 89%)
Podjazdy:400 m
Kalorie: 311 kcal

Czasówka Sudecka 2012

Niedziela, 29 kwietnia 2012 · dodano: 29.04.2012 | Komentarze 10

No to przyszło w końcu pierwsze ściganie z oficjalnej imprezy kalendarza PZKol.
Jako, że jestem prawie cały tydzień w Jeleniej Górze, a odbywa się tu akurat Czasówka Sudecka grzechem byłoby się nie sprawdzić, szczególnie, że w tym roku organizator stworzył kategorię Niezrzeszeni Open :)

Trochę się obawiałem, bo przecież dzień wcześniej miałem ciężki i długi wyścig w Trzebnicy, do tego jak się okazało był straszny upał i jeszcze baaaaardzo silny wiatr wiejący z gór - czyli niekorzystnie :/

No ale zarejestrowałem się (opłata startowa 16 zł !!) i dostałem szatański numer 66, wszystko działo się o 11:30. Start miałem przewidziany na godzinę 13:36, więc jeszcze wróciłem do domu i dopiero jakoś przed 13:00 wyjechałem na rozgrzewkę. Zarzuciłem sobie podjazd na Zachełmie w tempie interwałowym, a potem już na start. Dodam, że zakwasów żadnych nie było, ale nogi ciężkie i brak mocy odczuwalny po Trzebnicy.

Start to niestety minus dla organizatora, był z miejsca, ale nie można się było wpiąć w bloki, bo nikt nie podtrzymywał jak to bywa na czasówkach. Efekt był taki, że niestety zaraz po starcie nie trafiłem blokiem w pedał i straciłem cenne kilka sekund :/

No to ruszyłem, na początku z blatu bo podjazd minimalny, niestety ten paskudny wiatr przeszkadzał jak cholera, a że ja szczupły to nie mogłem wejść na odpowiednie obroty, normalnie aż mną rzucało po szosie :/
Na blacie jechałem 2,5 kilometra i ten odcinek był dla mnie najgorszy z uwagi na wiatr, na tej "najłatwiejszej" części na pewno straciłem najwięcej czasu :/

Potem zaczęło być już konkretnie do góry i wszedłem w swoje normalne obroty, jechało się super, wiatr stopował ale napierałem ostro. Kto jechał przez Przesiekę wie, że podjazd jest bardzo ciężki i cały czas trzeba pamiętać o zabójczej wręcz końcówce.

Puls cały czas wysoko, upał powodował że człowiek męczył się potwornie. Jak zaczęło się najgorsze w lesie miałem już trochę dość. Kolejne obroty korbą w towarzystwie ciężkich oddechów i już ostatnia prosta - wisienka na trocie ze swoim nachyleniem około 20%. Jadę ile dała fabryka i wpadam na metę, po zatrzymaniu musiało minąć trochę czasu żebym doszedł do siebie i uspokoił oddech. Czas wg. pomiaru 00:21:38. Chciałem złamać 22 sekundy i się udało, z wyników z lat ubiegłych wiedziałem, że musi to dać dobre miejsce... kto wie może nawet podium.

Potem to już powrót do domu, prysznic i jadę z żoną na ogłoszenie wyników. Miało być o 15:00, przesunęło się aż na 17:00 - masakra.
No i są wyniki mojej kategorii...
Czwarte miejsce i strata 18 sekund do pudła, o zgrozo jaki byłem zły. Szczególnie, że miałem te problemy z wpięciem w pedał na starcie.

No ale jak ochłonąłem trochę to stwierdzam, że miejsce i wynik bardzo dobre mając w nogach wczorajszą Trzebnicę. Pozostaje się domyślać jakbym pojechał na świeżych nogach.

Dokładny czas z pomiaru: 00:21:38
Oficjalne miejsce w kategorii: 4

W Elicie zwyciężył jakiś Hiszpan - jego czas 00:18:35 pozostawię bez komentarza ;) Ogólnie to bardzo ciekawi mnie jaką średnią moc wygenerowałem, szkoda że nie mam mocy w korbie tylko w piaście w kołach treningowych ;)

Fotek ze startu nie mam, ale coś tam jest już po czasówce ;)







Kategoria 0 - 70, Zawody, Góry