Info
Ten blog rowerowy prowadzi Virenque z miasteczka Zielona Góra. Mam przejechane 87014.77 kilometrów w tym 1170.98 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 30.13 km/h i się wcale nie chwalę.Więcej o mnie.
Blog Garenge
Mój idol:
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2016, Czerwiec1 - 1
- 2016, Maj20 - 3
- 2016, Kwiecień23 - 10
- 2016, Marzec24 - 7
- 2016, Luty14 - 4
- 2016, Styczeń16 - 5
- 2015, Grudzień17 - 10
- 2015, Listopad12 - 6
- 2015, Październik9 - 10
- 2015, Wrzesień16 - 11
- 2015, Sierpień23 - 14
- 2015, Lipiec24 - 21
- 2015, Czerwiec21 - 13
- 2015, Maj27 - 14
- 2015, Kwiecień24 - 8
- 2015, Marzec17 - 10
- 2015, Luty18 - 5
- 2015, Styczeń21 - 31
- 2014, Grudzień17 - 15
- 2014, Listopad12 - 20
- 2014, Październik13 - 8
- 2014, Wrzesień20 - 12
- 2014, Sierpień26 - 21
- 2014, Lipiec25 - 13
- 2014, Czerwiec21 - 28
- 2014, Maj20 - 30
- 2014, Kwiecień25 - 49
- 2014, Marzec23 - 27
- 2014, Luty21 - 47
- 2014, Styczeń22 - 25
- 2013, Grudzień20 - 21
- 2013, Listopad19 - 21
- 2013, Październik15 - 12
- 2013, Wrzesień18 - 19
- 2013, Sierpień25 - 31
- 2013, Lipiec22 - 30
- 2013, Czerwiec25 - 54
- 2013, Maj23 - 42
- 2013, Kwiecień25 - 82
- 2013, Marzec19 - 67
- 2013, Luty18 - 43
- 2013, Styczeń24 - 27
- 2012, Grudzień22 - 39
- 2012, Listopad19 - 29
- 2012, Październik15 - 24
- 2012, Wrzesień24 - 81
- 2012, Sierpień16 - 41
- 2012, Lipiec25 - 59
- 2012, Czerwiec23 - 60
- 2012, Maj30 - 171
- 2012, Kwiecień25 - 105
- 2012, Marzec26 - 101
- 2012, Luty25 - 53
- 2012, Styczeń29 - 49
- 2011, Grudzień30 - 28
- 2011, Listopad27 - 33
- 2011, Październik11 - 18
- 2011, Wrzesień17 - 40
- 2011, Sierpień25 - 64
- 2011, Lipiec20 - 54
- 2011, Czerwiec23 - 67
- 2011, Maj23 - 66
- 2011, Kwiecień21 - 52
- 2011, Marzec21 - 61
- 2011, Luty25 - 36
- 2011, Styczeń24 - 29
- 2010, Grudzień30 - 10
- 2010, Listopad25 - 17
- 2010, Październik1 - 2
- 2010, Wrzesień11 - 16
- 2010, Sierpień15 - 12
- 2010, Lipiec15 - 15
- 2010, Czerwiec16 - 20
- 2010, Maj15 - 6
- 2010, Kwiecień13 - 0
- 2010, Marzec12 - 0
Wpisy archiwalne w kategorii
100-120
Dystans całkowity: | 10287.05 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 341:41 |
Średnia prędkość: | 30.11 km/h |
Maksymalna prędkość: | 81.40 km/h |
Suma podjazdów: | 89690 m |
Maks. tętno maksymalne: | 199 (100 %) |
Maks. tętno średnie: | 172 (84 %) |
Suma kalorii: | 195437 kcal |
Liczba aktywności: | 96 |
Średnio na aktywność: | 107.16 km i 3h 33m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
101.64 km
0.00 km teren
03:20 h
30.49 km/h:
Maks. pr.:50.60 km/h
Kadencja:82.0
HR max:171 ( 85%)
HR avg:139 ( 69%)
Podjazdy:617 m
Kalorie: 1487 kcal
Rower:Giant TCR C2
Wytrzymałość na nowych trasach
Niedziela, 26 sierpnia 2012 · dodano: 26.08.2012 | Komentarze 2
Plan na dziś był taki, żeby jechać na ustawkę a potem na solo dokręcić do 4h.Ale wszystkie plany zniweczył w nocy Stasiu, który nie dał nam się wyspać. Budził nas średnio co 2 godziny, masakra.
Dopiero gdzieś o 12:00 dałem radę wstać z łóżka.
Na trening wyjeżdżałem kompletnie bez chęci na kręcenie, niewyspany, nie do końca zregenerowany i mega zmęczony.
No i pojechałem sobie w kierunku zachodnim, bo tak napierał dziś wiatr, trasy kompletnie mi nie znane, do miejscowości Kaźmierz. Trasa całkiem ok gdyby nie jakość asfaltów już na terenie powiatu szamotulskiego i faktu, że tam nie ma żadnych drzew - wszystko na otwartym terenie. No i przez to jechało się mega ciężko pod ten wiatr. Z powrotem oczywiście było znaaaacznie lepiej ;)
No nic, udało się setkę przejechać pomimo braku chęci, co bardzo cieszy.
No a teraz zapewne nocna powtórka z rozrywki...
Kategoria 100-120
Dane wyjazdu:
118.83 km
0.00 km teren
03:48 h
31.27 km/h:
Maks. pr.:48.60 km/h
Kadencja:89.0
HR max:186 ( 93%)
HR avg:156 ( 78%)
Podjazdy:571 m
Kalorie: 2157 kcal
Rower:Giant TCR C2
I raz jeszcze wytrzymałościowo
Niedziela, 19 sierpnia 2012 · dodano: 19.08.2012 | Komentarze 10
Plan był taki, żeby pojechać na ustawkę szpikową (czyli z tempem bardziej turystycznym niż wyścigowym), pojechać z nimi do Wargowa, a dalej samotnie jechać do Obrzycka i przez Oborniki do Poznania.Pojechałem na miejsce zbiórki, trochę ludzi się zebrało, w tym Rozmiar, Maciej, Jędrzej, nowo poznany kolega Darek i kilka innych osób.
Ruszyliśmy, ja od razu na czoło i nakręcam tempo. Jadę spokojnie, bo wiem że grupa nie zamierzała robić mocnego treningu. Stajemy na przejeździe kolejowym i słyszę, żeby jednak trochę zwolnić, więc potem już spłynąłem sobie co środka grupki i jechałem jak na regeneracji ;)
I tak dojeżdżamy do podjazdu w Sobocie. Nie będę ukrywał, chciałem sobie tu sprawdzić nogę i zapodałem mocne tempo. Porwało się wszystko, trochę mi było głupio więc na szczycie prawie stanąłem i poczekaliśmy na resztę. Jednak następny odcinek prosty, gdzie również prowadziłem znowu okazał się zbyt mocny dla niektórych (albo nie tyle za mocny, co pewnie chcieli kręcić w swoim tlenie).
No i w ten sposób została nas piątka. Poinformowałem ich, że ja jadę dłuższą pętlą na Obrzycko i jak się okazało wszyscy przystali na moją trasę (Darek już wcześniej mówił że jedzie ze mną).
W Objezierzu mieliśmy jechać prosto, ale pomyliliśmy drogi i pojechaliśmy standardowo na Oborniki i dopiero potem w kierunku Szamotuł. Po drodze mieliśmy skręcić w prawo i szosą jechać do Obrzycka. Niestety nigdy tędy nie jechałem, a miałem ustalone według mapy że skręcamy po przejechaniu określonego dystansu (te wyliczenia jednak wzięły w łeb, bo pojechaliśmy przez Oborniki).
Efekt był taki, że skręciliśmy za szybko i droga prowadziła na pola i lasy.
No nic teraz patrząc na mapę widzę, że trzeba było jeszcze kawałek pojechać prosto i dopiero skręcić, może kiedyś to jeszcze obczaję.
Jako, że wersja przez Szamotuły byłaby za długa podjąłem decyzję jazdy przez Oborniki i dalej długą pętlą do Murowanej Gośliny. Tutaj się rozdzieliliśmy i zostałem tylko z kolegą Darkiem.
Fajnie się jechało, cały czas bocznymi szosami, było wietrznie, trochę się pogadało, ogólnie bardzo spoko.
W Nienawiszczu jak zobaczyłem jeziorko to tradycyjnie miałem ochotę rzucić rower i się wykąpać ;)
Po drodze w wargę mnie coś ugryzło na tyle mocno, że zrobił mi się niezły obrzęk, oj bolało trochę ;)
W Studziencu zatrzymaliśmy się w sklepie, nie kupowałem wody, bo jeszcze sporo miałem i myślałem że mi wystarczy do końca (a trzeba było jakąś małą jednak kupić ;) Darek kupił zimną Pepsi i mnie poczęstował - dzięki Ci wielkie dobry człowieku, jak to smakowało :D
No i teraz odcinek już do Poznania, najgorszy z możliwych, cały czas mocny wiatr w twarz, zmęczenie upałem też zrobiło swoje, ale po zmianach jakoś jechaliśmy.
W Biedrusku się rozdzielamy, ja już czuję że powoli mnie odcina, więc wrzucam małą tarczę i wracam do domu już w tempie rozjazdowym.
Ogólnie bardzo fajny trening, nowo poznany kolega z którym jeździ się bardzo dobrze (trzeba się będzie częściej razem ustawiać). Jednak zapomniałem, że na takich upałach z moją tarczycą wydolność spada i pod koniec brakowało już sił. Pewnie też trochę za mało wypiłem...
Część właściwa treningu:
dst: 102,14 km
kadencja: 91
śr. moc: 169 wat
śr. pr. 32,0 km/h
Kategoria 100-120
Dane wyjazdu:
112.95 km
0.00 km teren
03:30 h
32.27 km/h:
Maks. pr.:58.90 km/h
Kadencja:85.0
HR max:190 ( 95%)
HR avg:145 ( 72%)
Podjazdy:672 m
Kalorie: 1565 kcal
Rower:Giant TCR C2
Ustawka Obornickie
Niedziela, 15 lipca 2012 · dodano: 15.07.2012 | Komentarze 4
Dzisiaj pojechałem na ustawkę, chociaż w planie miałem w sumie coś innego - jakoś mi się pomyliło ;)Najpierw spokojny dojazd z nogi na nogę i już jestem na stacji. Ludzi się uzbierało całkiem sporo, ale nie liczyłem, myślę że spokojnie gdzieś około 30 osób było.
Dziś sporo ludzi z forumszosowego i inne znajome twarze, był np. Łukasz Rakoczy więc wiedziałem że lekko nie będzie :P
Ruszamy, najpierw w miarę spokojnie, a potem już coraz szybciej.
No i jak się rozkręciło tempo to już nie puściło aż do Obornik, tam tradycyjna chwila spokojnego tempa na sikanie i jedzenie, po czym znów zaczął się konkret. Do Obornik jechałem z tyłu, teraz postanowiłem popracować trochę z przodu. Zdziwiłem się jak zobaczyłem przed zjazdem na obwodnice Murowanej Gośliny, że grupa się mooocno uszczupliła.
Na samej obwodnicy już spokojniej z mocną dokrętką na podjeździe, dzięki czemu została nas już tylko szóstka.
W tym składzie dojechaliśmy pod podjazd w Biedrusku, gdzie zawsze mamy "kreskę". Byłem z tyłu i zagapiłem się jak ruszył mocno Łukasz Rakoczy i Paweł Bober mu na kole. Straciłem kilka metrów i też ruszyłem na maksa, dojść nie było szans ale wjeżdżam na metę na trzecim miejscu :)
Jak na to, że w nogach mam mocny piątek i przede wszystkim wczorajszy trening to jestem bardzo zadowolony.
Po ustawce jeszcze tradycyjna dokrętka na zasadzie jeżdżenia między deszczowymi chmurami, tylko trochę mnie skropiło kilka razy. Mogłoby tylko tak nie wiać.
Dojechałem do domu i z nieba lunęło :D
Było to piękne zakończenie 3-dniowego mocnego bloku treningowego. Czuję nogi więc jest tak jak miało być.
Średnia samej ustawki - 38 km/h.
Dane wyjazdu:
106.89 km
0.00 km teren
03:43 h
28.76 km/h:
Maks. pr.:58.00 km/h
Kadencja:86.0
HR max:189 ( 94%)
HR avg:150 ( 75%)
Podjazdy:581 m
Kalorie: 1884 kcal
Rower:Giant TCR C2
Do Mosiny
Niedziela, 1 lipca 2012 · dodano: 01.07.2012 | Komentarze 2
Dziś umówiłem się z Bartkiem, który mieszka w Mosinie, że wpadnę do niego i pobawimy się trochę na podjazdach na Pożegowo. Nie miało być jakoś szczególnie mocno, tyle żeby nogi przed Pętlą poczuły nachylenie, a to jedyna taka górka w okolicy Poznania.Miałem wyjechać o 9:00 ale burza przesunęła start na 10:00, oczywiście wizyta w Mosinie wiąże się z przejazdem przez cały Poznań, te wszystkie skrzyżowania, ścieżki i światła masakrują ale jakoś przejeżdżam ;)
W Mosinie już czekał Bartek ale okazało się, że na górze był dziś wyścig XC i ta konkretniejsza wersja podjazdu była zamknięta :/ Trzeba było wjeżdżać krótszą wersją główną drogą... Spotkaliśmy też Jacka z forumszosowego, który przygotowuje się do TDPA.
Pierwszy podjazd na rozgrzanie, a na drugim atakuję go na maksa żeby sprawdzić średnią moc - taki szybki test. Wyszło 409 wat !! Rekordowo, ale w nogach to poczułem konkretnie. Szkoda, że po 2 minutach podjazd się kończył, bo jestem ciekaw ile by wyszło na 3 minutach... No ale i tak ponad 400 wat daje mi dobre samopoczucie przed ściganiem w górach, znaczy że noga w miarę mocna.
Potem jeszcze kilka podjazdów ze sprintami pod koniec, płaska rundka w pobliżu Mosiny, jeszcze jeden podjazd z finiszem i wracam do domu. Na Starołękę odprowadza mnie Bartek, a dalej czeka mnie masakra po Poznaniu. Nie pasowały żadne światła, na ścieżkach pełno niedzielnych rowerzystów itp... Coś strasznego.
W domu się okazało, że coś się stało z moim tylnym hamulcem i ocierał klockiem o obręcz, więc miałem przez cały czas dodatkowe obciążenie. Coś po wymianie klocków, nie mogę dobrze wyregulować tych hamulców :/
No ale trening bardzo fajny, w końcu nie w samotności więc było do kogo gębę otworzyć :) No i setka na rozpoczęcie lipca :)
Kategoria 100-120
Dane wyjazdu:
117.06 km
0.00 km teren
03:41 h
31.78 km/h:
Maks. pr.:61.30 km/h
Kadencja:88.0
HR max:180 ( 90%)
HR avg:144 ( 72%)
Podjazdy:458 m
Kalorie: 1601 kcal
Rower:Giant TCR C2
Ustawka i wytrzymałość
Niedziela, 24 czerwca 2012 · dodano: 24.06.2012 | Komentarze 1
Jako, że wczoraj był mocny trening dziś miałem jechać na ustawkę ale po jakimś czasie się odłączyć i jechać swoją wytrzymałość. Tak też zrobiłem.Dojazd na stację rozgrzewkowy w tempie 20 km/h, pogoda super, słoneczko i bezwietrznie.
Na Ustawce nie zjawiły się tłumy, bo dziś był wyścig masters w Pobiedziskach, z tego powodu było raptem coś około 10 osób. No ale ekipa i tak mocna :)
Postanowiłem pojechać z nimi do Obornik i dalej skręcić na trasę do Czarnkowa i zrobić dużą pętlę już w moim tempie.
Do Obornik było bardzo mocno, jechaliśmy po zmianach i każdy coś od siebie dokręcał... efekt taki że średnia z tego odcinka wyszła ponad 40 km/h - nieźle !!
Potem już się odłączam i jadę swoje. Niestety w momencie kiedy przyszło zrobić nawrót do domu okazało się, że ruszył się dość mocny wiatr w twarz i tak o to miałem przed sobą "jedyne" 60 km pod wiatr bez żadnego odpoczynku. Przyznam, że strasznie się umordowałem, czułem się jakbym przejechał 150 a nie 117 km.
Nogi trochę bolą, no ale to efekt całych 4 dni treningowych bez opieprzania - musiało to w końcu wejść odpowiednio w nogi :)
Oby teraz pogoda dopisywała, co by idealnie przepracować plan przed Pętlą Beskidzką :)
Dane wyjazdu:
115.00 km
0.00 km teren
04:13 h
27.27 km/h:
Maks. pr.:70.60 km/h
Kadencja:75.0
HR max:185 ( 92%)
HR avg:158 ( 79%)
Podjazdy:2155 m
Kalorie: 2508 kcal
Rower:Giant TCR C2
Sowiogórski RoadMaraton 2012 - pech, pech, pech...
Sobota, 16 czerwca 2012 · dodano: 16.06.2012 | Komentarze 16
No to jakby ktoś szukał pechowca roku 2012 to ja zgłaszam swoją kandydaturę !! Myślałem, że limit pecha już wyczerpałem, a tu zdarzył się najbardziej pechowy wyścig w mojej „karierze” !!Ale może od początku. Pobudka o 5:00, śniadanko i z Jeleniej Góry jadę na miejsce startu. Na miejscu już sporo kolarzy i kolejka po numerki, no ale udaje się wziąć, numer, ubrać, złożyć sprzęt i nawet trochę rozgrzać pod górkę. Ponadto spotykam znajomych, m.in. Krzywego, Bartka, Damiana i innych.
Start był konkretny, od razu pod górę na Przełęcz Srebrną, więc może nie jakoś bardzo długo ale konkretnie, trzymało kilkanaście procent, w tym na odcinku po kostce. Trzymam się bardziej z przodu, okupuję to wysokim pulsem ale się nie daje i na szczyt wjeżdżam w drugiej małej grupce. Potem szybkie zjazdy, trochę pod górę i odcinek płaski, na którym dochodzimy pierwszą grupę.
Jest super, noga ładnie kręci, jadę z czołówką, już wiem że dziś powinna być walka o pudło.
No i mamy szybki zjazd na końcu którego ostry skręt w lewo, jadę z tyłu grupki, spokojnie wchodzę w zakręt i nagle słyszę potężny huk i czuję jak lecę na asfalt. Zero czasu na reakcję i szlifuję. Opona z tyłu rozcięta na połowie, ja klnę w niebogłosy. Długo zastanawiam się czy w ogóle kontynuować wyścig, skoro nie ma już o co walczyć. No ale w końcu nie po to jechałem tyle kilometrów w góry żeby rezygnować. Zabieram się za wymianę dętki, ale są problemy z kołem, niestety wymijają mnie chyba wszystkie dalsze grupki :/ Jak już się uporałem z kołem to się jeszcze okazało, że z tyłu mam bicie, więc postanawiam jechać z poluzowanym tylnym hamulcem.
Oglądam siebie, nie jest źle, lekkie otarcie na łydce, małe na biodrze – ufff. Ale za to zaczął boleć lewy nadgarstek – najwyraźniej musiałem się podeprzeć :/
Ruszam za dwiema dziewczynami z końca stawki i czuję się jak Kubica po wymianie silnika przed wyścigiem ;) Zaczyna się akcja wymijania kolejnych kolarzy. Na przystawkę Przełęcz Sokola, fajny podjazd, trzymam swoje mocne tempo, wymijam i wymijam, nikt nie jest w stanie usiąść mi na koło. Potem szybki zjazd – chociaż dla mnie nie taki szybki, bo z takim hamulcem z tyłu nie mogłem się za bardzo rozpędzić. Szczególnie, że przedni hamulec był przecież na obitym nadgarstku i jego naciskanie sprawiało mi ból.
Zaczynamy kolejny podjazd, czyli Przełęcz Walimską. Niestety jest na nim bardzo długi odcinek po kostce, co bardzo odczuwa mój nadgarstek – nie przeszkadza mi to jednak wymijać kolejnych zawodników. Zjazd do Pieszyc i kolejny długi podjazd, czyli Przełęcz Jugowską. Mogę powiedzieć spokojnie, że mój ulubiony ze wszystkich na trasie, ładna nawierzchnia, jadę naprawdę mocno i zaczynam już nawet mijać całe grupki kolarzy. Trochę mi to poprawia humor.
Niestety zjazd z Jugowskiej to hardcore, dziura na dziurze dziurą pogania. Mój nadgarstek woła stój, zrezygnuj !! Ale się nie poddaję. Boli już konkretnie.
Po zjeździe zaczyna brakować mi picia (wziąłem dwa duże bidony, ale jeden stracił nakrętkę po drodze i na tych dziurach wszystko się wylało). Jakiś zawodnik ratuje mnie połową Powerade – dzięki Ci dobry człowieku :)
Podjazd na Przełęcz Woliborską zaczynam na solo, tu znowu wyprzedzam kilku kolarzy, ale droga wiedzie do góry bez wielkich nachyleń. Zaczynam zjazd, fajne serpentynki i żałuję że nie mogę jechać szybciej. Nagle pojawia się bufet – na zjeździe !! Tego jeszcze nie widziałem, ale w porę się zatrzymuję i tankuję wodę do pełna – niestety gazowaną.
Chwilę później wpadam w dziurę, której nie było widać, jadę parę metrów i czuję, że mam flaka – bosssssssko. Nie mam już zapasowej dętki, więc staję na poboczu i liczę na kogoś życzliwego. Czekam i czekam, nikt nie ma dętki. W końcu zatrzymuje się dziewczyna z Bikeholików i użycza mi dętkę – DZIĘKUJĘ raz jeszcze :)
Kolejna wymiana dętki i ruszam dalej, zostało jakieś 35 kilometrów więc nie jest źle, chociaż mam już wszystkiego serdecznie dosyć. Podczas drugiego defektu wyprzedza mnie większość tych których niedawno mijałem na podjazdach. Pozostaje spokojnie dojechać do mety. Upał też robi swoje i zaczyna brakować „prądu”.
Stąd już spokojna jazda w oczekiwaniu na finałowy podjazd na Twierdzę w Srebrnej Górze. Jak się zaczęło ja już ledwo kręciłem, te kilkanaście procent i szczególnie odcinek już pod samą Twierdzę dały mi nieźle w kość. Mijam linię mety zły, ale jednocześnie zadowolony, że dojechałem do końca.
Zjazd na dół to jedno z gorszych chwil w mojej kolarskiej karierze. Prawa ręka na hamulcu tylnym, który prawie nie hamuje, trzeba było hamować ręką prawą, której prawie nie mogłem zacisnąć. Coś strasznego, ból niesamowity, ale dojeżdżam do samochodu, myję się trochę i wracam z żoną do Poznania obejrzeć meczyk...
Podsumowanie:
Przede wszystkim jestem zły jak cholera, dyspozycja dnia była bardzo dobra i wiem, że walczyłbym o podium. Jechałem w czołówce i czułem się świetnie. Znowu pech wyeliminował mnie z jakiejkolwiek walki :/ To już jakieś fatum, nic innego mi na myśl nie przychodzi.
Obecnie na nadgarstku jest opuchlizna i boli strasznie, ledwo mogę nim ruszać. Jak jutro nie będzie choć trochę lepiej jadę na prześwietlenie :/
Szkoda tego wszystkiego, bo trasa była idealna dla mnie, typowo górski etap z wieloma podjazdami i solidnym przewyższeniem.
Ostatecznie miejsca:
M2: 5
OPEN: 30
Fotki:
Finałowy podjazd:
I takie tam pokręcone ;)
Dane wyjazdu:
113.77 km
0.00 km teren
03:28 h
32.82 km/h:
Maks. pr.:63.90 km/h
Kadencja:82.0
HR max:192 ( 96%)
HR avg:151 ( 75%)
Podjazdy:543 m
Kalorie: 1673 kcal
Rower:Giant TCR C2
Ustawka z dokrętką
Niedziela, 10 czerwca 2012 · dodano: 10.06.2012 | Komentarze 1
Jako, że od Trzebnicy dziś pierwszy raz weekend bez wyścigu pojechałem sobie na Obornickie, na ustawkę.Myślałem, że będzie w miarę spokojna jazda w grupie, pogaduchy itd...
Oj przeliczyłem się :D
Dojazd na stację spokojniutko, gdzieś z prędkością 20 km/h i z czasem zbierają się ludzie, już widzę że ekipa dziś będzie konkretna.
Ruszamy spokojnie, ale już po wyjeździe z Poznania zaczyna się ogień.
Akurat byłem bardziej z tyłu jak poczułem potężny zaciąg i zobaczyłem gdzieś tam z przodu, że oderwała się mocna czwórka.
No i zaczęła się gonitwa, oj tempo było bardzo konkretne, co słabsi od razu zostali, a my dawaliśmy ile sił w nogach. I tak cały czas mocno aż do Obornik.
Dalej skręciliśmy na krótką rundę, a ucieczka chyba pojechała długą wersję, szkoda że nie załapałem się z nimi, bo tempo tam było chyba jeszcze większe niż u nas.
Z Obornik myślałem, że trochę się uspokoi ale byłem w błędzie, a że noga zaczynała ładnie kręcić to i ja kilka razy rozrywałem grupkę jak tylko na trasie pojawiał się jakiś podjazd.
Dojechaliśmy na obwodnicę Murowanej Gośliny, więc tylko czekałem na podjazd przy moście, który nie jest całkiem konkretny jak na te okolice. Nie kalkulowałem, zaczynamy podjazd i ja od razu daję w lewo i pełna moc. Oj ostro poszedłem, na kole utrzymało się zaledwie trzech zawodników, a że do Biedruska już całkiem blisko to kontynuujemy ucieczkę. Lecimy mocno, jeden odpada i już tylko w trójkę.
Zbliżamy się do ostatecznego podjazdu w Biedrusku, z tyłu widzę już całą dużą grupę która jest coraz bliżej. Atakuję od dołu i na szczyt wjeżdżam jako pierwszy :) Pięknie dziś rozegrałem ostatnie kilometry, dobra taktyka i mocna noga zrobiły swoje :D
Było ostro, średnia samej ustawki wyszła dokładnie 39 km/h.
Potem to już tempo turystyczne przez poligon, a następnie samotna dokrętka przez Kiekrz. Reszta pojechała albo do domu, albo na piwo - cieniasy ;)
Udany trening, nóżka kręci, nie jest źle. Szlify cały czas dają o sobie znać, szczególnie jak jest gorąco i się mocno spocę, oby szybko się to wszystko zagoiło.
I coś dla miłośników pomiaru mocy, dzisiejsze peaki:
10 sek - 769 wat
20 sek - 698
30 sek - 628
1 min - 450
2 min - 316
5 min - 266
10 min - 261
20 min - 224
30 min - 212
Dane wyjazdu:
117.27 km
0.00 km teren
04:25 h
26.55 km/h:
Maks. pr.:68.70 km/h
Kadencja:73.0
HR max:177 ( 88%)
HR avg:143 ( 71%)
Podjazdy:2221 m
Kalorie: 2206 kcal
Rower:Giant TCR C2
Soczyście górski etap... i nawet ze śniegiem
Wtorek, 1 maja 2012 · dodano: 01.05.2012 | Komentarze 4
Chciałem dziś zaliczyć "Małą koronę Karkonoszy" czyli Przełęcz Karkonoską, Cerną Horę i Przeł. Okraj...Wyjechałem rano, jakoś po 9:00, piękne słońce, jeszcze nie tak gorąco - całkiem sympatycznie. Po 10 minutach zerwał się wiatr wiejący z gór tak silny jak na Czasówce Sudeckiej i już nie odpuścił - to on w ten dzień rozdawał karty :/
Na początku jakieś problemy z Garminem, naliczał czas ale nie chciał liczyć dystansu, zauważyłem że trochę się gubi jak raz czyta z piasty Powertap, a na drugi dzień musi z GPSa, bo biorę inne koła. Dziś wziąłem wyścigowe, bo na Karkonoską obowiązkowo trzeba mieć kasetę 27.
Zaczynam najtrudniejszy podjazd w Polsce ale wybieram wersję trochę łagodniejszą czyli przez Borowice, wolę dziś trochę dłużej, a spokojniej. Z dołu widać, że na przełęczy leży śnieg ale znowu nie tak bardzo dużo, jadę z nadzieją że może jest jak na Giro Italia i szosa odgarnięta, a śnieg po bokach.
Pierwszy mega stromy fragment za szlabanem już za mną, trochę się wypłaszcza (o ile można to tak w ogóle nazwać) i połykam kolejne kilometry. Jadę, jadę i nagle:
To by było na koniec podjeżdżania pod Karkonoską, a szkoda, bo zostało już bardzo mało :/ No i cały plan z moją Koroną Karkonoszy wziął w łeb, trzeba było na szybko wymyśleć coś innego.
Na pamiątkę zrobiłem kilka fotek:
Kto zjeżdżał z Karkonoskiej ten wie, że to istna makabra, jechałem 15 km/h z cały czas zaciśniętymi klamkami, momentalne puszczanie hamulców rozpędzało rower błyskawicznie, a wszechobecne dziury to śmierć w oczach. W ogóle ktoś dla zabawy prawie całkiem zamknął szlaban na dole, trzeba być nie spełna rozumu... Prawie w niego przywaliłem.
No to, żeby zaliczyć konkretny górski etap trzeba było zadowolić się podjazdami po polskiej stronie, które znam już praktycznie jak własną kieszeń ;)
Na początek zjazd do Podgórzyna i dalej na Sosnówkę, a stąd już podjazd aż do Karpacza Górnego, czyli trasą Górskich Mistrzostw Polski. Jechało się całkiem fajnie nie licząc wiatru w twarz i upału (Garmina nagrzał się do 33 stopni).
Zjazd przez Karpacz to było dziś nieporozumienie, turystów jak kamieni na szlakach, cały czas sznurek samochodów i jazda z prędkością poniżej 20 km/h - masakra.
Potem odbijam w prawo i lecę na Kowary skąd zamierzam zaliczyć Przełęcz Okraj ale pierwszy raz słynną już Drogą Głodu. Znowu wieje w mordę i ledwo kręcę, na domiar złego nie zauważyłem skrętu i podjechałem pod sztolnie, skąd trzeba było się wrócić i konkretnym nachyleniem atakować Przełęcz Kowarską.
Na szczęście szybko wjechałem, a dalej to już dobrze mi znana droga na Przełęcz Okraj, która poszła sprawnie i całkiem przyjemnie. Na szczycie dużo ludzi, krótki postój na batona i kilka fotek:
Czerwona strzała chciała skosztować trochę śniegu:
To już na zjeździe:
Na zjeździe nie szalałem, albo inaczej szalałem aż prawie miałem czołowe zderzenie z jakimś audi - od tego momentu jechałem jak pokorny baranek :D Zjazd drogą głodu jest teraz super - ładny asfalt i spore nachylenie robią swoje :)
Powrót z Kowar to ciągła walka z wiatrem, ale jakoś dojechałem do Sobieszowa. A że normalny nie jestem to zamiast skręcić do domu, podjechałem jeszcze do Michałowic i wróciłem przez Piechowice.
No to by było na tyle, przewyższenie wyszło konkretne i o to chodziło :)
Dane wyjazdu:
100.86 km
0.00 km teren
03:16 h
30.88 km/h:
Maks. pr.:53.80 km/h
Kadencja:87.0
HR max:176 ( 88%)
HR avg:149 ( 74%)
Podjazdy:363 m
Kalorie: 1883 kcal
Rower:Giant TCR C2
Spokojna samotna setka
Sobota, 24 marca 2012 · dodano: 24.03.2012 | Komentarze 6
Piękna pogoda więc kręcenie to czysta przyjemność ;) Miało nie wiać, ale jednak wiało i to z każdego kierunku.Dziś długa pętla przez Rogoźno. Sporo rowerzystów, a jak teraz odróżnić rowerzystę od kolarza ? Rowerzyści już śmigają na krótko nie martwiąc się o kolana :D Ja wziąłem nogawki i to był dobry wybór.
Fajnie się jechało, szkoda że samotnie, bo z kimś zawsze raźniej.
Zaktualizowałem strefy mocy i od razu inna jazda - teraz mi się bardziej zgadza korelacja puls-moc. W sumie strefa tlenowa podskoczyła prawie o 30 wat.
Jutro jadę w góry i już na samą myśl mnie nogi bolą hehe ;)
śr. moc: 171 Wat
max moc: 685 Wat
Kategoria 100-120
Dane wyjazdu:
107.28 km
0.00 km teren
03:30 h
30.65 km/h:
Maks. pr.:60.80 km/h
Kadencja:88.0
HR max:174 ( 85%)
HR avg:152 ( 74%)
Podjazdy:400 m
Kalorie: 2197 kcal
Rower:Giant TCR C2
Wiosennie samotnie
Sobota, 17 marca 2012 · dodano: 17.03.2012 | Komentarze 4
Ale się pogoda zrobiła... uh lala ;)Najpierw pojechałem na poligon, tak jak myślałem spotkałem znajomych mastersów co kręcili sobie nawroty, chwilę z nimi pokręciłem ale zrobili sobie typową przejażdżkę więc tempo było 23 km/h. Gadu gadu i postanowiłem, że lecę na Rogoźno minimalnie zmodyfikowaną stałą pętlą.
Noga ładnie się kręciła i czas do Rogoźna zleciał piorunem, w miasteczku jeden wielki korek - jechał jakiś traktor z przyczepą i zawalił całą ulicę, trochę się "pokulałem" w ciągu samochodów i lecę na Poznań. Krótki postój na batonika Corny (próbowałem zjeść podczas jazdy ale na słońcu trochę się roztopił i bym się cały uwalił - to znak że wiosna na całego ;)
Od Rogoźna powrót już pod wiatr, więc lekko i przyjemnie nie było. Kulminacja była na obwodnicy Murowanej Gośliny, tak wiało potwornie w mordę, więc prędkości notowałem minimalne ;) Nawet pozycja aero prawie nic nie dawała...
No to kto robi szosę bez żadnego drzewka na długości 10km się pytam ;)
Podsumowując fajny wyszedł trening, czasowo idealnie. Nawet nie zauważyłem, że średnia wyszła już z trójką z przodu... to cieszy, szczególnie że przecież na poligonie i obwodnicy jechałem jakieś 25 km/h :)
Nóżki podają coraz lepiej co pozwala patrzeć z optymizmem w przyszłość :)
Kategoria 100-120