Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Virenque z miasteczka Zielona Góra. Mam przejechane 87014.77 kilometrów w tym 1170.98 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 30.13 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trzymaj Koło Fajny Weekend :) Warto odwiedzić:
Blog Garenge
Jimmy
Virtualtrener Mój idol: Richard Virenque

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Virenque.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Góry

Dystans całkowity:10973.40 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:392:24
Średnia prędkość:27.88 km/h
Maksymalna prędkość:86.00 km/h
Suma podjazdów:197829 m
Maks. tętno maksymalne:197 (98 %)
Maks. tętno średnie:185 (92 %)
Suma kalorii:228787 kcal
Liczba aktywności:160
Średnio na aktywność:68.58 km i 2h 29m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
79.25 km 0.00 km teren
02:41 h 29.53 km/h:
Maks. pr.:53.90 km/h
Kadencja:89.0
HR max:174 ( 87%)
HR avg:136 ( 68%)
Podjazdy:766 m
Kalorie: 1148 kcal

OTC Dzień V

Sobota, 6 kwietnia 2013 · dodano: 06.04.2013 | Komentarze 1

Dziś miał być rozjazd, no i był ale tylko przez pierwsze 30 km, bo potem stwierdziliśmy że podjedziemy sobie po raz kolejny (14 już na całym zgrupowaniu) pod Przełęcz Ostrą.

Sam nie wiem jak moje nogi dają radę tak kręcić przez tyle dni na takich obrotach.
Po zjeździe z Ostrej noga mi się tak rozkręciła, że czułem że mogę góry przenosić - idzie forma jak nic :)

No i dziś nawet wreszcie zrobiłem jakieś fotki - na szczycie Ostrej (piękna wiosna):






Kategoria Góry, OTC 2013


Dane wyjazdu:
142.53 km 0.00 km teren
04:45 h 30.01 km/h:
Maks. pr.:66.80 km/h
Kadencja:94.0
HR max:159 ( 79%)
HR avg:135 ( 67%)
Podjazdy:1065 m
Kalorie: 1926 kcal

OTC Dzień IV

Piątek, 5 kwietnia 2013 · dodano: 05.04.2013 | Komentarze 2

Po ostatnich trzech dniach wczoraj zafundowałem sobie wieczorkiem masaż nóg - i dobrze, bo bez tego byłoby bardzo ciężko.
I tak nogi rano bolały i chciało się krzyczeć słowa Jensa Voigta -"Shut up legs" :)

Na dziś zaplanowaliśmy dłuższy dystans w 5-osobowej grupce.
Miało być ciepło i przyjemnie, było zimno, wilgotno, brudno i mokro na asfalcie, do tego wszechobecna mgła. Ale patrząc na poprzednie dni, to były całkiem fajne warunki na jazdę ;)

Mieliśmy zaliczyć Przełęcz Knurowską, ale niestety w Ochotnicy Górnej powitał nas śnieg leżący na szosie i trzeba było zrobić w tył zwrot.
Dojechaliśmy do Szczawnicy i powrót do Owieczki szybko po zmianach.

Jako, że było mi mało to ja jeszcze pojechałem na Przełęcz Ostrą, niestety nie dojechałem na szczyt, bo o 16:00 był obiad i nie zdążyłbym na kwaterę. Dużo nie zabrakło.

W każdym bądź razie elegancki dystans zaliczony, w nogach czuć te 4 dni konkretnie.
Jutro zasłużony dzień bardziej regeneracyjny.

Kategoria Góry, OTC 2013, 140-150


Dane wyjazdu:
30.08 km 0.00 km teren
01:08 h 26.54 km/h:
Maks. pr.:52.10 km/h
Kadencja:93.0
HR max:137 ( 68%)
HR avg:161 ( 80%)
Podjazdy:272 m
Kalorie: 535 kcal

OTC Dzień III rozjazd

Czwartek, 4 kwietnia 2013 · dodano: 04.04.2013 | Komentarze 0

Rozkręcenie nogi późnym popołudniem po ciężkim dzisiejszym treningu.
Dziś udało się już to zrobić na szosie co bardzo cieszy. Oczywiście nie obyło się bez krótkiego podjazdu.
Spokojnie i miękko.

Kategoria 0 - 70, Góry, OTC 2013


Dane wyjazdu:
91.80 km 0.00 km teren
03:30 h 26.23 km/h:
Maks. pr.:56.10 km/h
Kadencja:91.0
HR max:178 ( 89%)
HR avg:148 ( 74%)
Podjazdy:1523 m
Kalorie: 1627 kcal

OTC Dzień III

Czwartek, 4 kwietnia 2013 · dodano: 04.04.2013 | Komentarze 2

W nocy znowu dopadało trochę śniegu, ale to już nas nie rusza, chwilę po 11:00 ruszamy na trening w kierunku Przełęczy Ostrej z założeniem katowania tego podjazdu do bólu.

Na górze sporo syfu na drodze i mokro ale nie padało i to było najważniejsze.
Trening dziś baaaardzo mocny, w sumie Ostra zaliczona 7 razy, aczkolwiek raz od samej Łukowicy, a potem odcinki 10-minutowe z konkretnymi założeniami treningowymi - w skrócie powiem tylko tyle że bolało.
Jeden podjazd nawet w całości na stojąco.
Generalnie dość zimno, ale mi to nie przeszkadza - w końcu jestem na zgrupowaniu i trzeba zrobić konkretną robotę.

Po ostatnim podjeździe było już ciężko, pozostało zjechać do Kamienicy i po płaskim rozkręcić nogę już do samej Owieczki.

Takie treningi kocham najbardziej !! Będzie moc w sezonie :)
Widać na wykresach, że trening opierał się na konkretnych powtórzeniach.

Kategoria 90-100, Góry, OTC 2013


Dane wyjazdu:
83.40 km 0.00 km teren
03:05 h 27.05 km/h:
Maks. pr.:80.50 km/h
Kadencja:95.0
HR max:195 ( 97%)
HR avg:156 ( 78%)
Podjazdy:1490 m
Kalorie: 1750 kcal

OTC Dzień I

Wtorek, 2 kwietnia 2013 · dodano: 02.04.2013 | Komentarze 6

Pobudka o 4:45 i o 5:30 już w samochodzie jadąc z Zielonej Góry do owieczki pod Nowym Sączem. Droga minęła znośnie, ale 6,5h za kółkiem potrafi wymęczyć tak czy inaczej.

Na miejscu byłem 12:30, przebrałem się, dojechał trener Kuba z Rafałem z Teamu i ruszyliśmy na wspólny trening. Trzeba było wykorzystać dobrą pogodę, bo jutro śniegi zapowiadają :/

No i pojechaliśmy od razu na Przełęcz Ostrą, na którą wjeżdżaliśmy w sumie 4 razy z różnych stron, wszystko na wysokiej kadencji. Na szczycie 0 stopni, jeszcze nigdy nie trenowałem podjazdów mając metrowe zaspy ze śniegu po lewej i prawej stronie ;) Na zjazdach pełno syfu więc rower po wszystkim był do konkretnej kąpieli.

Podjazdy lekkie nie były wszystko w okolicy progu, a przed szczytem trener kazał nam się ścigać, więc i puls maksymalny piękny ;) Raz wygrał Rafał, raz ja :D
Było co kręcić, po ostatnim podjeździe długi zjazd i rozkręcenie nogi na płaskim, szkoda tylko że wyszło 25km pod wiatr, no ale kolarzowi zawsze w morde wieje ;)

Tak czy inaczej 1 dzień Owieczka Training Camp jak najbardziej udany, wreszcie trening na dłuższych podjazdach :)

Niestety jest jakaś ogólna awaria Garmina i pierwszy trening po przestawieniu czasu suę kasuje, akurat na mnie trafiło dzisiaj, a szkoda wielka bo bardzo konkretny trening wyszedł i ciekawią mnie moce na podjazdach :/
Kategoria 70-90, Góry, OTC 2013


Dane wyjazdu:
122.73 km 0.00 km teren
03:43 h 33.02 km/h:
Maks. pr.:78.90 km/h
Kadencja:83.0
HR max:197 ( 98%)
HR avg:159 ( 79%)
Podjazdy:1390 m
Kalorie: 1972 kcal

Rajcza Tour 2012 MEGA

Sobota, 15 września 2012 · dodano: 15.09.2012 | Komentarze 22

Po wczorajszym wprowadzeniu wiedziałem, że powinno być dobrze ;) Bałem się tylko pogody, ale od początku.

Wstaję przed 8:00 i schodzę na śniadanie, najpierw jednak wychodzę przed pensjonat sprawdzić pogodę – kosmos, 5 stopni i mgła, na szczęście nie pada.

Wraz z Bartkiem i Tomkiem zjadamy śniadanie, pakujemy się w auta i jedziemy na start. Robi się trochę cieplej, ale na rozgrzewce mocno marznę. Na starcie było pewnie coś koło 8-10 stopni. Przez to ubrałem się ciepło: koszulka termoaktywna, bluza i na to zwykła koszulka, do tego nogawki i ochraniacze na buty plus czapeczka.

10:30 i startujemy, ustawiłem się z przodu, bo na początku zawsze jest nerwowo. Ekipa widać dość konkretna, sporo mocnych zawodników, w tym m.in. zwycięzca Pętli Beskidzkiej.
Na starcie trochę zostaję, bo Bartek jadący przede mną nie mógł wpiąć się w pedały :)

Pierwsza część płaska z tendencją w dół i tak przez jakieś 8 km, tak jak myślałem dość nerwowo ale idealnie żeby się rozgrzać. W Milówce skręcamy w lewo i zaczyna się podjazd na Kotelnicę, tutaj wiedziałem, że trzeba być bardziej z przodu, bo z czasem robi się wąsko i stromo.
Tempo idzie konkretne, dwóch zawodników atakuje ale chyba tylko po to żeby to spokojnie wjechać w czubie. Ja jadę swoje, cały czas w czołówce, na największej stromiźnie robi się ostra selekcja. Na górę wjeżdżam w pierwszej grupie ale bynajmniej bardzo łatwe to nie było, tutaj skręt w prawo i zmienioną trasą jedziemy do Lalik. Ostry i kręty zjazd zbiera swoje żniwo w postaci kilku zawodników – na szczęście chyba bez większych ofiar :)

Teraz wąski podjazd już do Lalik i szybki zjazd do Milówki, trochę się go obawiałem ale spokojnie zjechałem z dużą szybkością. W Milówce jedziemy dość spokojnie i grupa się z powrotem scala.
Następny płaski odcinek jedziemy raczej spokojnie, nie licząc kilku zaciągów.
Zaczyna się kolejny podjazd, długo jest płasko i końcówka dość ostra. Ku mojemu zdziwieniu czołowa grupa bardzo się uszczupla i do Korbielowa jedziemy tak w około 20-30 osób – no to mamy „grupę liderów”.

Ja jadę sobie spokojnie z tyłu grupy, zaczyna się podjazd, przez Korbielów tak z 2-3%, tempo konkretne, coś mi noga nie chciała dobrze kręcić ale daję radę się utrzymać. Za Korbielowem zaczyna się właściwa część tego podjazdu i jest stromiej. Z ostatniej pozycji przesuwam się spokojnie do przodu, co chwilę ktoś puszcza koło i muszę gonić, dojeżdżam do Bartka i nagle noga mi się odblokowuje, podkręcam tempo, dojeżdżam do czołówki i w zasadzie to nawet mógłbym pewnie im jeszcze odjechać, ale już był szczyt i bufet. Zaczynamy zjazd ale spokojnie, bo bufet i trzeba postępować fair play.

Na zjeździe nikt za bardzo nie chciał nadawać tempa i praktycznie cały czas jechałem z przodu z Bartkiem rozmawiając – takie było szybkie tempo ;)
Nawet namawialiśmy się na ucieczkę, ale z zeszłego roku pamiętałem że odcinek na Słowacji był bardzo wietrzny więc wolałem jechać spokojnie w grupie.
No ale na tej Słowacji to tempo mieliśmy spacerowe, na tyle że doszła nas kolejna grupka i zrobił się pokaźny peleton.
Trochę mnie to niepokoiło, bo przyznam że szykowałem się na finisz, który był na podjeździe – co prawda lekkim ale zawsze :)

No i tak dojechaliśmy do miasteczka Zakamenne, gdzie był skręt w prawo i już zaczynało się lekko pod górę w kierunku mety. Byłem wręcz pewien, że będą tu ataki, więc jechałem z przodu. Ale tempo nie było zawrotne, kilka prób ataków które od razu były kasowane, raz próbowałem odjechać z 4 kolarzami ale to nie miało sensu. Tempo niby słabe, ale jak ktoś chciał odjechać to zapomnij :)

Dałem się trochę zamknąć co mnie niepokoiło, zjechałem na koniec grupki i potem lewą stroną próbowałem złapać lepszą pozycję. Na asfalcie pojawił się napis „5 km” i nagle w tych wszystkich wolno jadących ludzi pojawiły się znikąd siły i moce. Ostre podkręcanie tempa i ani się obróciłem na asfalcie pojawił się już napis „1 km”, przez te 4 km nikt jednak z grupy nie odpadł więc szykował się finisz z naprawdę dużej grupy.

Sobie myślę, spokojnie Mikołaj, jak na ustawkach, jak w Biedrusku – stać Cię na dobry wynik.
Jak się pojawił ten napis z kilometrem do mety od razu zaczął się finisz, długi, ale co zrobić - nie można odpuszczać. Mocniej zaatakował jeden zawodnik z mojej kategorii i zyskał sporą przewagę, na tyle dużą, że myślałem że w zasadzie walczymy już o kolejne miejsca. Ja jechałem swoje, puls z kosmosu, pełna moc w korby, jak w transie, bałem się że tak długi finisz mnie odetnie przed metą.

No ale tak jedziemy i widzę, że jest dobrze, dochodzę trzech kolarzy którzy byli przede mną, lekkie wypłaszczenie i znowu pod górę już na samą metę. W tym momencie jechałem drugi, z lewej strony widzę, że ostro finiszuje Korzeniowski z Bikeholików, nie mam jak wejść na koło, bo dzieli nas za dużo metrów. W tym momencie byłem trzeci !!

Do mety coraz bliżej, widzę że gościa co prowadził odcięło i bardzo zwolnił, mijam go przed metą, do pierwszego tracę kilka metrów, z koła nikt już nie był wstanie mi wyjść. Jestem drugi OPEN, sprawdzam kategorię pierwszego – C, zajebiście – wygrywam w swojej kategorii :D

Co to był za finisz, długi, strasznie się ciągnął, jak mocno szedłem niech świadczy mój puls maksymalny. Widać, że dobre finisze pod górę na Tatry Tour i innych wyścigach to nie przypadek – to chyba po prostu moja działka :)

Podsumowując:
Cieszę się jak dziecko, pierwsza konkretna wygrana w kategorii, do tego drugi OPEN. No i ten wynik zrobiony na roadmaraton, w dodatku na imprezie Wieśka, gdzie zwycięstwo to duży sukces :)
Po takim sezonie chyba mi się należało ;)

Cieszy mnie bardzo dobra dyspozycja na podjazdach, wszystkie wjechane z czołówką, noga kręciła jak ta lala...

To zwycięstwo dedykuje mojej żonie, która zawsze bardzo mnie wspiera (szkoda, że nie mogła widzieć mojego finiszu) oraz Stasiowi :D

No to jeszcze kilka zdjęć z dekoracji:

Yes Yes Yes:


Gratulacje muszą być:


Piękne trofeum:


Zdobycze z Rajczy:


Początki:






Finisz:




Ostatnie metry - pełna moc:


A to już po:




Z Marcinem:


Podium raz jeszcze:


Na szczycie Kotelnicy:


W Korbielowie:


Przed podjazdem, przyczajony z tyłu grupki - potem było już tylko przechodzenie do przodu :)


Dane są podane wraz z rozjazdem - dojazdem z mety na miejsce startu.
Kategoria 120-130, Góry, Zawody


Dane wyjazdu:
36.23 km 0.00 km teren
01:22 h 26.51 km/h:
Maks. pr.:66.90 km/h
Kadencja:81.0
HR max:185 ( 92%)
HR avg:145 ( 72%)
Podjazdy:501 m
Kalorie: 722 kcal

Wprowadzenie Rajcza

Piątek, 14 września 2012 · dodano: 14.09.2012 | Komentarze 3

Rano wyjazd do Rajczy, więc już na miejscy tradycyjne wprowadzenie, czyli przepalenie nogi.
Namiar na fajny nocleg dał mi Kris - dzięki !! Szczególnie jedzonko pyszne i do syta :)

A sam trening bez przygód, pojechałem sobie do Rajczy, potem na Milówkę i ostry podjazd na Nieledwię, po zjeździe jeszcze parę sztywnych beskidzkich hopek i na koniec podjazd do Lalik.

Nóżka przepalona, jutro powinna kręcić właściwie.
Jedyny minus to pogoda - ma być mega zimno :/

Kategoria 0 - 70, Góry


Dane wyjazdu:
36.94 km 0.00 km teren
01:51 h 19.97 km/h:
Maks. pr.:69.50 km/h
Kadencja:70.0
HR max:175 ( 87%)
HR avg:132 ( 66%)
Podjazdy:914 m
Kalorie: 773 kcal

Przełęcz Karkonoska... a miało być lajtowo :)

Niedziela, 9 września 2012 · dodano: 09.09.2012 | Komentarze 3

Dzisiaj według planu miał być spokojny rozjazd, no może jakaś mała górka korzystając z tego że rano jeszcze byłem w Jeleniej Górze...

Wstaję o 8:00, za oknem bezchmurne niebo, wcinam śniadanko, ubieram się i jadę pokręcić.
Nogi zmęczone ale jedzie się w miarę fajnie, dojeżdżam do Podgórzyna i stwierdzam, że podjadę sobie do Drogi Sudeckiej. Podjazd idzie ciężko, ale gdzieś tak w połowie stwierdzam, że trzeba wykorzystać okazję i zaatakować Przełęcz Karkonoską.
Pomysł szalony zważywszy na wczorajszą wyrypę i to że dziś miał być rozjazd, ale w tym roku nie miałem okazji tam wjechać, więc raz się żyje i dawaj...

Od szlabanu zaczyna się istna męką, przełożenie 39-27 nie pomaga, staram się jechać jak najlżej, ale od tego momentu ciężko się jakkolwiek oszczędzać ;)
Podjazd znam jak własną kieszeń i zdobywam kolejne cenne metry.

Po drodze mijam wycieczkę – wzrok jej uczestników i komentarze – bezcenne :)
Ostatnie 400 metrów, tu już jadę głową, przepycham i jestem na szczycie, jeszcze kawałek na górę pod schronisko. Kilka zdjęć, banan na żołądek i niestety trzeba zjeżdżać polską stroną.
Cały czas na hamulcu, prędkość kilkanaście km/h ;)

Już w Podgórzynie robię jeszcze rundkę przez Cieplice tym razem już całkowicie rozjazdowo i koniec treningu.
No to Karkonosze pożegnałem w tym roku tak jak w 2011 – „z przytupem” :D

Fotki (w tym jedna z Liczyrzepy):










Kategoria 0 - 70, Góry


Dane wyjazdu:
121.00 km 0.00 km teren
04:06 h 29.51 km/h:
Maks. pr.:63.40 km/h
Kadencja:79.0
HR max:186 ( 93%)
HR avg:160 ( 80%)
Podjazdy:2400 m
Kalorie: 2222 kcal

Maraton Liczyrzepa 2012 MEGA

Sobota, 8 września 2012 · dodano: 08.09.2012 | Komentarze 19

Ale się działo ;)

Wstaję o 7:00 rano, patrzę za okno i już wiem że o podium raczej walczyć nie będę... Niestety padało i wszędzie bardzo mokro, a w takich warunkach na zjazdach obecnie zachowuję się tragicznie. Po upadku dopiero zaczynam wracać do normalnej dyspozycji na suchych zjazdach, a co dopiero na mokrych, czyli takich jak podczas feralnego upadku.

Jem śniadanko i myślę co by tu na siebie włożyć – ostatecznie jadę na krótko plus rękawki, bo niby padać już nie miało.
Wyjeżdżam o 8:30, start blisko, robię właściwą rozgrzewkę i już jestem na starcie. Kilka słów zamieniam z Krisem, który jechał już o 9:00. Ja start miałem o 9:05, jak się później okazało szkoda, że nie te 5 minut wcześniej...

Ruszamy, w grupie kolega z Murowanej Gośliny, z którym planowałem długo razem pociągnąć, reszta nieznana. Od razu nadaję tempo i po chwili jedziemy my plus zawodnik z Gryfowa. Zaczyna się pierwszy podjazd pod Zachełmie, niestety z góry zaczyna padać deszcz :/. Ja prowadzę grupkę, jadę równo i mocno, ale z rezerwą. I tak cały podjazd, na najstromszym odcinku koledzy trochę zostają, ale na zjeździe znów się łączymy.
Potem jeszcze mała hopka do Przesieki i zjazd przez wieś. Jest bardzo niebezpiecznie, woda leci po asfalcie, a ja zjeżdżam tragicznie, ale nie ma co ryzykować zdrowia dla jakiegoś pucharku.

Na dole skręt na Borowice i już zaczynamy kolejny podjazd, oczywiście ja na przodzie. Po chwili odpada kolega z Murowanej Gośliny i jedziemy we dwóch. Cały podjazd aż do Karpacza w strugach deszczu, ja cały czas na przodzie, znowu jadę równo i z pewną rezerwą.
Zjazd przez Karpacz znowu bardzo mokry i tu znowu dużo tracę, do tego ruch samochodowy – jest niebezpiecznie i nieciekawie.

Po skręcie w prawo lecimy do Kowar, cały czas delikatnie w dół, ale ciągle ciągnę samotnie i wiem że tu również zanotuję spore straty :/
Przestaje padać, ale wszędzie mokro. Ja jestem cały przemoczony, na samą myśl o zjeździe z Okraju przechodzą mnie dreszcze.

W Kowarach punkt kontrolny i zaczyna się czasówka na Okraj, czyli około 13km cały czas pod górę z pomiarem czasu i osobną klasyfikacją. Tutaj już nie zamierzałem się jakoś bardzo oszczędzać, ale bez przesady – do przejechania było jeszcze sporo kilometrów.

Jeszcze w Kowarach doganiam Krisa, tradycyjnie proponuję koło, ale Kris wybiera rozsądną opcję jazdy własnym tempem :) Po krótkim czasie najgorszy fragment podjazdu czyli Droga Głodu, oj ciężko się tam jechało. Muszę dodać, że na płaskim odcinku przed Kowarami kolega daje chwilową zmianę – pierwszą w całym wyścigu. Cały podjazd na Okraj jedziemy we mgle i mżawce, jest paskudnie, ja cały czas jadę na przodzie, kolega tradycyjnie trzyma koło. Pod szczytem dochodzi jeszcze mocny wiatr i mam dość. W trakcie podjazdu czułem trochę brak treningów w górach w ostatnim czasie. Nie chciałem też dawać z siebie wszystkiego, bo szczyt był dopiero na 44 kilometrze. No ale w końcu upragniony szczyt i po nawrocie zaczynamy koszmarny zjazd.

Jest mokro, zimno, ciuchy całe mokre. Jadę ostrożnie i co jakiś czas rozmasowuję sobie klatkę piersiową – trochę to ogrzewa. Zjazd jest długi, jeszcze dodatkowo trzeba jechać na Lubawkę, a mózg najchętniej posłałby mnie od razu na Przełęcz Kowarską (niektórzy tak zrobili ;)

Tutaj nudna runda, która moim zdaniem nie była bardzo potrzebna. Kolega na płaskim daje trochę zmian, ale i tak wiem, że znowu to odcinek, gdzie sporo tracę.
Pod Przełęcz Kowarską znowu na zmianie tylko ja, z przełęczy zjazd wersją przez Jęzor Teściowej. Niestety natrafiamy na autobus i sznurek samochodów za nim – kolejna strata cennego czasu.

W Kowarach skręcamy na Gruszków i tu praktycznie ostatni podjazd, dość sztywny, a nogi już zmęczone. Kto prowadzi nie wspominam ;)
Z Gruszkowa jedziemy dość długo w dół, a potem już płaska trasa przez Karpniki, Mysłakowice i Staniszów. Po drodze dogania nas gość z dystansu MINI, który jedzie mocno. Tego nam było trzeba, przez te 10 km z nim zobaczyłem jakie powinniśmy mieć tempo na wszystkich płaskich odcinkach, no ale w dwójkę nie było to realna, szczególnie że to głównie ja byłem na zmianach :/

Meta coraz bliżej i kombinowałem jakby tu odjechać koledze z M2. Zawodnik z MINI ucieka na krótkim zjeździe do Sosnówki na jakieś 100 metrów. Na skrzyżowaniu z główną drogą w Sosnówce daję w korby wszystko co mam, jest to krótki podjazd i chyba ostatnia szansa na ucieczkę. Udaje się zyskiwać kolejne metry i w końcu dojeżdżam w bólach do gościa z MINI. Jedziemy jeszcze chwilę po zmianach, wpadamy na metę, na finiszu jeszcze go ogrywam. Po chwili przyjeżdża kolega z mojej grupy startowej – udało się odjechać i z nim wygrać, no ale patrząc na cały wyścig to mi się należało :D

Wyniki oficjalne:
MEGA:
M2 – 6
OPEN – 11
Czasówka na Okraj (38:59:47):
M2 – 3
OPEN – 5

Jestem bardzo zadowolony z wyników czasówki na Okraj, po tym podjeździe widać jakie miałem dziś możliwości. Niestety grupa startowa nie była mocna i znowu losowanie zadecydowało o wynikach, do tego dokładamy warunki pogodowe i wszystko jasne. Trochę też nie fair, że niektórzy startowali ponad godzinę później i mieli już inne warunki – jak byłem na mecie zaczęła się robić super pogoda, asfalt był już suchy itd...
Brakowało mi kogoś kto by mnie zmieniał na podjazdach i podkręcał tempo – samotnie to nigdy nie pojedzie się na maksa. Jak się później okazało w pierwszej grupie startowej jechało dwóch miejscowych, mocnych zawodników (zwycięzcy kategorii M3 i M5, drugie i trzecie miejsce w open), wielka szkoda że nie dolosowali mnie do nich :/ Czuję, że byłby zupełnie inny wynik i że nie dałem z siebie wszystkiego :/ Puls średni tylko 160...

I jeszcze parę słów o organizacji:
1. Nie było żadnej obstawy na skrzyżowaniach, zawodnicy byli pozostawieni sami sobie.
2. Dekorowani byli tylko zwycięzcy w każdej kategorii, rozumiem, że nie było kasy na pucharki, ale zawodnicy nawet nie byli wywoływani na podium – no sorry ale to już przegięcie.
3. Na medale też nie starczyło, były tylko dyplomy.
4. Gdybym nie złożył protestu na dwa pierwsze miejsce OPEN i w M2 to miejsca te trafiłyby do niewłaściwych osób. Dla organizatora dobrym dowodem nie był fakt, iż na drugim punkcie pomiaru czasu zawodnik tracił do Kozala 15 minut, żeby na mecie ograć go o 20 minut... Na szczęście drugi zawodnik OPEN przyznał się, że źle skręcił na trasie (no ale dopiero po moim pisemnym proteście), w przypadku pierwszego to raczej problemy z Ultimasport. Swoją drogą, ktoś skraca trasę o tyle i nic się nie dzieje, więc weryfikacja zawodników na trasie jak dla mnie beznadziejna. Boję się, że było dużo więcej przekrętów.

W każdym bądź razie dyspozycja daje mi dużą nadzieję na dobry występ za tydzień w Rajczy. Tam jest start wspólny, więc będzie sprawiedliwie...

Pogoda była taka, że Garmin zwariował jeśli chodzi o przewyższenie i profil trasy :)

Kategoria Zawody, Góry


Dane wyjazdu:
41.88 km 0.00 km teren
01:44 h 24.16 km/h:
Maks. pr.:73.80 km/h
Kadencja:76.0
HR max:183 ( 91%)
HR avg:148 ( 74%)
Podjazdy:880 m
Kalorie: 875 kcal

Przepalenie przed Liczyrzepą

Piątek, 7 września 2012 · dodano: 07.09.2012 | Komentarze 4

Wreszcie w górach :)
Typowe przepalenie nogi przed wyścigiem, ale dość konkretnie co widać po przewyższeniu. Parę ataków na podjazdach, a tak to bardzo spokojnie.

Na zjeździe z Michałowic do Piechowic jest położony nowiutki asfalt, miła niespodzianka - polecam !!

Numerek odebrany, motywacja jest, a dalej to już co ma być to będzie :)

Kategoria 0 - 70, Góry