Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Virenque z miasteczka Zielona Góra. Mam przejechane 87014.77 kilometrów w tym 1170.98 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 30.13 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trzymaj Koło Fajny Weekend :) Warto odwiedzić:
Blog Garenge
Jimmy
Virtualtrener Mój idol: Richard Virenque

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Virenque.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Zawody

Dystans całkowity:6683.30 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:207:36
Średnia prędkość:32.19 km/h
Maksymalna prędkość:86.00 km/h
Suma podjazdów:100339 m
Maks. tętno maksymalne:197 (98 %)
Maks. tętno średnie:185 (92 %)
Suma kalorii:135164 kcal
Liczba aktywności:85
Średnio na aktywność:78.63 km i 2h 26m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
78.00 km 0.00 km teren
01:59 h 39.33 km/h:
Maks. pr.:72.70 km/h
Kadencja:
HR max:196 ( 98%)
HR avg:169 ( 84%)
Podjazdy:1200 m
Kalorie: 2232 kcal

Klasyk Szklarski 2015

Niedziela, 12 lipca 2015 · dodano: 12.07.2015 | Komentarze 3

Jak będę miał chwilę czasu to opiszę wyścig dokładniej, w skrócie była noga, było szybko pomimo iż wyścig w górach.
Ostatecznie po ostrej walce na ostatnim podjeździe bardzo dobre - 4 miejsce. Zabrakło 6 sekund do podium ale meta na zjeździe mnie nie faworyzuje :P
Kategoria 70-90, Góry, Zawody


Dane wyjazdu:
2.30 km 0.00 km teren
00:07 h 19.71 km/h:
Maks. pr.:31.20 km/h
Kadencja:
HR max:193 ( 96%)
HR avg:184 ( 92%)
Podjazdy:190 m
Kalorie: 149 kcal

Uphill "Na Zameczek" Road Maraton

Niedziela, 5 lipca 2015 · dodano: 06.07.2015 | Komentarze 4

Po nieudanej Pętli Beskidzkiej postanowiłem na Czasówce zagiąć się absolutnie w trupa. Noga taka sobie, na rozgrzewce nie mogłem wbić się na wysoki puls co nie wróżyło dobrego wyniku.
Do tej pory mój rekord czasowy na Zameczek to było coś około 7:40.

Wystartowałem od razu na pełnym gazie, trzymałem ostre tempo i mimo iż jechało się ciężko to spokojnie trzymałem sobie puls w okolicy 182 uderzeń. Patrząc na garmina czułem dobry czas więc pod koniec jeszcze dokręciłem, w zasadzie jechałem ile fabryka dała i wyjechałem się na maksa.

Efekt ? Czas 7:09 według organizatora i drugiej miejsce OPEN !!
Na mecie rzuciłem rower i położyłem się na asfalcie, myślałem że zwymiotuję :P

Tak czy inaczej uratowało mi to weekend ;)

Kategoria 0 - 70, Czasówka, Zawody


Dane wyjazdu:
77.80 km 0.00 km teren
02:55 h 26.67 km/h:
Maks. pr.:81.00 km/h
Kadencja:
HR max:187 ( 93%)
HR avg:162 ( 81%)
Podjazdy:1951 m
Kalorie: 2248 kcal

Pętla Beskidzka 2015 - DNF

Sobota, 4 lipca 2015 · dodano: 04.07.2015 | Komentarze 2

Niestety Pętla dalej nie odczarowana, nie chce mi się opisywać wyścigu. W skrócie dobrze mi się jechało, pilnowałem picia i tempa żeby nie przesadzić aż tu nagle dostałem mega silny kurcz po wewnętrznej stronie uda. Do tego stopnia mocny, że musiałem zejść z roweru i 10 minut leżeć na trawie. Potem nie było już sensu dokręcać do końca z nogi na nogę, bo w niedzielę czasówka i jazda z takim mięśniem po mocnym kurczu to nic dobrego :/
Szkoda, bo uciekło sporo punktów w generalce, a zostało właściwie półtora rundy, mówi się trudno, jedzie się dalej ;)
Kategoria 70-90, Góry, Zawody


Dane wyjazdu:
112.00 km 0.00 km teren
03:05 h 36.32 km/h:
Maks. pr.:64.80 km/h
Kadencja:
HR max:193 ( 96%)
HR avg:167 ( 83%)
Podjazdy:753 m
Kalorie: 2995 kcal

Mistrzostwa Polski Masters - Wydminy start wspólny

Niedziela, 14 czerwca 2015 · dodano: 15.06.2015 | Komentarze 3

Nadszedł czas na moje pierwsze Mistrzostwa Polski ze startu wspólnego Masters.
Nie miałem żadnych planów medalowych na ten wyścig, bo wiedziałem że będzie mi ciężko cokolwiek zdziałać na takiej trasie i w takich warunkach.
Mimo wszystko jechało mi się bardzo dobrze aż do 80km kiedy totalnie wywalony po kolejnym rancie na prędkości ponad 50km/h pod wiatr chwyciły mnie kurcze i musiałem pokiwać czołówce zostając z tyłu.
Potem jeszcze trochę kręciłem w małej grupce, niestety nie złapałem bidony od koleżanki z Teamu i to był gwóźdź do trumny, ostatnie 20 kilometrów to totalna bomba i jazda na zasadzie "byle do mety".
Ostatecznie na 75 zawodników skończyłem 49 ;)

Jednak polecam przeczytać mój wpis o tym jaka to była jedna wielka szopka organizacyjna...
http://trzymajkolo.blogspot.com/
Kategoria 100-120, Zawody


Dane wyjazdu:
2.80 km 0.00 km teren
00:07 h 24.00 km/h:
Maks. pr.:36.00 km/h
Kadencja:
HR max:190 ( 95%)
HR avg:184 ( 92%)
Podjazdy:170 m
Kalorie: 161 kcal

Czasówka Szybowcowa 2015

Sobota, 6 czerwca 2015 · dodano: 07.06.2015 | Komentarze 5

Na ten dzień miałem szalony plan, rano czasówka, popołudniu ciężki wyścig - byłem bardzo ciekaw jak zareaguje na to organizm ;)

Pojechałem więc rano do Jeżowa Sudeckiego na Czasówkę Szybowcową, bezchmurne niebo i żar, dla mnie to nie są dobre warunki ale czasówka krótka więc się nie martwiłem.
W sumie wszystko poszło bardzo sprawnie, tym razem puścili Mastersów na początku więc szybka rozgrzewka i już po wszystkim.
Podjazd jest krótki ale wymagający, daje popalić, szczególnie że całość trzeba przekręcić na totalnym beztlenie.

Od początku jadę bardzo mocno, na wypłaszczeniu staram się dokręcać i na koniec mocny finisz. Czułem się tak sobie, parę sekund można było jeszcze urwać. Tak czy inaczej poprawiłem swoją życiówkę z tego podjazdu o pół minuty.
Czas z Garmina: 7:14, wg organizatora: 7:21.

Ładnie - drugi czas OPEN, do zwycięzcy (nota bene aktualny v-ce Mistrz Polski w jeździe na czas) straciłem 15 sekund.
Jestem zadowolony chociaż trochę zły, bo zwycięstwo było blisko i dostałbym koszulkę lidera ;)

Kategoria 0 - 70, Czasówka, Zawody


Dane wyjazdu:
110.00 km 0.00 km teren
02:54 h 37.93 km/h:
Maks. pr.:65.20 km/h
Kadencja:
HR max:185 ( 92%)
HR avg:157 ( 78%)
Podjazdy:533 m
Kalorie: 2904 kcal

Złotoryja - Złota Wstęga Kaczawy 2015

Sobota, 6 czerwca 2015 · dodano: 07.06.2015 | Komentarze 2

Go było dla mnie nie lada wyzwanie, w nogach już czasówka, na dworze istny koszmar - upał jak diabli, a ja w takich warunkach po prostu nie mogę mocno jechać.
Myślę, że gdyby nie MP za tydzień to jednak olałbym ten start, bo nawet mając dobrą nogę nie za bardzo mogłem tu coś zrobić.

Wyścig zaliczany do klasyfikacji Challenge Górski, nie wiem tylko czemu, jedna niewielka górka plus ostry podjazd na metę, na 110km przewyższenie 533 metry - no faktycznie góry jak diabli :P

Jak wysiadłem z samochodu w Złotoryi to poczułem się jakbym wszedł do piekarnika, nie zachęcało to do jakiejkolwiek aktywności fizycznej, w dodatku już po czasówce bolała mnie głowa, niby ciągle coś piłem ale w takich warunkach nic mi nie pomaga :P

Tak czy inaczej, stanąłem na starcie. Z uwagi na warunki postanowiłem to przejechać jak najbardziej na spokojnie w peletonie, nie zabierać się w odjazdy, nie reagować na żadne ataki. Co ma być to będzie, wiedziałem że jak pójdę w odjazd to prędzej czy później przegram z upałem i mnie odetnie - nie raz już tak miałem.
Zanim ruszyliśmy spojrzałem na garmina - w słońcu pokazywał 43 stopnie...

No i tak sobie jechałem, pierwsza runda na spokojnie, parę akcji zaczepnych w drugiej części ale wszystko zostało skasowane. Na drugiej rundzie poszła pierwsza konkretna ucieczka, zyskali trochę przewagi ale to też zostało skasowane. Na trzeciej rundzie poczułem, że zbliżają się kurcze w nogach - nie dobrze, już wiedziałem że na żaden konkretny wynik nie ma co liczyć. Zacząłem więcej pić i jakoś udało się to przekręcić.

Na tej samej rundzie poszła właściwa ucieczka czterech zawodników, która ostatecznie dojechała do mety. Trochę szkoda, bo nogę miałem na tyle dobrą, że spokojnie mogłem się z nimi zabrać, no ale w tych warunkach skończyłbym pewnie gdzieś na poboczu z bombą ;)

Ostatnie kółko to już zdecydowanie za dużo, cały czas czułem się jak w saunie, pełne słońce i zero chmurek, w większości tereny odkryte. Cały czas mam problemy ze skurczami, raz mniejsze, raz większe. Na podjeździe poszedł atak, mnie zatrzymały kurcze w obu nogach i niestety nasza grupka się podzieliła. Trochę siara zostać na podjeździe ale czasem bywa i tak.

Tamta grupka dojechała do mety, my kręciliśmy za nimi. Każdy kolejny kilometr strasznie mi się dłużył, miałem ochotę rzucić rower do rowu, masakra.
W końcu dojechaliśmy do Złotoryi, na podjeździe do mety nie było mowy o żadnym finiszu, bo zablokowałoby mi nogi, jakoś to wjechałem chyba jako trzeci z tej grupy.

Chwilę się rozkręciłem i pojechałem do auta, jak się przebierałem to miałem dreszcze, prawie zwymiotowałem te cztery żele które zjadłem na wyścigu. Koszmarne uczucie, chyba po raz kolejny zbliżyłem się do swoich limitów jeśli chodzi o jazdę na upale.

Cieszę się, że ukończyłem, nawet nie wiem na którym miejscu, na pewno poza pierwszą szóstką ;P Fajne przepalenie przed mistrzostwami Polski ale następnym razem mocno się zastanowię czy w ogóle startować w takich warunkach.

Są już wyniki, ostatecznie skończyłem na 11 miejscu w M30, nie jest źle ;)
Kategoria 100-120, Zawody


Dane wyjazdu:
83.00 km 0.00 km teren
02:15 h 36.89 km/h:
Maks. pr.:70.20 km/h
Kadencja:
HR max:192 ( 96%)
HR avg:170 ( 85%)
Podjazdy:1083 m
Kalorie: 2421 kcal

Klasyk Annogórski Leśnica Road Maraton 2015

Sobota, 30 maja 2015 · dodano: 30.05.2015 | Komentarze 2

To co miało mi pomóc, bardzo mi przeszkodziło, ale od początku...

W zeszłym roku na tym wyścigu miałem mega bombę, źle to wspominam ;) W tym roku organizator zmodyfikował trasę na bardziej górską dodając podjazd tzw. Alpenstrasse w Porębie i zaliczył ściganie do górskiej klasyfikacji Road Maraton.

Miałem nadzieję, że zmiana trasy dla mnie zadziała na duży plus ale jednak mimo wszystko to nie są góry, trasa bardziej dla mocnych "klasykowców".

Na starcie ustawiam się z przodu, po ruszeniu pierwszy podjazd do Poręby bez Alpenstrasse, generalnie jak zwykle wielka nerwówka, co chwilę ktoś komuś zajeżdża drogę, lizanie koła - jedna wielka masakra i masa testosteronu ;)
Na podjeździe wychodzę na czoło i nakręcam tempo, bo nie chcę ryzykować głupiej kraksy.
Podjazd pod Ankę idzie szybko i sprawnie, wciąż pełno kolarzy, wszyscy jeszcze mają świeże siły.

Drugie kółko już z Alpenstrasse, z końcówki pierwszej grupy przechodzę na czoło i atakuję biorąc ze sobą Rafała z Teamu (nie jest to atak na odjazd, po prostu chcę jechać na pierwszych pozycjach żeby wjechać tą wąską stromiznę w totalnym czubie - strach, że się wszystko porwie). Wszystko robię tak jak zaplanowałem, trochę sił mnie to zapewne kosztowało ale jest spokój w głowie ;)
Tempo jednak nie powala i jeszcze przed Anką wszystko się zjeżdża.
Kolejny podjazd trochę mocniej ale wciąż dużo kolarzy.

Trzecie kółko, tym razem Alpenstrasse zaczynam w środku pierwszej grupy i jadąc dużo spokojniej niż poprzednio na szczycie też mam dobrą pozycję. Dopiero pod Ankę zaczyna się prawdziwe tempo, zaczynam podjazd z tyłu grupy i muszę trochę spawać, bo niektórzy puszczają koło. Tak czy inaczej na szczycie jadę z czołówką, tym razem już wyraźnie mniejszą (wciąż jednak dość liczną).

Zjazd do Leśnicy i zaczynamy czwarte kółko, trochę się zamotałem wsuwając żele itp. i jadę na ostatniej pozycji w pierwszej grupie, niestety tym razem nie udaje się przejść dalej i Alpenstrasse zaczynam na zupełnych tyłach... Niestety grupa się bardzo rozciąga, ktoś puszcza koło i na szczycie mam jakieś 300 metrów do czołówki, za mną tylko jeden kolarz - to był mega wielki błąd taktyczny, ta stromizna która miała mi pomóc w dobrym wyniku ostatecznie mnie pogrążyła :/

Jadę na maksa próbując dojść ale albo jadę tym samym tempem albo tylko nieznacznie odrabiam dystans, o bardzo frustrujące tak wisieć za pierwszą grupę. Ostatecznie niestety nie dochodzę do grupy i czekam na kilka osób, które dojechały i zrobiła się nas grupka około 10 osób. Podjazd robimy równo, zjazd do Leśnicy i zaczynamy ostatnie okrążenie.

Jest już w zasadzie po zawodach więc nie świruję, jadę treningowo ;) Na ostatnim już Alpenstrasse doganiam Rafała z Teamu, który ma kurcze, jedziemy razem, gadu gadu, daję mu swój izotonik żeby pomóc przy kurczach.
Zaczynamy ostatni podjazd wyścigu, czuję w udach takie mikrokurcze, to co pojawia się przed kurczami właściwymi. W bidonach pusto więc odpuszczamy z Rafałem tą niewielką grupkę i już pojedynczo dojeżdżamy do mety.

Ostatecznie 23 miejsce - szaleństwo :P

Nie ma tragedii, jechało się fajnie, coś tam się "popróbowało". Trasa fajna ale za lekka dla górali jak ja, brakowało długiego podjazdu, ale nie można mieć wszystkiego :)
Tempo było bardzo konkretne, przyjechali zawodnicy elity i bardzo mocna obstawa z Czech - było co jechać.

https://www.strava.com/activities/315035937
Kategoria 70-90, Zawody


Dane wyjazdu:
5.40 km 0.00 km teren
00:17 h 19.06 km/h:
Maks. pr.:43.60 km/h
Kadencja:
HR max:187 ( 93%)
HR avg:176 ( 88%)
Podjazdy:394 m
Kalorie: 355 kcal

Uphill Równica Road Maraton 2015

Niedziela, 17 maja 2015 · dodano: 18.05.2015 | Komentarze 2

Na ten start nastawiałem się zdecydowanie bardziej, bo czasówki pod górę to jak by nie patrzeć mój konik ;)
Nie do końca wiedziałem jakiej dyspozycji się spodziewać, bo wczorajszy mocny wyścig na pewno został w nogach.
Rano jednak czułem się bardzo dobrze, nic mnie nie bolało, nie było tez charakterystycznego "betonu" w nogach. Rozkręciłem się na dużej kadencji i po prostu stanąłem na starcie.
Pogoda już nie dopisała, przed startem mżawka i chłód, z drugiej strony wolę tak podjeżdżać niż przy mega upale ;)

3,2,1... start
Kilka sekund straty na dzień dobry, bo źle wpiąłem pedał, a w zasadzie w ogóle go nie wpiąłem bo nie trafiłem blokiem ;) Po tym fakcie od razu mocne rozkręcenie na blacie, ale już poi chwili jest ostro w górę więc zrzucam z przodu na mała tarczę i jadę swoje.
Już na bruku mijam pierwsze trzy osoby, czuję że noga kręci się dobrze, jest ciężko ale w końcu to jest czasówka i tak być musi ;) Nie ma co się oszczędzać.

Jak tylko jest jakieś wypłaszczenie zrzucam ząbek niżej, nie ma co odpuszczać, nie o to chodzi w tej zabawie.
Patrząc na czas powinno być dobrze, w drugiej części już czuję trudy podjazdu, nie za bardzo jest z czego dokręcać.
Cały podjazd mija jednak dość szybko, na wypłaszczeniu na szczycie trochę tracę bo już jadę na oparach, a planowałem tu "zafiniszować", ciągnie się ta prosta i ciągnie a cenne sekundy uciekają, na mecie czas 17:15 na garminie - jest dobrze, rok temu wjeżdżając na Równicę na maksa na solo zrobiłem ponad 18 minut (szkoda, że w tym roku nie wiem ile watów wykręciłem).

Jak się później okazało, lepszy tego dnia ode mnie był tylko Marek Wojnarowski, czyli zawodnik który dzień wcześniej przegrał ze mną na finiszu -  no to dziś się zrewanżował ;)
Drugie miejsce OPEN i takie samo w kategorii !!

Co za weekend, dwa podia, dwa wysokie miejsca w OPEN na Road Maraton to już jest konkret. To chyba mój najlepszy weekend startowy w karierze :)

https://www.strava.com/activities/306660797



Dane wyjazdu:
54.00 km 0.00 km teren
01:44 h 31.15 km/h:
Maks. pr.:74.50 km/h
Kadencja:
HR max:194 ( 97%)
HR avg:170 ( 85%)
Podjazdy:1208 m
Kalorie: 1768 kcal

Puchar Równicy 2015

Sobota, 16 maja 2015 · dodano: 18.05.2015 | Komentarze 1

Pierwszy poważny wyścig, pierwszy sprawdzian w górach w serii Road Maraton. Puchar Równicy w Ustroniu co roku przyciąga całą masę bardzo mocnych kolarzy, poziom jest tu wysoki, trasa selektywna, a tempo zabójcze :)

Pojechałem do Ustronia nastawiając się bardziej na walkę w niedzielę na Czasówce na Równicę, w piątek zrobiłem podręcznikowe dla mnie wprowadzenie i pozostało czekać na start.
W tym roku rekord frekwencji, dodatkowo przyjechała bardzo mocna reprezentacja kolarzy z Czech, już na starcie było widać że będzie to kawał dobre ścigania na wysokim poziomie.

Start, ruszyliśmy, udało się ustawić z przodu, jechałem może gdzieś na 20-25 pozycji za autem czekając na pierwsze podjazdy. Na dzień dobry mocne nachylenie na Skalicy i wjeżdżamy na bruk. W tym roku Wiesiek Legierski zafundował nam dwie rundy z podjazdami po tym parszywym bruku, dla mnie to była masakra, za lekki jestem na taką zabawę.
Jednak mimo wszystko okazuje się, że noga chyba jest dobra i trzymam się z pierwszą grupą (zaraz za Dominikiem Omiotkiem i Petrem Swaczyną, którzy odjechali nam już na pierwszym podjeździe i tak dojechali do mety).

Noga cały czas się rozkręcała i w efekcie z rundy na Jaszowcu do Ustronia zjeżdżam jako pierwszy z grupki pościgowej (tu już czułem nosem że będzie tego dnia bardzo dobrze ;) Rundy w Ustroniu są dość szybkie i wymagające zarówno dobrej nogi, jak i skupienia i taktyki. Mi tego dnia wszystko zagrało w zasadzie nie miałem żadnych problemów z trzymanie się w czubie. W pierwszej grupce kręcił jeszcze Rafał od nas z Teamu i sporo Czechów.

Pięć rund minęło bardzo szybko i bez większych przygód, po czym udaliśmy się na finałowy podjazd na Równicę. W tym momencie zdałem sobie sprawę, że tak na prawdę walczymy o trzecie miejsce OPEN, było nas pewnie ponad 20 osób ale ta świadomość w głowie siedziała głęboko - było to dla mnie coś nowego na takim wyścigu ;)

Już od dołu idzie mocne tempo i każdy jedzie ile fabryka dała, ja mam mały kryzys i w zasadzie jestem pewien że na bruku odpadnę. Jednak nic bardziej mylnego, z każdym kolejnym kilometrem noga kręci coraz lepiej, jestem w stanie odpowiadać na ataki podkręcające tempo. Ludzie spływają jak na wyścigu w tv, selekcja po kolei od tyłu. Nagle zdaję sobie sprawę, że zostało nas 7 osób i już jest dobrze - dycha open :)

Kolejne podkręcenie tempa i zostaje nas czterech, skład wyborowy, wszyscy bardzo mocni. Na jakiś kilometr przed metą atakuje Piotr Tomana z Krakusa BBC Czaja, wiem że jakbym za nim skoczył to bym się zagotował, bo akurat miałem chwilowy kryzys. Kolega odjeżdża więc, a my mocnym tempem wjeżdżamy na szczyt.
Szybka kalkulacja, walczymy o czwarte miejsce OPEN i podium w kategorii B, bo dwóch już jest na mecie a w naszej trójce tylko przedstawiciele tej kategorii.
Gdzieś w połowie wypłaszczenia przed metą stawiam wszystko na jedną kartę, zrzucam trzy ząbki niżej i atakuję z trzeciej pozycji. Na szczęście koledzy nie są w stanie chwycić mi koła. Dystans do mety ciągnie się niemiłosiernie ale udaje się dojechać, jestem czwarty OPEN !! Zajebiste uczucie, kiedy wjeżdżasz na metę, a tam tylko trzech zawodników :)

Nie spodziewałem się takiego wyniku, to było coś pięknego, zagrało wszystko - forma, taktyka, pogoda, po prostu super :D

I co najlepsze, były ze mną dwie najważniejsze dla mnie osoby, czyli Żona z Synkiem - dałem popis :)

https://www.strava.com/activities/305685044

Kilka fotek:








Kategoria 0 - 70, Góry, Zawody


Dane wyjazdu:
51.60 km 0.00 km teren
01:20 h 38.70 km/h:
Maks. pr.:67.00 km/h
Kadencja:85.0
HR max:197 ( 98%)
HR avg:172 ( 86%)
Podjazdy:360 m
Kalorie: 1533 kcal

Klasyk Polkowicki 2015

Czwartek, 7 maja 2015 · dodano: 07.05.2015 | Komentarze 1

W zasadzie nie planowałem wcześniej tego startu ale pewnego pięknego dnia zobaczyłem, że Grody Piastowskie w tym roku przygotowały również każdy etap dla amatorów. Jako, że drugi etap, czyli Klasyk Polkowicki odbywał się jedyne 80 kilometrów od domu i udało się załatwić wolne w pracy to decyzja mogła być tylko jedna - jadę. W dodatku udało się namówić na wyjazd małżonkę i Stasia - mówiąc krótko - fajny rodzinny wypad na wyścig :)

Od rana piękne słońce, dopiero w Polkowicach zaczęły pojawiać się jakieś chmurki i mocny wiatr, do tego jakieś 16 stopni na starcie, więc dla mnie warunki idealne.
Parę słów o trasie, generalnie płaska - 26 kilometrowa runda z paroma zmarszczkami (największa w Grodowcu - tu dla elity chyba nawet premia górska), druga połowa pod mocny wiatr, finisz po lekkiej kostce i lekko w górę. Cała runda pokonywana dwukrotnie.
Sprinterem nie jestem więc cudów się nie spodziewałem ale chciałem sobie porządnie przepalić nogę i mocno potrenować.

Start równo o 11:00 i od razu mocne tempo, wyjazd z Polkowic tempem błyskawicznym, potem nic nie zwalniało, jak zwykle każdy chciał być z przodu, a na liczniku praktycznie cały czas piątka z przodu :)

Generalnie to czułem się trochę jak w paszczy lwa, na starcie prawie cały skład CCC Wulkan Legnica i wiedziałem, że będzie ciężko coś tu ugrać ;) Wiedziałem, że bankowo jakaś dwójka, może trójka z nich zrobi ucieczkę, a w grupie zasadniczej nikt tego nie będzie gonić, a CCC wręcz może zwalniać grupę - takie kolarskie szachy. Wniosek był tylko jeden - trzymać się z przodu i nie odpuszczać.

W zasadzie wszystko odbywało się zgodnie z planem, niestety trasy nie znałem i jeszcze przed podjazdem w Grodowcu była seria ostrych i wąskich zakrętów z całą masą niebezpiecznych kamieni, pecha chciał, że akurat byłem raczej w tylnej części grupy i tu straciłem dystans do czołówki. Zaraz za tym odcinkiem zaczynał się podjazd i właśnie tam poszedł atak... Długo nie kalkulując wrzuciłem całą moc w korby i prawą stroną przeszedłem całą grupę, odskoczyłem i na solo goniłem uciekającą trójkę, na szczycie brakowało mi jakieś 50-100 metrów ale byłem już ugotowany i musiałem odpuścić chociaż wiedziałem, że zwycięstwo mają już w kieszeni...

Nie myliłem się - ta trójka ostatecznie dojechała do mety.
Ja poczekałem na grupę i po zmianach jechaliśmy sobie sprawnie do Polkowic mając stratę jakiś 30 sekund, drugie kółko już nie było tak szybkie (pierwsze poszło ze średnią 42 km/h) i trochę zaczynało się czarowanie, pojedyncze ataki itd. Ja czekałem na podjazd w Grodowcu gdzie chciałem coś namieszać. Na serię niebezpiecznych zakrętów, nauczony doświadczeniem, wjechałem jako pierwszy i całą grupę naciągnąłem na podjeździe. Na szczycie dwóch poprawiło, a ja nie mogłem się zdecydować czy się zaginać czy poczekać na resztę, bo byli niedaleko. Ostatecznie poczekałem i parę kilometrów dalej już cała grupa jechała razem.

Dalej to już spokojne tempo ze zrywami, kasowaniem akcji itp... Wszyscy szykowali się na finisz w Polkowicach który minął niespodziewanie szybko. Więcej zrobić tu chyba nie mogłem i skończyłem jako czwarty zawodnik w kategorii M2.

Generalnie fajny wyścig, zamknięta dla ruchu runda, obstawa policji, motor pokazujący przewagę ucieczki itd :) Prawdziwe kolarstwo ;) Czuję mega niedosyt, bo miałem dziś nogę i wiem, że mogłem jechać w tej ucieczce, a jak się później okazało całą ta trójka była z kategorii niżej więc byłoby pierwsze miejsce. Mówi się trudno, kolejne doświadczenie i nauka :) Ogólnie wszystko na duży plus.

https://www.strava.com/activities/299870793

Finisz:




I wersja filmowa:
https://youtu.be/9lm01qAcrWc
Kategoria 0 - 70, Zawody