Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Virenque z miasteczka Zielona Góra. Mam przejechane 87014.77 kilometrów w tym 1170.98 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 30.13 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trzymaj Koło Fajny Weekend :) Warto odwiedzić:
Blog Garenge
Jimmy
Virtualtrener Mój idol: Richard Virenque

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Virenque.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

>150

Dystans całkowity:1735.38 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:57:10
Średnia prędkość:30.36 km/h
Maksymalna prędkość:66.60 km/h
Suma podjazdów:13573 m
Maks. tętno maksymalne:195 (97 %)
Maks. tętno średnie:163 (81 %)
Suma kalorii:32953 kcal
Liczba aktywności:11
Średnio na aktywność:157.76 km i 5h 11m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
158.30 km 0.00 km teren
05:50 h 27.14 km/h:
Maks. pr.:66.60 km/h
Kadencja:78.0
HR max:181 ( 90%)
HR avg:147 ( 73%)
Podjazdy:3227 m
Kalorie: 4125 kcal

Tatrzański Klasyk - Słowackie Stawy

Wtorek, 28 lipca 2015 · dodano: 28.07.2015 | Komentarze 6

To nie była łatwa trasa, ale trening wyszedł zacny i na długo zapadnie mi w pamięć ;)
Jakiś fajny opis już wkrótce :)
Telegraficznym skrótem: Bukowina-Głodówka-Łysa Polana-Zdiar-Stary Smokoviec-Gierlachov-Śląski Dom-Popradzkie Pleso-Szczerbskie Pleso-Stary Smokoviec-Zdiar-Bukowina
Kategoria >150, Góry


Dane wyjazdu:
151.20 km 0.00 km teren
04:49 h 31.39 km/h:
Maks. pr.:58.00 km/h
Kadencja:82.0
HR max:176 ( 88%)
HR avg:155 ( 77%)
Podjazdy:1043 m
Kalorie: 3568 kcal

Samotne 150 km

Niedziela, 21 czerwca 2015 · dodano: 21.06.2015 | Komentarze 1

Weekend bez startów to szansa na popracowanie nad formą na kolejne, zbliżające się starty.
W piątek i sobotę odpoczywałem zajmując się Stasiem więc dziś dowaliłem trochę do pieca. Samotne 150 kilometrów, w tym ze sporą ilością podjazdów nigdy nie jest łatwe ale dałem radę.
Rano pogoda nie zachęcała ale pojechałem i potem zaczęło się nawet wypogadzać :)

Puls dziś wariował, wystarczą dwa/trzy dni bez treningu i już mniej więcej 10 uderzeń na minutę więcej - masakra.

Ogólnie jestem bardzo zadowolony, mimo iż nie czułem dziś super mocy to wyszedł fajny trening i kolejne potrzebne kilometry zostały w nogach :)
Kategoria >150


Dane wyjazdu:
155.17 km 0.00 km teren
06:28 h 24.00 km/h:
Maks. pr.:62.80 km/h
Kadencja:73.0
HR max:186 ( 93%)
HR avg:148 ( 74%)
Podjazdy:3508 m
Kalorie: 3078 kcal

Korona Karkonoszy (Przeł. Karkonoska, Cerna Hora, Modre Sedlo, Przeł. Okraj)

Niedziela, 27 kwietnia 2014 · dodano: 27.04.2014 | Komentarze 8

…bo prawdziwe góry oddzielają chłopców od mężczyzn...

Już dawno chodziła mi po głowie dzisiejsza trasa, połączenie najtrudniejszych podjazdów w Polsce i Czechach jednego dnia to wyzwanie niezwykłe. Nigdy nie miałem okazji nawet spróbować zaliczyć trasy, którą nazwałem (chyba bardzo trafnie) Koroną Karkonoszy.
Dziś wreszcie taka okazja się nadarzyła i był to jeden z najlepszych treningów w moim życiu, poniżej obowiązkowa relacja – enjoy :)

Trzeba też dodać, że od podnóża Cernej Hory, aż do Przełęczy Okraj towarzyszył mi Krzywy - dzięki !

Pobudka o 6:00, wmuszenie w siebie potężnej ilości owsianki (która potem dość długo dawała o sobie znać na trasie) i o 7:15 ruszam w drogę. Na zewnątrz mgła i jakieś 6 stopni, niezbyt optymistyczne warunki ale prognoza mówiła jasno, że później będzie bardzo fajnie.

Z Sobieszowa szybko dojeżdżam do Podgórzyna, gdzie zaczyna się pierwsza górska premia – osławiona Przełęcz Karkonoska, czyli najtrudniejszy podjazd szosowy w Polsce. Oczywiście jadę jedyną słuszną wersją przez Przesiekę. Jak wygląda profil tego podjazdu możecie zobaczyć poniżej.

www.genetyk.com
To nie jest zwykły podjazd, przed Drogą Sudecką zaczyna się ostre nachylenie, a potem jest tylko gorzej. Nogi mam na razie zabetonowane i jadę bardzo spokojnie, przede mną długa trasa – nie ma co szaleć. Do Drogi Sudeckiej jest ok, już w Przesiece wychodzi słońce i pojawia się piękna panorama na Kotlinę Jeleniogórską spowitą mgłą.

No nic – zaczyna się najgorsze, czyli fragment od Drogi Sudeckiej na szczyt, tutaj nie ma miejsce na żadną ściemę, cały czas nachylenie w okolicach 20% nie daje wytchnienia. Oczywiście nigdzie nie staję więc też nie ma zdjęć, ale wrzucam kilka z roku 2010 co byście mogli zobaczyć jak to wszystko wygląda. Im dalej tym gorzej, a dopełnieniem tej rzeźni jest ostatnia prosta, która w dodatku jest pod mocny wiatr i we mgle. Kadencja w okolicy 40-50, inaczej się nie da mając przełożenie 36-28. Ostatnie metry i pierwsza premia osiągnięta, dojeżdżam jeszcze tylko do schroniska Odrodzenie.

fota z roku 2010
fota z roku 2010
fota z roku 2010
Przy Schronisku Odrodzenie
Tak było na szczycie - zero widoków
"Czerwona Strzała" na Przełęczy Karkonoskiej
Kilka fotek i zaczynam zjazd, który prowadzi aż do Vrchlabi. Jest zimno i mokro, słońce jakoś nie chce wyjść...

Jestem już na dole, szybko przejeżdżam przez miasto i dalej w kierunku Cernego Dolu, wieje w twarz ale wszystko rekompensuje całkowity brak ruchu samochodowego :) Szybkie spojrzenie w lewo na góry i jest ona – Cerna Hora, w całej okazałości z charakterystycznym masztem telewizyjnym na szczycie. Już sam widok majestatu góry powoduje ból w nogach :P

No i zaczyna się podjazd, najpierw dojazd przez Cerny Dol do Janskich Lazni, a potem już zasadnicza trasa na sam szczyt Cernej Hory. Jest to typowo narciarska góra, ze wspomnianym wcześniej masztem TV, na szczycie. Podjazd jest bardzo fajny, długie serpentyny przecinają stok narciarski, a nad głowami przejeżdża kolejka gondolowa. Na początku jest spokojnie i trudność narasta w zasadzie z każdym kilometrem. Zdecydowanie najgorsza jest końcówka i nachylenie bliskie 20%, tu również zamieszczam profil dla pełnej jasności.

Tu profil z Mladych Buków, mój odcinek zaczynał się gdzie indziej ale trasa porywa się od 7 kilometra (źródło: genetyk.com)
Na szczycie trzeba niewielki odcinek przejechać po szutrze aby dojechać pod samą wieżę TV – a warto, bo to idealny punkt na zrobienie pamiątkowej fotki ;)
Cerna Hora - nadajnik TV


Cerna Hora, widok ze szczytu

Zjazd tą samą drogą, jest szybko ale bezpiecznie z uwagi na dobrą widoczność drogi, warto zatrzymać się przy strumieniu aby napełnić bidony, co też czynię. Potem w mig dojeżdżam doSvobody nad Upou, gdzie znowu robi się ciepło i przyjemnie.

Tutaj zaczyna się już podjazd, którego bałem się najbardziej, ale zanim zacznie się najgorsze trzeba podjechać spokojnie do Peca pod Śnieżką. Jest fajnie, bo wiatr zaczyna tu wiać w plecy co pozwala trzymać fajną kadencję i tempo.

Kiedy jednak dojeżdżam do centrum Peca zaczynają się schody, to tutaj właściwie zaczyna się mityczny podjazd pod Modre Sedlo, czyli najtrudniejsza szosa w Czechach. Na początku odcinek kostki brukowej, po którym od razu robi się kilkunastoprocentowe nachylenie, szosa wjeżdża do lasu i nie ma zmiłuj. Coś takiego jak wypłaszczenie tutaj nie istnieje, od razu trzeba wrzucić najlżejsze możliwe przełożenie i kręcić sobie na zasadzie prawa-lewa.
Szybkie zerknięcie na profil podjazdu:

źródło: genetyk.com
Chwilę wytchnienia daje króciutki odcinek płaski, po czym szosa dojeżdża do charakterystycznego budynku, zakręca i zaczyna się istna mordęga, chwilowe nachylenie przekracza już grubo 20%, asfalt zdecydowanie się pogarsza. To jest naprawdę bardzo ciężki odcinek tego podjazdu, trzeba to po prostu jakoś przetrwać, a jak już się to zrobi to dojeżdża się do Schroniska Vyrovka.

W kierunku Modrego Sedla
Tutaj szosa skręca w lewo i pięknym trawersem prowadzi już na Modre Sedlo, szosa przypomina tu alpejskie klimaty, każdy kto kocha jazdę w górach po prostu musi przejechać ten fragment. Przed samym szczytem jeszcze odcinek przecinający śnieg z zaspami po lewej i prawej i dojeżdżamy do charakterystycznej kapliczki. Nagrodą za trud podjazdu jest genialny wręcz widok na Śnieżkę, zobaczyć ten szczyt z takiego bliska na szosie jest po prostu bezcenny.
Bezcenny wręcz widok na Śnieżkę
Kolejne widoki
Kapliczka na Modrym Sedlu
Na Modrym Sedlu - w tle Śnieżka


Śnieżna niespodzianka i szosa jak w Pirenejach
Przed zjazdem trzeba się było cieplej ubrać
Zjazd był chyba równie przerąbany co podjazd, ostre nachylenie i ciągłe naciskanie na hamulce to nic przyjemnego. Zatrzymałem się przy śniegu i jeszcze kawałek dalej, bo takich miejsc na fotki przegapić nie mogłem :)

Zjazd do Peca zleciał po prostu w mig, dalej jeszcze kawałek w dół i skręt na Przełęcz Okraj. Ostatnia premia górska tego dnia i zdecydowanie najłatwiejszy podjazd. Nachylenie bardzo przyjemne, można sobie kręcić w dobrym rytmie i nawet nie wiesz kiedy nagle dojeżdżasz do szczytu. Nogi już mocno zmęczone ale trzeba jeszcze zjechać do Kowar i wrócić na kwaterę do Sobieszowa. Lekko nie jest, bo wiatr wieje z gór i raczej przeszkadza w trzymaniu normalnego tempa. Przed domem jeszcze wjeżdżam do Zachełmia, żeby dobić przewyższeniem do 3,5 tysiąc i zdobycie upragnionej Korony Karkonoszy staje się faktem !!


Polecam każdemu kto kocha góry i ciężkie podjazdy całą tą trasę. Łatwa nie jest, powiedziałbym nawet, że jest niewiarygodnie ciężka ale jej przejechanie daje niezwykłą satysfakcję i powód do dumy.

Strava:
http://www.strava.com/activities/134726105

Garmin:
http://connect.garmin.com/activity/488387901
Kategoria >150, Góry


Dane wyjazdu:
183.20 km 0.00 km teren
05:50 h 31.41 km/h:
Maks. pr.:54.70 km/h
Kadencja:85.0
HR max:179 ( 89%)
HR avg:133 ( 66%)
Podjazdy:991 m
Kalorie: 3890 kcal

VTC Dzień X - Zadar z dokrętką

Sobota, 15 marca 2014 · dodano: 15.03.2014 | Komentarze 0

Ostatni dzień zgrupowania więc czas na tzw. wisienkę na torcie czyli długi dystans.
Pojechaliśmy tym razem bardziej płasko na północ do Zadaru, elegancko po zmianach spokojnie dystans mijał dość szybko.
Od 150 km dokręcałem już sam, część pojechała dokręcać do 200 ale dałem ciała i samotnie musiałem kręcić do 183 :P

Ogólnie fajny dystans, pożegnanie z Chorwacją, w Polsce pogoda masakryczna, no ale teraz tydzień rege więc w sumie nie jest to bardzo istotne :)

http://www.strava.com/activities/120849681/overview



Dane wyjazdu:
155.11 km 0.00 km teren
04:26 h 34.99 km/h:
Maks. pr.:64.70 km/h
Kadencja:85.0
HR max:195 ( 97%)
HR avg:147 ( 73%)
Podjazdy:634 m
Kalorie: 2229 kcal

Etap Czarnków i Goraj

Niedziela, 11 sierpnia 2013 · dodano: 11.08.2013 | Komentarze 9

Chciałem w tym roku raz jeszcze pojechać do Czarnkowa i na Górę Goraj, w środę rzuciłem info wśród znajomych i na forum szosowym.
Popularność przerosła moje najśmielsze oczekiwania i dziś o 8:30 na Rondzie Obornickim zjawiło się jakoś pod 20 osób.

Ciężko tu wszystkich wymienić, ale był m.in Maciej, Darek, Borys, Maks, Rafał, Piotrek i inni, ekipa pokaźna i całkiem zacna :)

Bez długiego gadania ruszamy trasą obornicką w parach, z początku idzie wolne tempo, więc jak tylko wychodzę na zmianę dokręcam. No i inni podchwycili temat i już tempo było właściwe :)
W zasadzie kilometry szybko mijały, na zmianie trzeba było dokręcać, a potem długi odpoczynek na tyłach grupki, było nas na tyle dużo że szło spokojnie konkretnie odpocząć.

Za Obornikami zaczyna wiać z zachodu, coraz więcej watów trzeba z siebie dawać na zmianach, kilka osób też chyba odpada.
Ten odcinek aż do Czarnkowa był zdecydowanie najcięższy i trzeba było mocno kręcić.

W samym już Czarnkowie skręcamy inaczej niż zawsze żeby zaliczyć słynną ulicę Jesionową, jednak podjazd jakiś taki krótki - okazuje się, że to z drugiej strony jest słynna 14-procentowa ścianka - czyli tam gdzie zjeżdżaliśmy - no nic, następnym razem zaliczę też od drugiej strony, dziś nie było czasu.

Teraz bardzo spokojne tempo, bo zbliża się premia górska Goraj :D Tak widać było chyba lekkie "czarowanie", w dodatku wiało mocno w twarz. Jak już skręciliśmy w Pianówce na właściwy podjazd jedziemy cały czas mimo wszystko spokojnie.
Dopiero jak już skręciliśmy na Zamek postanowiłem zaatakować i ogień w korby, udaje się uzyskać przewagę i na szczyt dojeżdżam solo - średnia prędkość z tego tylko odcinka 30,6 km/h więc konkret :) Po płytach już robię sobie rozjazd.

Na górze postój, pogawędki, sikanie i takie tam i zjeżdżamy na dół, tu jeszcze postój w sklepie i wracamy do Poznania. Tempo robi się szybsze niż w stronę Czarnkowa, część osób już nie daje zmian ale nikomu to nie przeszkadzało (przynajmniej nie mi). Od Obrzycka już w ogóle idzie mocne tempo, bo teraz mamy z wiatrem w plecy. Na hopkach idą ataki i ostatecznie grupka się mocno porwała - do Obornik jeszcze wjechała dość liczna grupa, ale na górce wyjazdowej z miasta znowu trochę dokrętka i jedziemy tylko w czwórkę.
Myślę sobie, fajny skład na ucieczkę i potrenowanie mocnego tempa - i tak tą czwórką po zgodnych zmianach i tempie 36-40 km/h dojeżdżamy do Poznania.

W Suchym Lesie skręcam jeszcze na Górę Morasko i jadę do domu. Po drodze mijam jadących zawodników maratonu MTB w Suchym Lesie :)
Na kilometr przed chatą normalnie pompa z nieba, czarna chmura i ulewa. Na szczęście to tylko kilometr, jestem co prawda cały mokry, ale rower się nie zdążył zbytnio pobrudzić - taki mocny prysznic w nagrodę za ten dystansik.

Podsumowując: fajna grupa, mocne tempo, konkretny dystans - czego chcieć więcej ? Idealny trening przed Road Trophy.
Kategoria >150


Dane wyjazdu:
160.40 km 0.00 km teren
05:06 h 31.45 km/h:
Maks. pr.:55.50 km/h
Kadencja:88.0
HR max:183 ( 91%)
HR avg:144 ( 72%)
Podjazdy:628 m
Kalorie: 2231 kcal

Etap do Czarnkowa i na Goraj

Niedziela, 14 kwietnia 2013 · dodano: 14.04.2013 | Komentarze 5

Pogoda na dziś zapowiadała się wyśmienita, więc w planach był jakiś konkret :)
Udało się ostatecznie ściągnąć grupkę 6 osób, miało być 8 ale Bartek chyba zaspał i jeden kolega nie dojechał.
Ostatecznie byłem ja, Maks, Piotr, Rafał, Pablo i Maciej
Ustawiliśmy się wcześnie, bo na 8:30, ale plan był taki żeby do tej 14:00 wrócić do domu.

Trasę zaplanowałem moją ulubioną jeśli chodzi o dystans, czyli do Czarnkowa i na Górę Goraj.
Jak ruszaliśmy było chłodno i pełne zachmurzenie, ale pogoda miała być już tylko lepsza...

Jechaliśmy dwójkami, idealnie wyszły trzy pary, tempo spokojne - trzymaliśmy ponad 30 km/h ale bez przesady :) W parze jechałem z Rafałem.
Na początku noga ciężka po wczorajszej czasówce testowej.
Kolejne kilometry szły sprawnie i równo, bardzo fajna jazda, na zmianie waty wchodziły na taki poziom jak chciałem, a jak schodziłem ze zmiany to sobie odpoczywałem :)

Droga do Czarnkowa zleciała naprawdę szybko, teraz długi zjazd i skręcamy już na w kierunku Góry Goraj. Podjazd chciałem zrobić mocno i tak też się stało, po skręcie już pod zamek podtrzymałem te 350-400 wat i na szczycie byłem pierwszy ;) W końcówce na płytach siodełko odgięło mi się do tyłu i trzeba było wszystko rozkręcać i poprawiać - fajna ta moja sztyca ale regulacja jest beznadziejna.
Na górze bułeczka z miodem i lecimy w kierunku Poznania.

Dwie fotki ze szczytu:




Tempo wzrosło i kolejne kilometry znowu szybko uciekały. Po 100 kilometrach noga mi się ładnie rozkręciła i dokręcałem na podjazdach, efekt był taki, że gubiliśmy jednego kolegę - ostatecznie postanowił wrócić do Poznania solo, a my dalej trzymaliśmy mocne tempo.
Aż do Poznania pięknie mi się jechało, szczególnie na górkach czułem moc, wytrzymałość jest u mnie już chyba bardzo dobra, patrzę z optymizmem na dalszy ciąg sezonu.

W Suchym Lesie jeszcze zrobiłem dokrętkę przez Morasko z wizytą przy zbiorniku i do domu.
Bardzo fajny trening, dziękuję wszystkim za doborowe towarzystwo, mam nadzieję, że wybrana przeze mnie trasa wszystkim się podobała.

Kategoria >150


Dane wyjazdu:
154.72 km 0.00 km teren
05:02 h 30.74 km/h:
Maks. pr.:49.00 km/h
Kadencja:88.0
HR max:179 ( 89%)
HR avg:155 ( 77%)
Podjazdy:646 m
Kalorie: 2598 kcal

Szwajcaria Czarnkowska z Górą Goraj na solo

Niedziela, 12 sierpnia 2012 · dodano: 12.08.2012 | Komentarze 5

Może najpierw kilka słów odnośnie ostatnich dni.
Zdecydowanie początek sierpnia nie minął tak jakbym chciał :/
Jak już myślałem, że wyzdrowiałem i zacząłem jeździć przyszedł koszmarny katar (ledwo szło oddychać) no i kolejna przerwa.
Jednak już jest wszystko OK, więc dziś chciałem sobie dać w kość :D

Po sprawdzeniu wczoraj prognozy pogody szybka decyzja - jadę do Czarnkowa, czyli trasa około 150km. Próbowałem na forum znaleźć kogoś chętnego na wspólne kręcenie, ale dystans chyba wszystkich przeraził ;) Pozostało jechać na solo.

Wyjeżdżam już o 8:30, jest zimno (12 stopni) ale świeci słońce więc aż chce się kręcić, zakładam długą bluzę i w drogę.
Przez Suchy Las i dalej do Obornik idzie bardzo sprawnie, pomimo iż wieje w twarz, jedzie się super, ruch minimalny, fajna pogoda, nic tylko połykać kolejne kilometry.
W Obornikach małe spięcie z jednym kierowcą ale bez ofiar ;) Teraz chyba najgorszy odcinek, dość długo pod wiatr aż do samego Czarnkowa.
Tutaj też ruchu wielkiego nie ma, jedyny minus to ten ciągły wiatr.

Czarnków wita mnie jak zwykle długim zjazdem aż do Browaru, gdzie powstaje pyszne piwo Noteckie. Pojawiają się ciemne chmury, ale tylko trochę postraszyły.
Teraz skręcam w lewo i spokojnie udaję się w kierunku mojego głównego celu, czyli tytułowej Góry Goraj. Uwielbiam ten podjazd i strasznie żałuję, że jest tak daleko od Poznania :/
Na szczycie cisza i spokój, jem banana w towarzystwie miejscowego kotka, robię parę fotek i ruszam w dalszą drogę.
A to fotki:






Jeszcze trochę jazdy po terenie pięknej Szwajcarii Czarnkowskiej i już jadę przez Puszczę Notecką. Teraz jest z lekkim wiaterkiem więc jedzie się super.
W miejscowości Zielonagóra skręt w lewo i odcinek 25km aż do Obornik.
Warto dodać, że pierwsze 8km to po prostu bajka, jedzie się wybornie, szosa w lesie na super terenie.
Tutaj łapie mnie pierwszy kryzys, ale jakoś mija ;)

Bez większych przygód dojeżdżam do Obornik i stąd już powrót ruchliwą trasą obornicką, można co prawda jechać objazdami, ale zrobiłbym więcej kilometrów, a szczerze mówiąc miałem już trochę dość.
Na koniec jeszcze przejazd przez Górę Morasko (tutaj niespodzianka - masa kolarzy MTB, akurat były mistrzostwa Wielkopolski MTB) i spokojny powrót do domu.

Podsumowując wyszedł super trening, z założenia miało być tlenowo-wytrzymałościowo więc jechałem bardzo spokojnie. Miał na to też wpływ dystans i to, że jechałem po chorobie. Dałem spokojnie radę i to cieszy. Puls oczywiście jak to po chorobie i przerwie wyższy niż normalnie.

Kategoria >150


Dane wyjazdu:
150.00 km 0.00 km teren
04:22 h 34.35 km/h:
Maks. pr.:59.40 km/h
Kadencja:90.0
HR max:183 ( 91%)
HR avg:163 ( 81%)
Podjazdy:804 m
Kalorie: 2822 kcal

Żądło Szerszenia 2012

Sobota, 28 kwietnia 2012 · dodano: 29.04.2012 | Komentarze 15

Czyli Trzebnicki Maraton Rowerowy :)

No to może od początku, pobudka wcześnie rano, żeby śniadanko się przyjęło, start już o 8:24 więc innego wyjścia nie było.
Przed wyścigiem krótka rozgrzewka, spotkanie kilku znajomych, w tym z Vteam Jamis i czas start :)
Niestety przestał mi działać czujnik kadencji, więc nie mam tych istotnych danych z wyścigu :/

W grupie ze znajomych był tylko Woody z bikestats i ojciec z synem z Vteam Jamis. Ruszyliśmy za motorami, od razu wyszedłem na czoło i nakręcałem tempo. Szalone nie było, bo z Trzebnicy wyjechała nas całkiem pokaźna grupa. Jako, że było z wiatrem i lekko z góry to tempo było bardzo konkretne, często prędkość w granicach 50-60 km/h. Co chwilę ktoś nie wytrzymywał i zostawał, a my pięknie jechaliśmy po zmianach.
Średnia po pierwszej godzinie wyszła ponad 40 km/h.

Jakoś za Miliczem dojechał do nas jeden z Szerszeni z Trzebnicy z kolejnej grupy, ale miał chyba ochotę na wygraną i tylko rozrywał naszą grupę dając nierówne zmiany i opieprzając innych, że za lekko jadą.
Jako, że miałem dziś oszczędzać nogi ile się da odpuściłem tego Szerszenia, który odjechał od nas z dwoma innymi kolesiami. Ja zostałem z Woodym i jeszcze jednym gościem. Tempo spadło masakrycznie, miałem lekki kryzys, a do mety było daleeeeeko.

No i nagle widzę, że doszła nas grupa w której pierwsze skrzypce odgrywał Michał Kolenda z Vteam Jamis... Rzucił tylko do mnie hasło „bierz koło” to się załapałem i od tego momentu jechaliśmy znowu szybko i konkretnie. Przyznam, że nie dawałem za bardzo zmian, ale miałem swój cel i się go trzymałem, nie mogłem się zbytnio zakwasić, przed czasówką kolejnego dnia.
Tempo było na tyle szybkie, że doszliśmy trójkę uciekinierów z mojej grupy :)

Tak jechaliśmy aż do momentu jak Michał Kolenda zaatakował i wszystko rozerwał – ma chłopak kopyto, nie ma co :) Jeszcze przed górkami zaczęła się więc samotna jazda i tak zostało aż do mety.
Po drodze była premia górska na „Prababce”, którą myślę że wjechałem za twardo i przez to za wolno, poza tym brakowało już siły. Następne podjazdy to była walka z samym sobą, upał mnie zniszczył i bałem się przede wszystkim o skurcze, które szybko mogły zniweczyć udział w niedzielnej czasówce.

No i na moim ulubionym podjeździe po betonowych płytach poczułem charakterystyczne delikatne kłucie w nogach oznaczające zbliżające się skurcze, szybko mała tarcza z przodu i młynek oraz fiolka Magneslife. Niestety oznaczało to bardzo spokojną jazdę aż do mety po górkach, co w moim przypadku normalne nie jest. Często prędkość schodziło poniżej 20 km/h, bo było pod wiatr. Ale mimo wszystko nikt mnie na tym ostatnim odcinku nie wyprzedził...
Kilometry dłużyły się strasznie ale w końcu dojechałem do Trzebnicy, tu jeszcze podkręcenie tempa, co by ładnie przez miasto przejechać i upragniona meta.
Wygrałem ze skurczami i to było dla mnie najistotniejsze :)

Jak już byłem na mecie i piłem regeneracyjnego drinka spiker zapowiedział, że obecnie najlepszy czas na premii górskiej miał... Mikołaj Szewczyk :D Trochę się zdziwiłem, ale na tamtą chwilę moje 1:01 było najlepszym wynikiem spośród ponad 200 zawodników. Nie wiem jak to się potem zmieniało, bo nie ma oficjalnych wyników z tej „premii górskiej”.

Ogólnie wyniki:
Open: 28/300
M2: 9/35
Premia Górska: (czekam na oficjalne wyniki)

Jak na to, że był to start czysto treningowy, gdzie mocno oszczędzałem nogi, a ostatnie 40 km pojechałem na pół gwizdka to wynik super !! Nie spodziewałem się takiego miejsca, w zeszłym roku byłem poza pierwszą setką open. No to mi daje dużo wiary w siebie przed Radkowem... bójcie się rywale ;)
Dodam jeszcze, że te 150 km to było za dużo, lepsza była ta runda z ubiegłego roku, która miała 135 km. Niby mała różnica, a jednak...

A jeśli chodzi o wyniki mojego Teamu... Wiatrak 1 miejsce w M3, Kolenda 3 miejsce w M2 i OPEN - zajebiście !!

Na koniec parę fotek:







Kategoria >150, Zawody


Dane wyjazdu:
150.02 km 0.00 km teren
04:59 h 30.10 km/h:
Maks. pr.:55.00 km/h
Kadencja:89.0
HR max:178 ( 89%)
HR avg:146 ( 73%)
Podjazdy:1079 m
Kalorie: 2766 kcal

OTC Dzień 1 - Wytrzymałość

Poniedziałek, 26 marca 2012 · dodano: 26.03.2012 | Komentarze 10

No to się zaczęło, rano przywitało nas zimne powietrze, więc trzeba było się zapakować w zimowe ciuchy - spodnie zimowe mnie obcierają już po 3 godzinach więc wiedziałem, że lekko nie będzie...

Dziś trening wytrzymałościowy w miarę po płaskim w towarzystwie 4 osób i samochodu technicznego :)
Pierwsza połowa w zasadzie z wiatrem więc jechało się wybornie po zmianach.
Przed Żegiestowem kolega złapał panę, a trener powiedział, że mam zrobić podjazd samemu dodatkowo i wrócić. Jak się później okazało nie dogadaliśmy się do końca. Skręciłem gdzieś na Żagiestów Wieś i zrobiłem całkiem przyzwoity podjazd aż do końca asfaltu - jak się później okazało oczywiście nie o tym podjeździe mówił trener i jak zjechałem pozostało mi gonienie grupki. W sumie prawie 20 km samemu przy bocznym wietrze.
Nie czekali na mnie, bo oni już tu są trzeci dzień, a ja na świeżości więc była to idealna okazja żeby się przepalić.

Co by nie mówić jednak mnie to bardzo wymęczyło, a jak do nich dojechałem i zaczęliśmy wracać okazało się, że będzie to istna - wietrzna męka. Waliło wiatrem masakrycznie, a że cały czas jechaliśmy nad rzeką to musiało boleć :)
Ogólnie cała druga połowa treningu z wytrzymałości zamieniła się trochę w tempo wyścigowe, co widziałem po generowanej mocy i pulsie.

Na koniec jeszcze dokręciłem do 150km, bo brakowało raptem 8km, więc głupio byłoby nie dokręcić.

Trening bardzo udany, mocna porządna jazda w grupie robi swoje. Fajnie też jak z tyłu jedzie samochód techniczny obklejony naklejkami "trening kolarski", bo człowiek zaraz czuję się bezpieczniej.

No to pierwsza konkretna jazda za mną, czekam na kolejne dni :)

Jakieś fotki nawet pod domem udało się pstryknąć:

W tle Przehyba:


Takie tam:


śr. moc: 175 W
max moc: 664 W

Kategoria >150, Góry, OTC 2012


Dane wyjazdu:
157.06 km 0.00 km teren
05:06 h 30.80 km/h:
Maks. pr.:58.10 km/h
Kadencja:88.0
HR max:173 ( 85%)
HR avg:146 ( 71%)
Podjazdy:528 m
Kalorie: 2814 kcal

Tour de Szwajcaria Czarnkowska

Niedziela, 18 marca 2012 · dodano: 18.03.2012 | Komentarze 8

Już w czwartek urodził mi się pomysł tej trasy, zrobiłem ją we wrześniu 2010 tyle że w kilkuosobowej grupie.
No to spróbowałem zagadnąć jakąś większą ekipę, ale tradycyjnie miałem pecha... No nikomu jak zwykle nie pasowało.
Jeden kolega z forum szosowego był chętny, ale kompletnie go nie znałem, więc nie wiedziałem czego się spodziewać.

No nic postanowiłem pojechać na 10:00 na miejsce startu ustawki z myślą, że może kogoś na mówię na moją pętlę, kolega też miał się zjawić. Jazda na stację to lajcik w tempie 20km/h, od rana nie tak ciepło i trochę zmarzłem.

Jako, że weekend ciepły ludzi zebrało się sporo, największych wymiataczy nie było, bo w Częstochowie mistrzostwa Polski w przełajach masters - i bardzo dobrze, bo to nie miesiąc na ściganie się na ustawce. Kolega z forum też się pojawił - miło było poznać.

Do Obornik jadę z ustawką, próbuję namówić parę osób na Czarnków ale nie ma chętnych - no same lenie :) Tempo ustawki spokojne, średnia do Obornik wyszła raptem 32-33 km/h.

W Obornikach odłączam się od grupy i skręcam w lewo, kolega chyba się zapatrzył i pojechał z resztą ekipy. No to pozostała mi samotna walka z dystansem. Według wyliczeń przede mną było jeszcze jakieś samotne 125 km :D

Trasa na Czarnków poszła całkiem przyzwoicie, dobrze że jechało, stałe tempo i ani się obróciłem już zjeżdżałem do Czarnkowa. Od razu widać piękne rejony "Szwajcarii Czarnkowskiej" jak często nazywany jest ten obszar. Nic dziwnego są tu piękne górki, pofałdowany teren i super widoki.

Zjeżdżam w okolice browaru (polecam lokalne piwo Noteckie Ciemne - oczywiście na treningu nie piłem ;) i skręcam w kierunku kulminacji tego wyjazdu czyli Góry Goraj. Trochę płaskiego i zaczyna się podjazd, fajnie się tam podjeżdża, przez chwilę można poczuć się jak w Beskidach... ale tak jak napisałem niestety tylko przez chwilę ;)
Na szczycie chwila przerwy na bułkę z dżemem i fotki. Po krótkim odpoczynku trzeba jechać dalej, kilka zjazdów i podjazdów i już jestem w Lubaszu.

Tak jak się obawiałem stąd już jazda w kierunku Poznania będzie pod wiatr. Męczę się na odkrytym terenie ale po jakimś czasie wjeżdżam na teren Puszczy Noteckiej i tu drzewa pomagają.

Przed Obrzyckiem, w miejscowości Zielonagóra, przed samą rzeką Wartą skręcam w lewo i stąd w zasadzie prosta droga do Obornik. Polecam wszystkim, dobry asfalt, teren nie do końca płaski i ruch prawie żaden. Pomimo wielu już kilometrów w nogach jedzie się całkiem fajnie.

Schody zaczynają się już w Obornikach, gdzie trzeba wrócić do Poznania trasą obornicką. Tu mam pod wiatr i to całkiem konkretny, teren całkowicie odsłonięty. Wrzucam małą tarczę i jadę w okolicach 25-26 km/h. Czas się dłuży, kilometry lecą wolno, już mi się nie chce ;)

W końcu dojeżdżam do Suchego Lasu, gdzie skręcam w lewo i robię jeszcze Górę Moraską i lecę do domu.

Podsumowując jestem z siebie bardzo zadowolony, taka trasa samotnie w marcu i w tym tempie oznacza że z wytrzymałością jest dobrze. Pozostaje patrzeć z optymizmem na cały sezon :) Pierwszy raz praktycznie całość już z blatu (nie licząc odcinka Oborniki-Poznań).
Teraz tydzień bardziej lajtowy, w czwartek test drogowy (trzeba zaktualizować strefy mocy, bo teraz wychodzą trochę głupoty), a w następną niedzielę śmigam w góry na tygodniowe zgrupowanie - będzie bolało :P

śr. moc: 170

Tym razem się postarałem o kilka fotek :)

Na Górze Goraj:


Zamek na Górze Goraj - obecnie internat:


Pogromca drzew ?


Zabudowania na Górze Goraj:


To ja ;)


Szwajcaria Czarnkowska - w tle chyba mój ulubiony znak drogowy ;)


I Giant raz jeszcze:


Kategoria >150